Jak zapewne wiecie, nie podróżuję jakoś szczególnie dużo. Mam za to znajomych którzy podróżują więcej, i właśnie dlatego u mnie ponownie gościnnie wystąpi nie kto inny jak Piotr Pokora. Tym razem
Kolejne rzeki przepłynięte, jeziora pokonane, góry przeleciane. Lądujemy w dość egzotycznym kraju z perspektywy piwnej rewolucji, tj. Francji. Już miałem okazję odwiedzić jeden browar rzemieślniczy w Alzacji, tj. Sainte Cru w Colmar, a było to doświadczenie dość dobre. Tym razem los zaprowadził do Tuluzy, francuskiej części kraju basków. Tak, to nie jest żart, tym bardziej, że drugim językiem użytkowym w tej części Francji jest właśnie baskijski. Jeżeli komuś Tuluza z czymkolwiek się kojarzy, to na pewno nie z piwem, a z … Airbusem. Tuluza to królestwo Airbusa, praktycznie wszystko się kręci wokół fabryki, oblotów technicznych, biur konstrukcyjnych, czy też uniwersytetu, który dość mocno współpracuje z gigantem – jednak jest to stały dostęp do dość szerokiego strumienia pieniężnego ;). W tym miejscu polecam Muzeum Aeroscopia Airbus, nie samym piwem człowiek żyje, a to warto odwiedzić, nawet w celu zobaczenia Gustava, czyli Me 109 G.
Dzień drugi
misji w przedbramiu Pirenejów sprowadził się do wizyty we francuskim Bierhalle,
tj. The Frog Beer o nazwie The Frog & Rosbif. Informacja o miejscu
zaczerpnięta od Piwnego Informatora, który wykonuje kawał dobrej roboty, choć
często niedocenianej, albo nawet później wykorzystywanej w sposób pejoratywny.
Absolutnie tego nie rozumiem. Wróćmy do sedna, warzelnia wydaje się być
użytkowana, podczas pobytu odpinali i zapinali jakieś węże, ale w ogólności
warzelnia pełni funkcję atrakcji turystycznej. Słabe to. Średnie za to są piwa z
tego browaru, Frog Beer Maison Blanche jest witbierem po prostu średnim z
wysokim poziomem kolendry w odbiorze, Pearl Pale Ale jest estrowo-jabłkowym
Pale Ale bez zbędnej goryczki, natomiast Bitter o nazwie Inseine był nieziemsko
acetonowy z przebijającym się słodkimi jabłkami. Średnio bardzo, ale po chwili
ukazał mi się Black IPA wyróżniony nagrodami, nawet World Beer Awards. Akurat
do tej klasy nagród podchodzę raczej z dystansem, ale w tym przypadku Tha… Wack!
okazało się być piwem bardzo dobrym. Sensowne chmielenie, żywiczna goryczka,
żadnego słonecznika i tego typu nut nadużywanych, lekkie nuty ciemnych słodów,
ale profil naprawdę czysty jak w przypadku zwykłej IPA, świetna pijalność.
Niesamowite zaskoczenie, dla tego piwa warto było przyjść. Dla tego jednego.
Dla zwrócenia uwagi chciałbym jeszcze wrzucić hasło przewodnie tego brewpubu –
piwna rewolucja nie będzie pasteryzowana. Kasztelain Mode On. Oprócz tego
jednego bardzo ciekawego przybytku w mieście znajduje się nowy brewpub o nazwie
Bar L'Autruche - Brasserie du Bec, niestety nie miałem okazji odwiedzić, a
podobno robią świetną robotę. Szkoda, czas nie z gumy. Przejdźmy zatem jeszcze
do dwóch sklepów piwnych, o których naprawdę warto powiedzieć, a potem
zabierzemy się za piwa świetne, bo takie we Francji istnieją, choć petardą
okazało się piwo baskijskie z Hiszpanii.
La
Houblonniere to sporej wielkości sklep wyposażony w właściciela o zielonym
irokezie i masywnych glanach oraz wydającym się być w ciągłym stanie spożycia.
Mimo tego jest to człowiek bardzo przyjazny, i co niespotykane, sensownie
dukający po angielsku. Spotkać kogoś mówiącego sensownie po angielsku we
Francji jest raczej wynikiem doskonałym nadającym się wręcz do księgi rekordów.
Może trochę przesadzam, ale jednak nawet na lotnisku znajomość języka
angielskiego opiera się na języku migowym. Wracając do miejsca, głównie
holenderskie i belgijskie krafty, o które jak wiadomo nikt nie walczy, oraz
sensowy przestrzał przez cały francuski kraft. Jest tego sporo, a nawet
zaskakująco sporo. Moim celem było zrozumienie biere de garde, w zasadzie jako
flagowego stylu z Francji. Dlatego kupiłem kilka biere de garde, i inne. Czym
jest tak naprawdę biere de garde? W zależności, czy jest to południe Francji,
czy też północ, piwo przybiera różne oblicza, dokładnie jak w przypadku
angielskiego bittera, który w zależności od położenia przeobraża się z bardziej
karmelowego w bardziej estrowego. Na północy jest widoczny ewidentny wpływ
Belgii, piwa są podobne do tripla, jednak poziom fenolowości jest zdecydowanie
stonowany, piwo jest bardziej płaskie i mało przyprawowe, taki ubogi brat. Jako
wyznacznik tego trendu jest uznawany, znany w Polsce, Brasserie du Pays Flamand
La Bracine Triple. To absolutnie nie jest tripel, tylko właśnie coś w rodzaju
pochodnej tego stylu, dokładnie tak jak opowiadają lokalsi. Mocne wysycenie,
alkohol i fenole, raczej nie pojawia się znana brzoskwinia. Nie jest to
mistrzostwo świata, ale rozumiem o co chodzi. Jako przedstawiciela południa
wybrałem Brasserie Du Quercorb Randoleta w cenie 6,5 euro za butelkę 0,5l.
Oczywisty problem francuskich piw – wysokie temperatury, refermentacja,
gushing. Akurat w tym przypadku dość umiarkowany. Od samego początku wiadomo,
że dostaje się piwo genialne. W aromacie morele, cytrusy, fenole, brzoskwinia.
W smaku dochodzi ziemistość, lekka cytrusowa goryczka i pozostałości z mączki
kasztanowej, która jest podobno obecna w tym piwie, pijalność kosmiczna i tylko
5% alkoholu. Jednak można zrobić fantastycznego biere de garde, co powoduje
mój, w sumie nie wiem jak to nazwać, ale pewien zawód nad tworami z Pinty,
które są lokalnie potworami. Mając takich specjalistów w zanadrzu w postaci
francuskich kooperantów piwa te powinny naprawdę wymiatać, a tak są tylko
przeciętnym przedstawicielami na poziomie koncernów.
Wracając do przedstawiciela północy, St. Sylvestre 3 Monts. To przykład młodszego brata tripla w dużo lepszym wykonaniu niż Brasserie du Pays Flamand. Ułożony alkohol, fajne nuty fenolowe, wysoka pijalność. Naprawdę fajny biere de garde. Oprócz wspomnianych kupiłem francuskie przedstawiciele stylu D/IPA z podobno najlepszego browaru warzącego tego typu piwa, tj. Correzienne. Na pierwszy ogień poszedł Dordogne Valley Double IPA. Muszę powiedzieć, że super świeży aromat, fajna cytrusowa goryczka i sensowna baza słodowa. Bardzo dobre DIPA. Z drugiej strony zaciekawił mnie najnowszy wypust z tego browaru, tj. HopHopHop! Sorachi Ace. W aromacie kokos, nuty warzywne zbliżone do połącznie czosnku i ogórka zielonego, podobnie w smaku. Na szczęście stężenie warzywne bardzo niskie, więc biorąc pod uwagę profil chmielu – bardzo dobry Single Hop. Udało mi się również spróbować Summer of Hops. Niestety bardzo słabe piwo, pojawiają się nuty piwa bezalkoholowego, brzeczkowego, a przecież to piwo ma 3.8% alkoholu. Przedziwne to. Strzałem w dychę okazało się jednak piwo o nazwie Le Bieres de Julien Humulus Lupulus z Brasserie de la Cere. Butelka 0.25l, no po prostu tragedia… Świeża goryczka, cytrusowo z lekkimi nutami ziołowymi, bardzo świeży aromat, super. Da się, tylko za 0.25l należy zapłacić prawie 3 euro. Tego to niestety nie toleruję, ale z ideą „małe butelki, to trzeba więcej kupić” ciężko polemizować… Na sam koniec tego przeglądu chciałbym jeszcze poruszyć kwestię piw leżakowanych w beczkach – są. Udalo mi się kupić Garrigues Biere en Barrique Saison des Amours, czyli Amber Barley Wine BA Cognac. Dlaczego amber barley wine, nie wiem, ale rzeczywiście amber, do tego fajne nuty beczkowe po koniaku, rozgrzewający alkohol (13.2%), trochę wysokie wysycenie, ale jak pozwolimy się piwu odleżeć, to jest bardzo dobrze. Pozytywnie zaskoczenie i bardzo dobre piwo. Pora przejść do ostatniego sklepu z bardzo dobrym międzynarodowym wyborem.
Wracając do przedstawiciela północy, St. Sylvestre 3 Monts. To przykład młodszego brata tripla w dużo lepszym wykonaniu niż Brasserie du Pays Flamand. Ułożony alkohol, fajne nuty fenolowe, wysoka pijalność. Naprawdę fajny biere de garde. Oprócz wspomnianych kupiłem francuskie przedstawiciele stylu D/IPA z podobno najlepszego browaru warzącego tego typu piwa, tj. Correzienne. Na pierwszy ogień poszedł Dordogne Valley Double IPA. Muszę powiedzieć, że super świeży aromat, fajna cytrusowa goryczka i sensowna baza słodowa. Bardzo dobre DIPA. Z drugiej strony zaciekawił mnie najnowszy wypust z tego browaru, tj. HopHopHop! Sorachi Ace. W aromacie kokos, nuty warzywne zbliżone do połącznie czosnku i ogórka zielonego, podobnie w smaku. Na szczęście stężenie warzywne bardzo niskie, więc biorąc pod uwagę profil chmielu – bardzo dobry Single Hop. Udało mi się również spróbować Summer of Hops. Niestety bardzo słabe piwo, pojawiają się nuty piwa bezalkoholowego, brzeczkowego, a przecież to piwo ma 3.8% alkoholu. Przedziwne to. Strzałem w dychę okazało się jednak piwo o nazwie Le Bieres de Julien Humulus Lupulus z Brasserie de la Cere. Butelka 0.25l, no po prostu tragedia… Świeża goryczka, cytrusowo z lekkimi nutami ziołowymi, bardzo świeży aromat, super. Da się, tylko za 0.25l należy zapłacić prawie 3 euro. Tego to niestety nie toleruję, ale z ideą „małe butelki, to trzeba więcej kupić” ciężko polemizować… Na sam koniec tego przeglądu chciałbym jeszcze poruszyć kwestię piw leżakowanych w beczkach – są. Udalo mi się kupić Garrigues Biere en Barrique Saison des Amours, czyli Amber Barley Wine BA Cognac. Dlaczego amber barley wine, nie wiem, ale rzeczywiście amber, do tego fajne nuty beczkowe po koniaku, rozgrzewający alkohol (13.2%), trochę wysokie wysycenie, ale jak pozwolimy się piwu odleżeć, to jest bardzo dobrze. Pozytywnie zaskoczenie i bardzo dobre piwo. Pora przejść do ostatniego sklepu z bardzo dobrym międzynarodowym wyborem.
Cave a Bieres
La Voie Maltee Toulouse. Tym razem mamy bardzo przyjaznego właściciela mającego
pojęcie o czym mówi. Super wybór piw klasy światowej, Omnipollo, Ola Dubhy,
Mikkellery, Brewdogi, Amagery i można tak dalej. Oczywiście szybka wymiana
zdań, a jak okazało się, że z Polski, to niestety zawsze kończy się tą samą
urągającą historią: „Byłem w Polsce, super, na weselu, tak się zaprałem, że nic
nie pamiętam, macie super wódkę, tanią i w ogóle”. Nic mnie bardziej nie
wkurza, niby dorośli ludzie, a jednak na słowo Polska słyszę tylko o tym jak
bardzo zapranym ktoś był. Po pewnym czasie jest to żenujące. No nic, ale
podobno spróbował też kilka piw z polskiego kraftu i mówił, że dobre. Ogólnie
był zaskoczony, że kraft w Polsce w ogóle istnieje. Przechodzimy zatem do sedna
sprawy. Ja rozumiem, że tendencją w Polsce jest zaklinanie rzeczywistości i
mówienie o tym jak jesteśmy wspaniali, problem w tym wszystkim jest taki, że
nikt o tym nie wie :P. Polski kraft poza Polską praktycznie nie istnieje i nie
ma praktycznie żadnego szerszego uznania. To co zrobiła Pracownia w Danii,
AleBrowar w Norwegii, Pinta we Włoszech,
czy ostatnio Kingpin w Berlinie, to ciągle bardzo mało. To nie jest tylko
kwestia Francji, ale Niemiec, USA, i innych krajów. Oczywiście bardzo cenię
wcześniej wspomniane browary za to, że im się chce reprezentować Polskę gdzieś
poza granicami, i osiągają przy tym sukcesy, bo przy rozmowach z kolegami
okazuje się, że chłopaki zaskoczyli czymś bardzo dobrym. I dużo bardziej cenię
takie działanie, które bardzo dużo kosztuje niż, nie oszukujmy się, pieprzenie
w bambus o tym jak wszyscy to są ciency i słaby, a my to w ogóle. Trochę
kontaktu z ziemią jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Jednak zdobywanie uznania za
granicą odbywa się w trochę inny sposób. Wracając od dygresji do kolejnej
dygresji. Do przeglądu piw francuskich dodam jeszcze dwa szczególne piwa,
pierwsze to La Debauche Chapitre 13, czyli od browaru uznanego za najlepszy
nowy browar we Francji w roku 2015 w Ratebeer Best. Jest to fajne wyróżnienie,
więc warto je zweryfikować. Mamy Session Black IPA, 3% alkoholu. W aromacie
pojawia się popiół, w smaku kwaśność od słodów palonych. Znaczy to dokładnie
jedno, niestylowe, ale trzeba powiedzieć, że jest to bardzo dobre piwo, z fajną
krótką cytrusowo-ziołową goryczką. Ostatnim piwem jest Garonnette Imperial
Stout z lokalnego browaru Brasserie La Garonnette Toulouse. Mamy tutaj bardzo
treściwego i złożonego RISa, sporo czekolady, palonych słodów, kawy, bardzo
gładkie. Alkohol 10% nie istnieje, absurdalnie wysoka pijalność. Tak nie może
być, że RISa pije się jak Dry Stouta. Nie zmienia to faktu, że jest to bardzo
dobry klasyczny RIS, o które bardzo ciężko.
Przejdźmy do
piwa wyjazdu. Drunken Bros. Brewery Black Maiden Mocca Coffee Cocoa RIS Mixed
BA Oporto, Cognac, Bourbon and Lagavulin. Piwo z Getxo, hiszpańska część kraju
basków. Oczywiście nazwa piwa dużo krótsza, ale już widać po nazwie, że albo
będzie wspaniale, albo kijowo na maksa. Mamy tutaj piwo ocierające się o geniusz.
Aromat świeżej kawy, czekolada, palone słody, kakao, wanilia, beczka. W smaku
bardzo intensywne, gładkie, złożone, wszystko jak w aromacie. Niesamowite piwo,
najlepsze piwo tego roku w moim zbiorze i najlepsze piwo hiszpańskiego kraftu
jakie kiedykolwiek piłem. W zasadzie tylko ostatnie RISy z Pracowni zrobiły na
mnie tak dobre wrażenie jak to piwo.