środa, 7 października 2015

Het Uiltje, Imperial BlaBlaBla (Bunnahabhain & Auchroisk BA)


Raz na jakiś czas pojawiają się na rynku piwa, jakieś zagraniczne specjały, które już samą nazwą i wyglądem kupują mnie w całości. Jakiś czas temu na półce jednego z krakowskich sklepów pojawiły się butelki, dźwięcznie nazwane "Blablabla", a na etykiecie znajdowała się bardzo zła i wrednie spoglądająca sowa (nie ta na pierwszym zdjęciu). Tak czy siak bym to kupił, a po czasie okazało się iż są to piwa w moim ulubionym stylu, czyli barley wine. W dodatku w dwóch wersjach kolorystycznych, leżakowanych w różnych beczkach po whisky. Cytując klasyka "Ojojojojjoj, ale to musi być dobre" Food Emperor.

Na początek kilka słów o browarze. Het Uiltje mieści się w Holandii. Co ciekawe, wszystkie ich piwa, są na etykiecie zaznaczone charakterystyczną sową. Sama nazwa browaru, to po prostu "Sowa". Fajne jest to, iż piwa w zależności od rodzaju i hardkorowości piwa, są obarczane innymi sowami. Na przykład jakaś ipa ma sowę bardzo klasyczną i miłą, a te, na których przyjdzie mi dzisiaj spożywać obarczone są sową bardzo groźną, i budzącą respekt. Etykiety nie są jakimiś wielkimi dziełami sztuki, jednak przyjemnie wyglądają.

Zacznijmy od tego, czym są owe alkohole, w beczkach po których barley'e leżakowały.
Wersja niebieska, miała możliwość spoczywać w beczce po whisky Bunnahabhain. "Zakład ten (Bunnahabhain oznacza w języku gaelickim „ujście strumienia”) zbudowany został w latach 1881-1883 przez Islay Distillery Company, którą z kolei założyli lokalni farmerzy, bracia Greenlees. Uznali, że jęczmień który uprawiają przyniesie większe zyski sprzedany w formie płynnej, niż w postaci ziarna. Bunnahabhain jest najłagodniejszym z Islay malts m.in. dlatego, że ujęcie wody używanej do produkcji znajduje się na wzgórzu, czyli przed pokładami torfu przez które później przepływa strumień" (tekst ze strony sklep-domwhisky.pl)
Wersja czerwona dojrzewała sobie w beczce po Auchroisk. Destylarnia ta także mieści się w Szkocji, i poza faktem iż nie można jej zwiedzać, znana jest z dbania o środowisko pro-ekologiczne, i została wielokrotnie nagradzana m.in. o niezakłócanie wędrówki łososi w górę rzeki, przy której budynek jest usytuowany. Od 1986 whisky została wypuszczana szerzej w świat, i doceniania przez wielu koneserów. Wtedy też poszerzyli dystrybucję.

Obydwa piwa są takie same pod względem bazy Ewentualne różnice będą wynikały ze specyfiki beczki whisky po którym leżały. Szkoda że nie udało mi się kupić klasycznego Blablabla, bo wtedy test porównawczy okazałby się kompletny. Aczkolwiek nie będę narzekał, na takie rarytasy to aż nie wypada.
Oba piwa mają zawartość alkoholu rzędu 13,4%



Aromat świetny. Całe mnóstwo beczkowych posmaków po whisky. Obecna oczywiście także spora słodycz, ale i patrząc na kolor automatycznie wyczuwam paloność (nie, nie wymyślam sobie, naprawdę to czuć), oraz czai się sporo mokrego drewna. Ogólnie jest bardzo fajnie, aromat jest totalnie przesiąknięty beczką po whisky, co mi w sumie nie przeszkadza.

Pierwsze co czuję po wzięciu łyka to słodycz. Ooooooj dobrze. Jak w BW nie ma słodyczy to to nie jest bw a jakiś podrabianiec. Owa słodycz jest konkretna, jednak nie zamulająca. Jak dla mnie idzie w stronę karmelu lub miodu. Ale chyba bardziej karmelu. Co ciekawe, na tym etapie beczka jest tylko delikatnie wyczuwalna. Pojawia się paloność, przewidywalnie po aromacie wiedziałem że musi się pojawić. Goryczka dosyć delikatna, powiedziałbym szczerze że bardziej czuć owy palony posmak.
Dobra, czas dac mu się ogrzać.
I nagle booom.
Wjeżdża whisky, podane na srebrnej tacy. W otoczeniu trufli. Z mega szlachetnym alkoholowym posmakiem. Wyraźnym, ale nie gryzącym, świetnie współgrywającym z całością. Ja to kupuję.
Z czasem, i ogrzaniem palone posmaki zaczynały schodzić z pierwszego planu. Bardzo możliwe także, że przełyk i kubki smakowe zaczęły się przyzwyczajać.



W drugim przypadku, czyli BW z beczki po bunnahabhaimn mam wrażenie że ciało jest troszeczkę bardziej płytkie. Znacząco także alkohol grzeje mocno w przełyk, czego przy pierwszym egzemplarzu aż tak znacząco nie wyczuwałem. 

Poza tymi dwoma obserwacjami, nie wyczuwam znaczących różnic. Może problemem było próbowanie tych piw w dwa różne dni, zamiast bezpośredniej konfrontacji "szkło w szkło"? Bardzo możliwe, aczkolwiek trochę szkoda mi było, wypić dwa tak świetne piwa tego samego wieczoru.

Piwa zdały egzamin. Generalnie obawiałem się, że posmaki beczki mogą być przesadzone, jednak było świetnie. Intensywnie, i hardkorowo.

Anchoisk 9/10
Bunnahabhain 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz