sobota, 15 września 2018

Co dalej z blogiem, dlaczego nie ma wpisów, czy to koniec Smakosza Grzegorza?


Tak dawno nie pisałem, że zapomniałem jak to się robi. Autentycznie, zapomniałem że mam bloga i że kiedyś z niego korzystałem. W pewnym momencie jednak nadszedł moment, że trzeba było go odstawić na bok. Najgorsze jest to, że ta decyzja nie zapadła z dnia na dzień, po prostu zaczynałem czuć że go po prostu nie muszę prowadzić. Bloga, który między innymi dzięki wpisom zamieszczanym tutaj przez ponad 4 (!) lata doprowadził mnie do miejsca w którym jestem obecnie. Wstyd. A jeśli jest wstyd, to muszą być jakieś wnioski i przemyślenia. Będzie to wpis raczej z serii kilku moich myśli.

Fakt 1.

Przestałem regularnie pisać głównie z dwóch powodów. Pierwszym było zwyczajne wypalenie. Pamiętam, jak dawniej nie potrafiłem wypić piwa i o nim nie napisać. No po prostu mi się to nie mieściło w głowie, przecież to marnowanie czasu i pieniędzy, oraz uciekających wyświetleń. Nie ukrywam, że tym ostatnim przejmowałem się od zawsze. Rozumiałem, że są wpisy które mimo wszystko są tylko powieleniem schematów, bo 90% piwnych blogów w naszym kraju opiera się na tłuczeniu suchych recenzji z wymyślaniem tego, czy czuć gorzką czekoladę 70% z biedronki czy z Lidla, lub czy posmaki przejrzałego ananasa to takie dwu, czy może trzydniowe po tym jak zaczyna gnić. To mnie najbardziej wtedy uderzyło, że zdecydowana większość moich wpisów jest... taka sama. Nuda i oklepanie. Nie było tutaj nic na tyle ciekawego, żeby ludzie mogli widzieć wpis i emocjonować się tym że Smakosz Grzegorz wrzucił coś nowego.

Teraz trochę inaczej na to patrzę i rozumiem. No właśnie, teraz. Niestety, pewne rzeczy się zauważa dopiero po czasie. Ale może to i dobrze, bo pozwala się to zresetować. Tak samo jak zwyczajne picie piwka bez konieczności myślenia i pisania na blogu o tym co się w nim dzieje. Tym bardziej, że decydowana większość pitych piw zwyczajnie na to nie zasługuje.

Nie znaczy to jednak, że recenzje są pomijane i niepotrzebne. Nie, skądże, są potrzebne i to jak! Jednak w tym momencie forma wypracowań na kilkaset zdań po prostu nie ma prawa działać. Sam nie czytam czegoś, co ma więcej niż kilka zdań. Więc nauczony własnymi doświadczeniami stwierdzam że można to robić zarówno ciekawie jak i zwięźle. To ma być przecież recenzja, a nie streszczenie. I jeśli recenzje mają się pojawiać, to tylko w takiej formie. Chyba że coś mi strzeli do łba. Oby nie.

Fakt 2.

Drugim była praca, jakiej podjąłem się grubo ponad rok temu. Rok temu! Tyle czasu minęło, odkąd podjąłem decyzję o dołączeniu do  jednego z najlepszych Polskich browarów rzemieślniczych - Pracowni Piwa.
Ta praca (i obycie) mnie pochłonęła na tyle, że po prostu miałem dość piwa. Dość w tym znaczeniu, gdzie w pracy musiałem myśleć o nim przez większość czasu, być w jego otoczeniu i ludzi z nim związanych. Wiecie, w pewnym momencie repertuar się wyczerpuje. Tym bardziej, że wcześniej okazjonalne blogowanie zamieniło się na codzienne pisanie o piwie i obracanie w temacie piwa.
Chciałbym powiedzieć, że sytuacja nieco się zmieniła w momencie kiedy zapadła decyzja o opuszczeniu Pracowni i poszukaniu w życiu innej drogi. Postanowiłem dać przerwę sobie nie tylko od piwa, ale i od zajmowania się nim zawodowo. Po prostu odsunąć piwne sprawy nieco na bok.
Na pewno znacie stwierdzenie że "zacznij zarabiać na swoim hobby a już nigdy nie będziesz musiał chodzić do pracy". Ja się z nim totalnie nie zgadzam, bo uważam że wtedy właśnie hobby przestaje być hobby i przestaje cieszyć tak jak cieszyło na początku. Mnie przestało. Odpoczynek był potrzebny.

No i odpocząłem. Aż chyba za nadto.

Od tego momentu minęły 4 miesiące. W moim życiu sporo się zmieniło, ale czas powrócić do pytania zadanego przeze mnie w tytule tego wpisu.

Zmartwię was. Nie, to jeszcze nie koniec.

Konkluzja


Zauważyłem w swoim obecnym życiu pewną lukę, którą mógłbym w jakiś sposób zagospodarować, jednak czas jaki minął od moich dawniejszych wywodów na tymże blogu sprawił że nieco zapomniałem jak to się robi. Zmieniło się też moje podejście do treści zamieszczanych w internecie. Bo po co pisać o rzeczach, które nikogo nie zainteresują? Od zawsze powtarzałem, że nie prowadzę tego bloga dla nikogo, że ma to być taki swego rodzaju publiczny pamiętnik. Jednak jak już coś robić - to nie na pół gwizdka.

Do pisania wrócę, jednak formuła bloga będzie musiała się zmienić. Na pewno pojawi się tutaj trochę więcej wpisów stricte nie związanych z piwem, co pewnie części z was nie przypadnie do gustu, ale to moja piaskownica i moje zabawki. Nie będzie się podobać, nie muszę mówić gdzie się zamyka kartę przeglądarki.

Tylko kiedy? A może by tak od razu? Nie będę oszukiwał samego siebie oraz was wszystkich. Na początek ustawię sobie poprzeczkę na poziomie jednego wpisu, raz na dwa tygodnie. Choć wydaje mi się że jeśli wena wróci, to i częściej. Ale że jestem trochę leniuszkiem to wiecie, po prostu obserwujcie ;) 


_________________________________________________



A jeśli masz pomysł jakie wpisy chciałbyś zobaczyć na moim blogu, to nie bój się zostawić komentarza. Weźcie i eksploatujcie to okno 'dodaj komentarz', ja też chcę coś poczytać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz