Jak wiadomo, zarówno browary koncernowe jak i nieco mniejsze browary regionalne w swoim portfolio nie posiadały żadnych piw rewolucyjnych. No i zawsze było tak, że posiadali większą część rynku, i mimo wszystko że otwiera się coraz więcej małych browarów, to one nie zagrażają znacząco im w sprzedaży. Jednak od jakiegoś czasu, na piwa nowofalowe narodziła się moda, więc także duzi gracze zaczęli wprowadzać takowe piwa. Jednak jak się nie ma wiedzy, a dąży się za modą, to efekt zazwyczaj jest (żeby nie użyć brzydkiego słowa) mierny. Mimo wszystko jestem osobą która lubi dawać szansę, w czasie wizyty w markecie dorwałem 4 sztuki właśnie piw nowofalowych z browarów dużych, które z przyjemnością wypiję lub wyleję (z nadzieją na to pierwsze).
Powiem tak, nie było to tak, że za wszelką cenę szukałem piw nowofalowych z koncernów. Po prostu raz robiłem zakupy, i jakoś nagle wiele wynalazków rzuciło mi się w oczy. Wiem, mogłem znaleźć więcej, jednak to nie było moim celem. Chcę się przekonać czy warto w ogóle sobie było zawracać nimi głowę, i potfel. A warto dodać, że wszystkie kosztowały plus minus 5zł.
Dorwałem piwa z następujących browarów: Browar Amber, Konstancin, Cornelius, oraz Kompania Piwowarska, oddział Książęce ;)
Amber - APA
Nalewa się wyjątkowo mętne, ale o intensywnie pomarańczowej barwie. Tworzy się całkiem ładna, biała piana. Nieźle...
... do momentu powąchania. Jakbyście nie wiedzieli jak pachnie marihuaen, to właśnie tak. To znaczy ten no, kolega mówił że tak pachnie marihuaen. Zwany także nasłonecznieniem, czyli zapachem skunksa, zwany także fachowo izopentennylomerkaptanem. Czyli jeszcze popularniej mówiąc, jak większość piw w zielonych butelkach (teraz pewnie skojarzycie ten zapach). Pod tym może i czai się trochę chmieli, jednak na granicy sugestii. Nie no, jak można było to tak spieprzyć...
O ile aromat jest straszny, to co dziwne, w smaku nie czuć tak bardzo tego nasłonecznienia. To znaczy czuć, ale da się pić. Wreszcie można powiedzieć że są chmiele. Jest goryczka, aczkolwiek, dosyć biedna. Zdecydowanie piłem piwa z przyjemniejszym chmielowym odczuciem. Goryczka wbrew pozorom ma jakąś podbudowę słodową, i po każdym łyku na języku pozostaje fajny grejpfrutowy posmak. Staram się szukać głównie plusów, i w sumie piwo wypiłem do końca. Nie dlatego że mi smakowało, ale że byłem zajęty robieniem wpisu.
5/10
Konstancin - India Pale Ale
Przy nalewaniu już zaczynałem mieć wątpliwości. Dlaczego to jest takie ciemne? Boję się karmelowych ip, bo piłem może z 2 w życiu które były naprawdę dobre, reszta to albo nijakość albo zlew. No ale do rzeczy.
Aromat nie jest szczególnie intensywny, i w sumie nie szokuje, bo jest to co w India Pale Ale być powinno, czyli chmiel. No tylko wielka szkoda że zwietrzały i stary. Nie da się także przeoczyć masła, w ilościach niebotycznych, które okropnie śmierdzi w porównaniu z taką ilością karmelu, Aż boję się napić. Poza tym (pomimo że jestem upośledzony na tę wadę) wyczuwam metaliczność. Boję się pić.
No cóż, przewidywalnie nie da się. Pierwszy łyk to mieszanina skórki od chleba, przypieczonego karmelu w ogromnych ilościach, i okropnie wysokiej, zalegającej goryczy. Diacetyl obecny nawet w smaku, pozostawia w ustach chamski, śliski finisz. Nie da się tego pić, po 3 łyku resztę oddałem kanalizacji.
2/10
Cornelius APA
Zdecydowanie klarowne to nie jest. Ale to nie problem. Nalewa się z całkiem ładną, i zbitą pianą, której nieduża obrączka utrzymuje się do końca degustacji.
O, zaskoczenie, bo pachnie całkiem obiecująco. Czuć chmiel, i to wcale nie w homeopatycznych ilościach. Zdecydowanie można odróżnić owoce tropikalne takie jak ananasa, przewija się też coś jakby zapach pomarańczy. Całości towarzyszy dziwny aromat, który po ogrzaniu okazuje się być dmsem. Na szczęście bardzo delikatnym dmsem, który jakoś specjalnie nie przeszkadza.
No i chyba mamy faworyta dzisiejszego zestawienia, zanim jeszcze spróbować można było Książęcego. Apa z Cornelusa smakuje bardzo poprawnie. Czuć że mamy do czynienia z piwem górnej fermentacji, akcenty słodowe występują w dużych ilościach, jednak piwo pomimo sporej słodkości nie zamula. Chmielu także nie pożałowano, występuje umiarkowana goryczka o przyjemnym, krótkim charakterze, a na języku zostają lekko sosnowe i żywiczne posmaki. Również i tutaj można się doczepić do subtelnego dmsu, jednak tak jak wspominałem, nie jest to wada dyskwalifikująca. Piwo pije się przyjemnie, i poza tym jednym smaczkiem to naprawdę nie ma się doc czego przyczepić.
6/10
Książęce Golden Ale
Przy nalewaniu i po nalaniu nie różni się kompletnie niczym od innych jasnych piw z Kompanii. Czyli idealnie klarowne, o złotym kolorze. No, może piana trzyma się trochę dłużej. Ale dalej jest śnieżnobiała.
Aromat jest w sumie sporym zaskoczeniem, bo czuć chmiel! Fakt, dużo go nie ma aczkolwiek aromat wcale nie jest szczególnie zły. ani intensywny. Poza lekką chmielową ziołowością, można wyczuć także tą typową nutę dla piw koncernowych, czyli taki płaski słodowy aromat, oraz jakieś herbatniki.
Wytrawne, lekko ziołowe, z minimalną, prawie niewyczuwalną goryczką. Słodowość na poziomie koncernowego lagera. I tutaj jest problem, bo jeśli oceniać piwo nie patrząc na browar, to jest po prostu kiepskie. Jednak biorąc pod uwagę iż to Książęce, to jest bardzo dobre. Problemem jest to, iż mimo wszystko czuć że jest to piwo z ogromnego browaru, smak nie pozostawia złudzeń, gdyż smakuje praktycznie identycznie jak większość eurolagerów. Nie licząc tego minimalnego, chmielowego posmaku, piwo jest po prostu nijakie. No ale w kategorii "nie ma nic innego w sklepie na Zadupiu Dolnym" może być niezłym wyborem.
4.5/10