wtorek, 14 lutego 2017

Browar Artezan: Samiec Alfa 2016

 

Napisałbym że to najgorętsza premiera w 2017, ale była już sroga burza z Imperium Prunum. Rok zatoczył koło, i to normalne że ogłoszenie powrotu ściśle limitowanego piwa z Artezana wywołało falę pragnienia i pożądania. Ludzie oszaleli na punkcie tego piwa tak jak cała Polska na przełomie ostatniego tysiąclecia jak na Polsacie zaczęła się transmisja Zbuntowanego Anioła z Natalią Oreiro. Oszaleli na jego punkcie jeszcze zanim wyjechało z browaru. Automatycznie stało się to co było oczekiwane: piwa będzie mało, a chętnych będzie dużo.


Sprawiło to oczywiście że zapotrzebowanie rynku jest kilkukrotnie większe niż ilość piwa które Artezany są w stanie wyprodukować. To znaczy tak, pewnie by mogli bo raczej mają na tyle duże moce produkcyjne, jednak nie jest to browar jednego piwa. W swoim portfolio mają na tyle innych świetnych piw, że dbanie wyłącznie o jedno odbiłoby się na jakości pozostałych. A to ma być perełka, coś jak wisienka na torcie którym jest dotychczasowa ilość uwarzonych pozycji.
Poza tym produkcja czegoś takiego jest niesamowicie czasochłonna. Samca nie zrobi się w pół roku.
A ograniczona ilość butelek tylko nakręca hype. Oraz cena. Ja akurat nie chcę rozmawiać o takich kwestiach, a jedynie zabrać się za ocenę samego piwa. Tylko.


Samiec Alfa
Imperial Stout Barrel Aged
28°Blg, alk. 11,5% obj.

Ocena wyglądu będzie prosta i konkretna. Piwo jest maksymalnie czarne, a piana zbita i trwała. Widać już gęstość.

Aromat przynosi nam powiew beczki. Spora ilość dębiny, przeplatanej gdzieniegdzie subtelną wanilią. Nie pachnie to stricte bourbonem, bo mam wrażenie że nieco w tle siedzą aromaty porto lub sherry. Naturalnie intensywna jest czekoladowość: mnóstwo gorzkiego kakao, oraz deserowej, gorzkiej czekolady. Naturalnie pojawiają się akcenty przypieczonej kruszonki na cieście oraz kawy, są one tylko niuansami. Po ogrzaniu pojawia się nieco subtelnej pralinki, jednak to odczucie jest nieco przykryte przez beczkę która dominuje. Aromat jest nieco mało intensywny, na co zapewne ma wpływ zbyt niska temperatura podania.

Ojejku jakież to jest gładkie. Tutaj widać zdecydowaną różnicę, mam wrażenie że jest jeszcze gładsze niż rok temu, chociaż takie porównanie z pamięci może być nieco mylące i nie adekwatne. No ale wracając, to jest tak pełne i gładkie, że wręcz prześlizguje się przez gardło. Sprawia to niesamowite wrażenie w buzi, jakbyśmy próbowali wręcz jeszcze nieprzefermentowanej brzeczki. Gęste, treściwe, w pierwszym łyku słodkie, niesamowicie czekoladowe oraz kakaowe. W każdym kolejnym zaczyna robić się bardziej wytrawnie, piwo zaczyna przywoływać posmaki kakao, prażonego ziarna, mocnej kawy, oraz popiołu. Bardzo dobrze jest ukryty alkohol, kompletnie niewyczuwalny, jedynie samo odczucie beczki sprawia że domyślamy się że może tu być go ponad 10%. Jednak organoleptycznie nie jesteśmy tego w stanie oszacować. Beczka w smaku niestety także dominuje, pozostawiając uczucie skrobania w gardle, i nieco suchego, drewnianego posmaku. Finisz jest szczególnie taniniczny, z baardzo długim, bourbonowym aftertaste.

Na koniec kilka słów wyjaśnienia, bo to piwo na nie zasługuje. Odnoszę wrażenie, że stało się to samo co w przypadku Imperium Prunum z Kormorana (tamtego jeszcze nie piłem, drugiej warki oczywiście): piwo nie udźwignęło ciężaru własnej legendy. Ludzie żyli z nastawieniem że spróbują jednego z najlepszych piw w życiu, szczególnie po tym jakie rzeczy się działy zanim ono jeszcze pojawiło się na rynku. Co z tego, że obecny Samiec będzie prawdopodobnie jednym z najlepszych polskich piw 2017, wielu powie że w porównaniu do zeszłego roku jest słabsze (sam mam podobne wrażenie ale nie potrafię tego ocenić). WYDAJE MI SIĘ, że w zeszłym roku był większy efekt wow, bo z beczki wychodziła większa wanilia, oraz dominował aromat słodkiej czekoladowej pralinki z alkoholem. Jednak tak naprawdę nie jesteśmy w stanie tego rzetelnie ocenić, zwyczajnie się nie da. Dlaczego? Mam swoją teorię.
Wiele osób (w tym i ja) przez ostatni rok spróbowało dużo piw leżakowanych w beczkach, przez co zmysł smaku uległ zmianie. To co kiedyś wywalało na orbitę, teraz stało się niejako codziennością. Przestaliśmy doceniać coś co dalej jest bardzo dobre. Świadomość konsumencka i percepcja smaku się cały czas zmieniają, lecz nie idźmy z całym tym tłumem który niesie transparenty "w zeszłym roku było lepsze", miejmy odwagę powiedzieć że to piwo dalej jest bardzo dobre, i cieszmy się nim. Po prostu cieszmy się możliwością spróbowania, szczególnie kiedy dostępność jego jest ograniczona. O to też chodzi w takich piwach, są wyjątkowo limitowane po to, żeby nie każdy mógł go spróbować. 

8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz