poniedziałek, 15 czerwca 2015

Solipiwko, Nomono


Ogromna liczba browarów, jakie pojawiają się w Polsce, sprawia że nie da się próbować wszystkiego. Brakuje czasu, brakuje pieniędzy, a i trzeba zachowywać jakieś pozory, że mimo wszystko nie jest się alkoholikiem (żarcik). Jakimś trafem, do tej pory z browaru Solipiwko piłem tylko jedno piwo, jednak idea tego browaru jest zjawiskiem ciekawym. Do tej pory piwa wyglądały bardzo estetycznie, jednak kiedy zobaczyłem tę butelkę w sklepie, poczułem się urażony, gdybym jej ze sobą do domu nie zabrał. No bo jak można zostawić takie cudo na pastwę losu?


Dlaczego Nomono? Piwo jest owocem współpracy wrocławskiej agencji reklamowej FLOV, w której skład zawiera się jeszcze team produkcyjny Lumicon FX. Studio FLOV znane jest z projektu wielu etykiet polskich browarów rzemieślniczych. Stworzyli oni m.in. nowe etykiety do piw Birbanta, Nepomucena, oraz naturalnie browaru Solipiwko.

Ponieważ jest to debiut tego browaru na moim blogu, naturalnie należy powiedzieć kilka słów. Jest to browar kontraktowy warzący w Zarzeczu, a jego głównym, i jedynym właścicielem jest określany mianem "najwyższego polskiego piwowara" Wojtek Solipiwko. Zanim jeszcze ruszył jego własny browar, wdał się w kooperację z browarem Widawa, i razem wspólnie uwarzyli rzadko spotykany styl rosanke.

www.facebook.com/browarsolipiwko
Wojtek od samego początku postawił na współpracę z agencją NOMONO, co do tej pory przynosi bardzo dobre rezultaty. Etykiety są bardzo minimalne, jednak właśnie ta minimalność stała się rozpoznawalna. Oraz gra słów. Nie każdy nazwałby piwo w stylu black ipa "Czarna Pitch".

Dzisiejszy bohater, powstał w dość specyficzny sposób. Agencja nie tylko wykonała etykietę, ale i zaangażowała się w samą produkcję ów piwa. Pomagali Wojtkowi przy warzeniu, oraz wykonali animację powstawania etykiety, oraz samego trunku. Klikając tutaj, możecie obejrzeć krótkie wideło.

Warto również wspomnieć, iż piwo NONOMO miało swoją premierę na festiwalu smaków we Wrocławiu "Europa na widelcu".
Szczerze mówiąc, trochę obawiam się nowozelandzkich chmieli. Chociażby, po kombinacjach z Nelsonem Sauvin. Jedynie prawidłowo wykorzystany, pokazuje swój potencjał. Użyty niewłaściwie, śmierdzi niemiłosiernie. Jednak ja nie jestem przekorny. Let we see.


NOMONO
New Zealand Pale Ale
12° Blg, alk. 4,6% obj.
42 IBU

Kolor to jasne złoto, dosyć mocno zmętnione. Piana nie powala swoją wielkością, wprawdzie drobno drobno się zbija ale i szybko opada.

O ile nie jestem zwolennikiem nowozelandzkich chmieli, to w tym przypadku jestem usatysfakcjonowany. Spora dawka cytrusów oraz słodkich, tropikalnych owoców. Jednak mimo wszystko, aromat ten różni się od amerykańskich chmieli. Jest w nich coś dzikiego, coś świeżego, jakby powiew wschodniego wiatru. Może to ta delikatnie kwaskowa nuta? Generalnie nie jest źle, przy ogrzaniu jedynie wyłażą na wierzch lekkie siarkowe aromaty.


O ile wcześniej tego nie zauważyłem, to w składzie obecna jest laktoza. W jasnym piwie. Jest to moje pierwsze zetknięcie się z tym paradoksem, gdyż do tej pory miałem okazję pić wyłącznie milk stouty. O ile początkowo wydaje mi się to bez sensu... to tak naprawdę to całkiem zgrabnie działa. Piwo jest dosyć słodkie, jednak słodycz ta jest dość subtelna. Jest ona tylko dopełnieniem całej masy chmielowym posmaków, które tak jak w aromacie wprowadzają w piwie lekki kwasek, ale kierują się zdecydowanie w stronę tropikalnych, słodkich owoców (przejrzałe mango, ananas) oraz grejpfruta. Piwo jest dosyć pełne, pomimo swojej niezbyt wysokiej ilości procentów. Goryczka chmielowa obecna na poziomie wyższym, niż się spodziewałem, jednak jest jak trzaśnięcie bicza: pojawia się, ale za chwilę szybko znika. To mi się podoba. Wysycenie jest odpowiednie, bąbelki delikatnie smyrają w ustach, dopełniając całości. Niestety bardzo delikatnie wyczuwalna jest siarka, ale w gruncie rzeczy nie zaburza to finalnego, bardzo dobrego odbioru piwa.

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz