Lubię warzyć ciemne piwa. W mojej opinii wychodzą mi dużo lepiej niż jasne, co może mieć związek z wodą która płynie z moich wodociągów. Do sprawdzania profilu oraz robienia korekcji jeszcze nie dorosłem, jednak chyba powoli trzeba zacząć myśleć o tym aby się za to zabrać. Ale zanim: postanowiłem zrobić kolejne ciemne piwo, które składa się z dodatków, które niezwykle dobrze do siebie pasują.
Dodanie kawy do piwa chodziło za mną już od dłuższego czasu. Z tym że należy dodać jeden ważny fakt: nie znam się kompletnie na kawie. To znaczy umiem w najbardziej podstawowym stopniu ją opisać, jednak na tym kończy się moja ingerencja w ten trunek. Do tego zdarza mi się wypić zwykłą rozpuszczalną z cukrem i mlekiem (tak, wiem, shame on me). Więc w kwestii kawy musiałem poradzić się kogoś bardziej ogarniętego. Ale o tym za chwilę.
Sama receptura nie powstawała zbyt długo. Nauczony doświadczeniem, postanowiłem dodać więcej płatków owsianych, niż za pierwszym razem (owocowa ipa, tam było raptem 8%). Tutaj tę liczbę podwoiłem, więc można oczekiwać fajnej pełni i śliskości w piwie.
Postanowiłem zmniejszyć ilość słodu czekoladowego, którego uwielbiam. No bo mimo wszystko w tym przypadku czekoladka będzie fajnym uzupełnieniem, ale mimo wszystko nie może dominować. Dlatego dałem go pół kilo, tyle samo co laktozy (którą jak wiecie także wielbię) odpowiadającej za słodycz i mleczny posmak.
Uzupełnieniem była karmelowa pszenica oraz naturalnie słody odpowiadające za kolor: prażony jęczmień oraz carafa II. Przy ciemnych słodach dodałem także 10g gorzkiego kakao. Bo mogłem.
Całość zacierałem dosyć na słodko. Wszystkie jasne słody plus karmelowa pszenica i czekoladowy zacierałem od początku, i słody wrzuciłem do wody o temperaturze 69°C. Po wymieszaniu wszystkich słodów, termometr pokazywał o jeden stopień mniej, i tak też zostawiłem to na 40 minut, szczelnie opatulając gar. Zauważyłem że temperatura w takim czasie spada mi o około 3 stopnie, więc zacząłem od wyższego pułapu, bez późniejszej korekcji co jakiś czas.
Póżniej 20 minut w temperaturze 72°C, czyli przerwa scukrzająca, poprawiająca także pianę. Płatków owsianych było sporo, zatem pasowało wymusić jakiekolwiek jej powstanie. Wtedy też dorzuciłem 125g carafy II, a jęczmień palony dorzuciłem w momencie gdy zacier miał prawie 76°C, czyli dosłownie aby wyciągnąć jeszcze trochę koloru, i przed samą filtracją.
A sama filtracja poszła zabójczo szybko. Po 40 minutach całość grzała się już, czekając na osiągnięcie wrzenia.
A po wrzeniu nachmieliłem minimalnie na goryczkę Magnum. Goryczka na 25 IBU. Ona ma wyłącznie subtelnie kontrować słodycz, więc żadnej innej i specyficznej odmiany nie potrzeba.
I jeśli chodzi o warzenie to tyle. Piwo zostało schłodzone do 20°C i do niego zadałem uwodnione wcześniej Safale S-04.
Z kawą już tak łatwo nie było. Pierwszym momentem zastanowienia było jak ją dodać. Sporo się na forach naczytałem, i sposobów jak można się domyślić jest wiele. Do gotowania, pod koniec gotowania, parzenie po wyłączeniu panika, napar do fermentacji, napar przy butelkowaniu, kawa w ziarnach na cichą, zmielona na cichą, i tak możemy gdybać. Jak wiadomo każdy sposób ma swoje wady i zalety. Ja stwierdziłem że carafa II i tak sporo wniesie do smaku, i skupiłem się żeby dodać ją głównie na aromat, zmieloną, pod koniec cichej fermentacji. Taki był plan.
Jednak jaką kawę wybrać? I w jakiej ilości? W tym momencie postanowiłem się nie bawić na własną rękę i poradziłem się Kacprowi który pracuje razem ze mną, i na kawie zna się tak jak Cantillon na lambikach. Wybrał mi coś, co nie miało wnosić kwaśnych posmaków, a sporo łagodniej paloności i kakaowych posmaków. A była to kawa z Brazylii, Fazenda Raihna. Dodałem jej finalnie 100g, zmielonej, na tydzień cichej fermentacji.
Dwa dni wcześniej dodałem wanilię, w ilości 5 lasek, licząc że będzie ją czuć chociaż w stopniu minimalnym. Nie, nie było jej czuć kompletnie. Dlatego przedrostek "vanilla" został pominięty w nazwie.
Odfermentowało spodziewanie słabo, dzięki czemu miało więcej ciała i słodyczy. Wraz z laktozą ma 5% zawartości alkoholu, co przy 15°Blg dało fajne ciało.
Wnioski:
- Albo 100g to za dużo, albo zbyt długo kawa leżała w piwie. Bo piwo wyszło nieprawdopodobnie kawowe. Aromat jest ZDOMINOWANY przez kawę. Na szczęście poprzez dodanie jej wyłącznie na aromat, smak nie jest już tak bardzo jednowymiarowy. Mimo wszystko przy kolejnym podejściu dorzucę
- Udało mi się uzyskać prawdziwą słodkość, i piwo w końcu smakuje jak milk stout. Jest i słodko, i mlecznie. Efekt płatków owsianych także jest wyczuwalny, piwo okazało się niezwykle pełne i "mięsiste".
- Udało się także uniknąć zbyt dużej kwaśności. Jednak i tak pewna jej ilość w piwie się pojawiła. Aczkolwiek tyle zupełnie nie przeszkadza, i powiedziałbym że nawet jest w stylu.
- Wanilia kompletnie zniknęła. Nawet pomimo dodania 5 lasek. Albo całkowicie z niej zrezygnować, albo niech dłużej w piwie leży. Bo przy takiej ilości kawy całkowicie się schowała.
- Z piwa jestem bardzo zadowolony. No co prawda kawa dominuje, jednak jak coffee to coffee. Daję mu kciuk w górę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz