piątek, 8 lipca 2016

Freigeist Bierkultur & Kingpin: Grätzhainer


Łojejujeju panie, a cóż to za wynalazek? Nie dość że wędzone to jeszcze kwaśne. Dwa browary to zrobiły? A nie mógł jeden? Po co tyle zachodu? A zachód był. I to znacząco wpłynął na ten twór.

Dobra, jakieś słowo wstępu musi być. Ale tak, serio co to jest za styl zaraz przybliżę. Piwo powstało (jak zapewne wszystkim wiadomo) dzięki kooperacji dwóch browarów. Polskiego i niemieckiego. Browar Kingpin w kooperacji z projektem Sebastiana Sauera czyli Freigeist Bierkultur. Dlaczego z projektem, a nie browarem? Ano dlatego że Sebastian lubi kombinować. Freigeist to nie jedyny jego projekt. Jest on wielkim przeciwnikiem (uwaga, trudne niemieckie słowo!) Reinheitsgebot czyli Bawarskiego prawa Czystości. Kto nie wie co ono mówiło, to teraz czyta uważne: zakładało iż piwo może powstawać tylko i wyłącznie z 3 składników czyli wody, słodu i  chmielu . Była to norma ogłoszona w XVI wieku, i chodziło głównie o poprawienie jakości piwa, zakazując dorzucania do niego jakichś ziół i przypraw. Później to zaczęło się zmieniać, jednak wiele browarów jak na modłę się tego trzymało.
Dobra, wracając. W każdym razie nie lubi on nudy, i realizuje swoje szalone pomysły. Jednym z nich jest właśnie kooperacja z Kingpinami. Typowy polski styl, czyli lekka wędzona pszenica zwana także piwem grodziskim, znalazła połączenie z niemieckim Lichtenheinerem: wędzonym, kwaśnym piwem. Kwaśność powinna pochodzić od bakterii kwasu mlekowego, czyli nie taka kapuściana, a raczej kefirowa. Mix na papierze wydaje się działać sympatycznie. A jak to wyszlo w praktyce?


Gratzhainer
Freigeist Bierkultur/ Kingpin
Grodziskie/Lichtenhainer
alk.5.4% obj

Mętna, ale nie do przesady ciecz wpadająca w pomarańczowy odcień. Piana grubopęcherzykowa, umiarkowanie pnie się do góry i raczej szybko opada.


Aromat jest niezwykle przyjemny. Śmieszne, jeszcze jakiś czas temu nienawidziłem wędzonek, a teraz się nimi jaram. Pachnie bardzo ładnie, jak dym z ogniska. Wędzonka jest charakterystyczna dla dębiny, nieco w tle majaczy minimalna szyneczka, jednak w akceptowalnym stopniu. O dziwo póki co nie wyczuwam nic z kwaśności, co w sumie mnie dziwi. Aromat zdecydowanie mocniej grodziszowy.


Kurczę, smak także zdecydowanie grodziszowy. Czuć dużą ilość pszenicy w zasypie, to fakt. Czuć wędzonkę, choć nieco schowaną i nienarzucającą się. Wbrew pozorom, piwo jest mocno nagazowane: bąbelki przyjemnie szczypią w język, i po każdym łyku konkretnie się odbija (wędzonką, naturlich). Pojawia się także tak charakterystyczny dla piwa grodziskiego niezwykle subtelny smak siarki i mydła. Co akurat w tym stylu jest zupełnie akceptowalne (przynajmniej dla mnie). No ale gdzie ta kwaśność? Bez bicia przyznaję się, iż nastawiłem się na solidniejsze jej uderzenie. Ale mimo wszystko jest. Niedużo bo niedużo, ale jest. Objawia się minimalną mleczną kwaśnością, tak zaraz po wzięciu łyka. Naszło mnie jedno przemyślenie: z drugiej strony to miał być mix tych dwóch stylów. To nie miało być piwo całkowicie kwaśne. Więc w sumie nie powinienem narzekać, tym bardziej że sączy się je leciutko i szybciutko. Że samo znika ze szkła to mało powiedziane. Trzeba więcej aby być zadowolonym?
8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz