wtorek, 12 stycznia 2016

Leżakowanie piwa: suche fakty, porady, przemyślenia


O leżakowaniu alkoholu wiele się mówi. Starsza whisky czy starsze wino zawsze jest i lepsze, i droższe. Wiele ludzi kupuje drogie alkohole, aby w swoje piwniczce je trzymać przez kilkanaście lat, i później raczyć się ich doskonałym smakiem. A jak sprawa wygląda z piwem? Szczerze powiedziawszy: praktycznie tak samo.

Leżakowanie to generalnie zabieg polepszający walory smakowe trunku. Przeważnie zwlekanie z otwarciem butelki alkoholu, sprawia że produkt starzeje się z klasą. Czyli tak jak Clint Eastwood. Wszytko co początkowo było agresywne i świeże, staje się gładkie, stonowane, dojrzałe, i wzbudzające znacznie większy szacunek niż jego młodsza wersja. Dlatego kilkunastoletnie czy to whisky, czy to wina wzbudzają tak duże zainteresowanie i pożądanie. A piwo?

Zwykło się mawiać, że piwo należy pić świeże, bo wietrzeje. Odpowiedzi na to zagadnienie są dwie: i tak, i nie. I każda z nich jest poprawna.

Wiedzieć na samym początku należy jedno, a mianowicie jakie piwa nadają się do leżakowania. Stara szkoła mówi, że jeśli piwo ma przynajmniej 8% zawartości alkoholu, to można ją bez problemu trzymać. Nowa szkoła mówi, że piwo niekoniecznie musi być mocne, aby czas trunek zmienił na plus. Teraz kwestia właściwa: co można leżakować, czego nie, a z czym można kombinować.

Jeśli kupujesz piwo, i okazuje się że jest całkiem smaczne, bo czy pojawia się fajny posmak czekoladki, czy tam przewija się jakaś śliweczka, ale ma jedną wadę: wyraźny i wyczuwalny alkohol, to wiedz że leżakowanie to rzecz która to piwo poprawi. Oczywiście jeśli jesteś na tyle zamożny, żeby nabyć drugą butelkę to jesteśmy w domu, bo możesz naocznie przekonać się jak to samo piwo (pod warunkiem że jesteś uważny, czytasz etykietki, i nabędziesz produkt z tej samej warki) potrafi pięknie się zestarzeć.



Jednak pojawia się pytanie czy każde piwo można trzymać ten rok, dwa czy więcej? Otóż nie. Generalnie mówi się że nie powinniśmy leżakować piw mocno chmielonych. Chmiel jest wspaniałym dodatkiem, który ma właściwości antyseptyczne, jednak ma również swoją określoną przydatność do spożycia. Po czasie wietrzeje, i zamiast pięknego cytrusowego aromatu uderzy nas w nos zapach miodku, który oznacza utlenienie się piwa. Jednak co jak piwo ma te 8% i jest na przykład imperialną ipą? To już Twoja decyzja co zrobisz. Możesz potrzymać, raczej nie wybuchnie, ale prawdopodobnie dużo rzeczy na plus się nie zmieni. Piwa mocno chmielone są dobre, jeśli są świeże bo to chmiel powinien grać pierwsze skrzypce. Jednak tutaj pojawia się też czynnik ciekawości.
(Sam podchodzę sceptycznie do tego, ale mam w piwnicy kilka piw mocno chmielonych, które trzymam już dosyć długo. I robię to wyłącznie z ciekawości, bo nie mam pojęcia co się będzie działo z nimi w przyszłości).

Oczywiście piwa belgijskie takie jak dubble, triple czy quadruple także świetnie się będą spisywały. Nierzadko są one jeszcze refermentowane w butelce (czyli cały czas żyją) i niewielkie ilości drożdży zmieniają je z czasem. Ten typ piw najwięcej zyska, bo zauważysz prawdopodobnie największą różnicę w porównaniu z piwem świeżym.

Jest jeszcze jeden typ piw, które nadają się do tego procesu. Są to piwa lekkie alkoholowo, ale dzikie. Ten typ piwa fermentowany jest przez dzikie drożdże, które to nierzadko potrzebują dużej ilości czasu, aby pokazać swój potencjał. Więc jest to jedyny przypadek, gdzie piwa lekkie procentowo można bez obaw trzymać długo.

Oczywiście bez problemu można leżakować piwa ciemne typu porter bałtycki, imperialny stout, czy brunatne kolorem koźlaki. Tutaj nie ma praktycznie czego się obawiać, bo raczej każde piwo doskonale dojrzeje.
Nie będzie problemu nawet z piwami z niższej półki cenowej, i tutaj można zacząć się fajnie bawić. Na przykład weźmy pod uwagę porter bałtycki z tak bardzo nielubianej przez smakoszy piwa grupy Żywiec. Samo piwo sam bardzo szanuję, i uważam że jest całkiem dobrym przedstawicielem stylu. Cena tego piwa wynosi mniej niż 5zł, więc raczej znacznie nie ruszy kieszeni każdemu, kto ceni dobre piwo. Wystarczy kupić na przykład czteropak, i wrzucić do piwnicy (czasem uda się go dorwać jeszcze w jakieś promocji). Później wybierz sobie jakiś jeden dzień w roku (najlepszym będzie jakaś okazja, na przykład Twoje urodziny), w którym będziesz owy trunek testował. Co roku będzie starsze, i dzięki temu małym kosztem przekonasz się jak czas dobrze mu zrobi.



Oczywiście jeszcze lepszym pomysłem będzie kupno większej ilości porterów bałtyckich, także tych z niższej półki cenowej. Akurat Polska porterami stoi, i mamy do nich naprawdę dobry dostęp, nie tylko w specjalistycznych sklepach. Wraz z powiększaniem się Twojej domowej piwniczki będziesz czuł coraz większy apetyt na starzenie większej ilości trunków. Myślę że rok to minimum, jednak warto byłoby zapakować więcej, żeby też mieć coś na jakąś szczególną okazję. Zaoferowanie jakiemuś domownikowi czy gościowi piwa przeterminowanego o 2 lata będzie niemałym wydarzeniem. No właśnie, przeterminowanym. A co z datą przydatności do spożycia?

Tutaj już można by przytoczyć prawną gadkę. Producent wypuszczając na rynek produkt spożywczy nadający się do konsumpcji, musi określić trwałość i przydatność do spożycia. Zatem piwo też musi mieć ten termin podany. Czy to jednak znaczy, że po upływie terminu ważności towar należy wyrzucić do kosza? Wcale nie, głównie chodzi o to że nie można sprzedawać produktu przeterminowanego. To co konsument zrobi z nim po okresie przydatności do spożycia to już mała fraszka, producent konsekwencji z ewentualnych 'zatruć' (której i tak raczej nie wystąpią) ponosił nie będzie. Więc pomimo że sugeruje on, iż produkt należy spożyć do wtedy i wtedy, nie znaczy że musimy się z nim do tego czasu rozprawić. To co zabronione i wychodzące poza schematy jest przecież najlepsze prawda?


Jak to w praktyce zrobić?


Sposób jest banalny jak jedzenie obiadu.
Kupujemy piwo, i chowamy je w piwnicy, lodówce, czy chociażby szafie, tapczanie czy strychu. Zasada jest jednak taka, że im cieplejsza temperatura otoczenia, tym piwo szybciej będzie się starzało. Nie popadajmy jednak w paranoję, i nie wystawiajmy piwa na balkon w lecie na 30 stopni, bo to prosta droga do zepsucia się piwa. Piwo generalnie nie powinno stać przy intensywnym źródle światła (tutaj kwestia bardzo ważna, im ciemniej tym lepie. Po czasie kiedy piwo będzie stało na świetle może wytrącić się pentenylomerkaptan [związek jaki można czesto wyczuć w piwach w zielonych butelkach, tak zwany zapach skunksa lub marihuany]), więc schowanie go w szafce będzie wyjściem dobrym, ale schowanie go w piwnicy będzie wyjściem lepszym. Co także dosyć ważne, piwo stawiamy pionowo. Wiem że 'leżakowanie' sugeruje inne ułożenie trunku, jednak to nie wino, i butelka powinna stać pionowo. Osiadający z czasem na dno osad niech się osadza w spokoju. No i w zasadzie tyle, teraz tylko czekamy. Piwo może stać bardzo długo, nawet kilkanaście, lub kilkadziesiąt lat. Decyzja należy do Ciebie.

Jeśli jednak chcesz piwo trzymać w piwnicy w której panuje wilgoć, dobrym pomysłem będzie zalakowanie kapsli. To jest metal, więc ma tendencję do rdzewienia. Lak kosztuje grosze, a rozgrzanie go w garnuszku i oblepienie nim szyjki z kapslem zabezpieczy go przed korozją. No i na dodatek jak to szlachetnie będzie wyglądało! 
Czasami w sklepie zauważysz piwo z już naniesionym lakiem. To znaczy ze sam producent sugeruje że właśnie to piwo można wrzuć do piwnicy na jakiś czas.

Kiedy zdecydujemy że to już, dłużej nie wytrzymasz i musisz już swojego leżaka spróbować, pamiętaj żeby nalewać spokojnie, bez tego osadu na dnie. Nawet niech nie przechodzi Ci przez myśl bełtanie piwem, żeby wlać jak najwięcej. Osad się oddzielił, więc nie chce już dłużej mieć z piwem do czynienia, nie rób mu więc tego i wylej go do zlewu. Lub do klopa. Byle byś tylko nie pił. No i nie pij tego piwa w temperaturze bliskiej zera, taki trunek należy już traktować jak whisky. Można lekko schłodzić, ale temperatura tak naprawdę nie ma znaczenia, gdyż piwo wraz z jej wzrostem się otwiera.

Jest jeszcze jeden aspekt, w sumie to chyba najbardziej konkretny: cierpliwość. Upływającego czasu nie przeskoczy nikt, więc nie schodź codziennie doglądać czy butelka prosto stoi, daj jej odpowiednią ilość czasu, tylko on jest w stanie zrobić z nim cuda. Będzie dobrze, wystarczy tylko czekać.

I jeszcze jedna ważna rzecz. Czy piwo MUSIMY leżakować?
Kiedy kupujesz piwo w sklepie, jest ono produktem kompletnym. Przynajmniej powinno być produktem kompletnym. Browar wypuszczając piwo do sprzedaży jest pewny że ich produkt nadaje się do spożywania. Leżakowanie go w piwnicy nie jest obowiązkiem konsumenta, jest jedynie możliwością. Piwo już wtedy powinno być ułożone, jednak praktyka pokazuje że niestety nie zawsze to tak wygląda.

I właśnie tym stwierdzeniem chciałem zakończyć ten krótki, aczkolwiek warty przemyślenia wpis. Zatem kupcie coś na próbę, i sami przekonajcie się o tym co wnosi leżakowanie. Na 100% nie będziecie zawiedzeni!

Źródło zdjęć użytych w tekście: encyclobeerdia.com, farm5.staticflickr.com, beernexus.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz