sobota, 16 maja 2015

Hardcore Mælk, Brewdog & To Øl


Raz na jakiś czas, pojawia się kooperacja, która mrozi krew w żyłach, a na samą myśl o niej morda się śmieje. Tak właśnie było jakieś 3 miesiące temu, kiedy dowiedziałem się, iż szkocki Brewdog połączy siły z duńskim To Øl. Z takiego połączenia, nie mogło wyjść byle co.


Na finalny efekt nałożyło się wiele czynników. Zdecydowano, że nie zrobią kompletnie nowego piwa, tylko zblendują ze sobą ich dwa, standardowe. Zmieszano Brewdogowego Hardcore IPA (Imperialna IPA), z To Øl'owym Sort Mælk (Imperial Milk Stout leżakowany w beczkach po whisky). Całość władowano jeszcze w beczki po szkockiej whisky, i bum! Tak powstał chocapic Imperial Black Milk India Pale Ale Aged In Scotch Oak Barrels!


Hardcore Mælk
Imperial Black Milk India Pale Ale Aged In Scotch Oak Barrels
alk. 10,1% obj.

Pachnie to przedziwnie. Z jednej strony spora dawka cytrusów i ciemnych, mocno palonych słodów. Z drugiej strony cała masa beczki, sporo wanilii, mokrego drewna, oraz sporo winnych aromatów. Pojawia się minimalny laktozowy aromat, alkohol (póki co) zdecydowanie niewyczuwalny. Dawno nie czułej tak wielu aromatów, zamkniętych w tak małej buteleczce.


Kurde bela, aromat jest doładowany na maksa, ale dopiero smak przenosi nas na dwa różne końce świata. Pierwsze co rzuca się w oczy/usta to okrutne nachmielenie (Hardcore IPA). Piwo ma naprawdę konkretną goryczkę, która na początku zaczyna zalegać. Jednak po chwili pojawia się słodki akcent laktozowy, spychający całość lekko w tył. W tym samym momencie przypomina o sobie beczka. Heh, przypomina. Uderza nas jak pędzące milion na godzinę, polskie Pendolino. Mokre drewno, przesiąknięte mega szlachetnym, wysokoprocentowym alkoholem, to jedyne co przychodzi mi do głowy. Niesamowite uczucie, tym bardziej że po chwili podpina się kwaskowy finisz, wynikający zarówno z użycia palonych słodów, jak i drugiego piwa (Sort Maelk). Potężny, ponad 10 procentowy alkohol bardzo dobrze pasuje do całości. Owszem, jest wyczuwalny, aczkolwiek tak musi być. Co ważne, nie gryzie, ani nie szczypie w gardle, a swoją obecność zaznacza dopiero w żołądku.
Wraz z ogrzaniem, coraz bardziej wyczuwalna staje się wanilia. Dla mnie to tylko lepiej.

Nieprawdopodobnie dziwny blend który mógł albo działać, albo totalnie nie. Wygrała pierwsza opcja. Bardzo możliwe że wejdzie do 'Top 5 najlepszych piw ever' Smakosza Grzegorza. Nawet bardzo możliwe.

9,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz