czwartek, 23 lipca 2015

Pracuję jako barman w multitapie... #1


Nie jest to tajemnicą, iż pracuję w jednym z Krakowskich multitapów. Nie informowałem o tym jakoś szczególnie na blogu, ale również się z tym zbytnio nie kryłem. W jak to każdej pracy zdarza się wiele sytuacji: głupich, śmiesznych, żałosnych. Najczęściej takie historie można przeczytać na stronach odpowiednich do tego typu historii, typu piekielni.pl, yafud.pl, jednak ja będę mieszał ze sobą wszelakie historie. Ku waszej uciesze.

Na samym początku zaznaczę jedną rzecz: jako barman zawsze służę pomocą, i jeśli wchodzi ktoś zielony w temacie, to kulturalnie tłumaczę i wdrążam go w świat piw rzemieślniczych. Jednak kiedy ktoś nie ma pojęcia, a wydaje mu się że ma (tak zwany ekspert), celowo robi z siebie pośmiewisko, lub klasycznie to nie mam żadnych obawień żeby się z niego podśmiechiwać.
Dodatkowo wszystkie historyjki jakie będę przytaczał w tej serii są historiami prawdziwymi. Same autentyki. Szczerze mówiąc, ciężko byłoby mi nawet niektóre farmazony wymyślać samodzielnie.

Oczywiście nie jest również moim celem typowe wyśmiewanie się z ludzi. Jednak niektóre sytuacje nie mogą pozostać bez echa. Gdyby się zdarzyło, iż rozpoznasz w jednej z nich siebie, i poczujesz się urażony, z góry przepraszam. Aczkolwiek jeśli już się tu znajdziesz, znaczy to że jesteś naprawdę wyjątkowym klientem ;)

____________________________________

K: Dzień dobry, ja poproszę jakieś dobre piwo.
J: Jasne/ciemne, słodkie/gorzkie?
K: Może być ciemne. I w sumie może być słodkie.
J: O, super, mamy akurat na kranie fajnego stouta z dodatkiem laktozy. Czekoladowy, dosyć słodki z fajnym gładkim posmakiem mlecznym.
K: Cooooo? Z laktozą? Przecież to będzie kwaśne jak cholera!
J: Laktoza to jest cukier mleczny, dlaczego miałoby być kwaśne? (pomyślałem o użyciu dużej ilości ciemnych słodów, ale to chyba nie o to chodziło)
K: Bo jak się mleko psuje to jest kwaśne. A piwo się robi dwa miesiące (!) , więc musi być kwaśne!
....
____________________________________

K: Dzień dobry, macie może jakieś piwo na wędzonym chmielu?

____________________________________

Wchodzi gość, dzień dobry, cześć, itp. Startuję:
J (Ja): W czymś pomóc? Doradzić jakieś piwko?
K (Klient): OJEJ, PROSZĘ PANA! W ŻADNYM WYPADKU! JA JESTEM SĘDZIĄ PIWNYM  Z WARSZAWY! JA SIĘ ZNAM NA PIWIE!
Po zdaniu "ja się znam" poczułem jakby grzmotnięcie pioruna, wycofałem się totalnie. Oczywiście rozbawiony max. Czekam na rozwój sytuacji. Po minucie się zaczęło.
K: Proszę pana!! A jakie były chmiele w tym Rejbelu?? To w ogóle jest jakieś nowe piwo?
J: Pojawiło się w zeszłym miesiącu, więc nie takie nowe. Nie pamiętam dokładnie, na pewno styrian goldings, i chyba blaming cross (akurat dwa trafiłem poprawnie, do tego dochodzi admiral)
K: JAK TO PAN NIE PAMIĘTA? Powinniście znać śpiewająco cały skład KAŻDEGO piwa! A w której minucie były te chmiele wrzucane???
J: (tutaj śmiech przeszedł w powolnie wychodzące do przodu zażenowanie) Wie pan, nie mam takich informacji, takie pytanie pasowałoby zadać do piwowara.
K: No jak to?! Aaaaa dobra, nieważne. A to duże to ile? Pół litra?
J: 400ml, małe 200ml, cena małego to połowa ceny dużego, bardzo opłacalnie.
K: SERIO?!? Przecież to nieopłacalne!! W Warszawie z takimi cenami to byście poszli z torbami!
J: Ale nie jesteśmy w Warszawie tylko w Krakowie, i z tego co widzę to jakoś funkcjonujemy więc jest opłacalne. To duże czy małe?
Wybrał duże, nalałem, podaję znienacka na twarzy jegomościa pojawił się grymas.
K: EEEEEE, ALE W TAKIM SZKLEEE?? Przecież to nie jest szkło do angielskich piw!
(zwykłe szklanki, do których lejemy duże piwa) Weź mi to przelej do tego (pokazuje na sensorica z Pracowni Piwa który stoi na sprzedaż na barze), ja muszę mieć odpowiednie szło, żeby wychwycić bukiet!
J: Wie pan co nie mogę Panu do tego przelać bo nie podajemy piwa w tym szkle klientom, można sobie taki kieliszek kupić. Lub mogę panu dać takie barmańskie szkło (inny sensoric, z którego zazwyczaj coś sobie pijemy).
K: No dobra! To daj mi!
Nie ma co, kulturalna osoba.
Na tym etapie zaznaczę, iż mieliśmy wtedy świetną warkę Rejbela. Można było pić litrami. Dodatkowo piwo było nalewane z pompy, co jeszcze bardziej wzmagało pijalność.
Dałem mu, przelałem, wącha.
K: OJOJOJOJOJOJ!! Toż to strasznie wadliwe piwo!! Jak to można w ogóle sprzedawać!!
J: A cóż pan tam takiego ciekawego wyczuł?
K: Diacetyl! Śmierdzi na kilometr! Poza tym to piwo nie ma prawie wcale wysycenia! Jest wodniste!. Kto to widział żeby wypuszczać takie wodniste piwo!!
 J: To jest piwo nalewane z pompy, w brytyjskim stylu, bez gazu. Myślę że to może być dlatego. Ale się nie znam.

Wziąłem od gościa pieniądze i zawinąłem się, tego wieczora już go nie obsługiwałem.

____________________________________ 

K: Witam, macie może jakieś piwo na czeskich drożdżach?

____________________________________

Wchodzi gość, który wcześniej złożył rezerwację na jakieś 20 osób. Chciał otworzyć rachunek na barze, i zapłacić później za całość. Wybrał sobie kwotę 250zł. Czyli w przeliczeniu wychodzi plus/minus jedno duże piwo, i pół małego na osobę. Ale to nie obchodzi, chciał, to otworzyłem.
Gość robił straszne problemy o wszystko, i nie pamiętam większości pierdół o jakie pytam, bo jedna z jego koleżanek swoim pytaniem totalnie mnie rozwaliła, że zapomniałem o wszystkich wcześniejszych akcjach. Dobra podchodzi dziewczyna.
K: Dzień dobry.
J: Witam. Pomóc coś wybrać?
K: Niee, dziękuję, na razie się rozglądam.
(widzę że osoba totalnie zielona, tablica z piwami nic jej nie mówi)
J: (po jakichś 30 sekundach) No i jak tam, zdecydowałaś się na coś?
K: Wie pan co, na razie nie, ale mam pytanie: Jakie macie Jamajskie piwa?
J: (prawie oplułem dziewczynę ze śmiechu, sam się dziwię że się opanowałem) Jamajskie?
K: No tak, Jamajskie!
J: Eeeee, no w tej chwili nie mamy żadnego jamajskiego piwa na kranie. (zaciekawiony tematem postanowiłem się coś dowiedzieć) A powiesz mi może dlaczego chcesz Jamajskie piwo?
K: Nie wiem, one po prostu są takie dooobre.

____________________________________


Wchodzi kilku chłopaków, w moim wieku. Stoją daleko od baru, na moje pytanie czy w czymś pomóc całkowicie mnie olewają. Z ich grupy można wyodrębnić "eksperta", tłumaczącego pozostałym o co chodzi.
Po jakichś 5 minutach podchodzą do baru i coś zamawiają. Przy nalewaniu piwa usłyszałem następujący dialog:
K1: Tyyy, a co to jest to IBU?
K2: (z wielką dumą) IBU? IBU opisuje Ci jak bardzo treściwe jest piwo.
Na mojej twarzy pojawił się uśmieszek, ale postanowiłem sprostować.
J: IBU nie świadczy o treściwości piwa, jest to jednostka określająca jak mocno gorzkie od chmielu jest piwo.
K2: (z wielkim uśmiechem na twarzy) Noooo, przecież przed chwilą to samo powiedziałem!

____________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz