sobota, 13 czerwca 2015

Kingpin, Lunatic


 Etykiety Kingpina w dosyć szybkim tempie pojawiły się w czołówce polskich etykiet. Świnia, która przybiera coraz to nowe postacie, robi robotę, jest charakterystyczna, oraz rozpoznawalna. Jednak to co zrobili z Lunaticiem, przerosło wszelakie możliwości. Jest genialna. Psychodela całą gębą, pytanie tylko czy po wypiciu będziemy wyglądali jak owy prosiak?


Warto zaznaczyć, iż jest to druga warka tego piwa. Pierwsza powstała jako piwo zrobione szczególnie na imprezę Beer Geek Madness. O ile pamiętam, nie zrobiło wielkiej furory. Mnie dane było spróbować tylko łyka, i pamiętam że pałętało się w tym piwie dosyć dużo aromatów siarkowych, troszkę psujących dosyć fajny smak. Mam nadzieję, że kolejna podejście do warzenia znacząco poprawiło efekt finalny.


Lunatic
Witbier (z grilowaną cytryną oraz granatem)
12° Blg, alk. 5,2% obj.

Od samego początku zawiodła mnie piana. Kurczę, jak w witbierze może nie być piany? Nie wiem czy to wina tych dodatków, ale nie wygląda to jakoś fantastycznie. Na szczęście kolor się pokrywa ze stylem; lekko zmętniony odcień żółci. Z resztą to nie piana w piwie powinna robić robotę, tylko smak i aromat.


Kurczę mam zagwozdkę. Bo tak sobie wącham i wącham i za cholerę nie potrafię powiedzieć czy zapach jest przyjemny, czy nie. Bo z jednej strony mam świadomość, iż w składzie jest obecna grillowana cytryna i granat, a z drugiej strony czuję dosyć spory dms. Jednak z czystym dms-em bym go raczej nie skojarzył. Wydaje mi się, że to obecność owych dodatków tak wpłynęła na ten aromat. Oprócz tego po ogrzaniu pojawia się delikatna siarka. Nie przeszkadza jakoś zbytnio, gdzieś się tam po prostu przechadza w tle.

Po samym aromacie miałem obawy co do smaku, muszę się przyznać. Jednak o pierwszym łyku, muszę stwierdzić że to piwo jest przedziwne. Bo pierwsze co czuć w smaku to kwasek. Na upartego, można by stwierdzić że dorzucono tutaj trochę lactobacillusów (bakterie kwasu mlekowego, dodawane do piwa wprowadzają charakterystyczny wyraźny, kwaskowy posmak), gdyż kwasek jest dominujący. Dopiero po chwili, uderzają nas witbirowe posmaki: kolendra i skórka pomarańczy, mocne chmielenie: przede wszystkim cała masa wszelkiej maści cytrusów, oraz bardzo delikatna goryczka. Na finiszy pojawia się lekka słodycz; sklasyfikowałbym ją najbliżej do słodyczy znanej z miodu. Wysycenie dosyć niskie. Wiem, że nie w stylu ale co z tego? Mnie tam smakuje. Piwo jest niesamowicie odświeżające i rześkie, nawet pomimo tych pseudo dms-owych zaleciałości. Nie zwracam już na nie takiej uwagi, bo wypicie go w upalny dzień jest lepsze niż woda z lodem. A wierzcie mi, bardzo lubię wodę z lodem.

7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz