poniedziałek, 20 kwietnia 2015

The kindest of ales, Reden & J.D. Overdrive


Czasem w życiu pojawia się tyle zajęć, i tak mało czasu, że nie ma kiedy na spokojnie wypić piwka, i stuknąć recenzji. Ja właśnie zakończyłem taki dwutygodniowy okres. Czas jednak powoli brać się do roboty i nadganiać, bo sporo się w piwnym światku dzieje. Na przykład taki zespół grający metal, uwarzył piwsko w Świętochłowickim Redenie. Zachęciłem? Nie?! A powinienem!


Panowie pochodzą ze Ślunska, a grają muzykę szeroko pojętą jako heavy metal. Szczerze mówiąc, kiedyś słuchałem tylko i wyłącznie ciężkiej muzyki, i tylko takową dopuszczałem do siebie jako 'normalną'. Z czasem moja tolerancja wyszła zdecydowanie dalej, ale i teraz od czasu do czasu zdarzy mi się takowej posłuchać. 
Jednak moje pierwsze zetknięcie się z muzyką J.D. Overdrive nastąpiło właśnie teraz. Pisząc tę recenzję, i pijąc to piwo postanowiłem sobie posłuchać ich twórczości w tle. I co? Muszę przyznać że dają radę. Przynajmniej piosenki z nowej płyty, do której nawiązuje nazwa piwa. Okładka jest identyko, zarówno na płycie jak i etykiecie, różni się jedynie nazwa, notabene sprytnie przemyślana. Ales na butelce , ustępuje deaths na płycie. 


Panowie piwną rewolucją interesują się od dawna, a wybranie browaru Reden na uwarzenie ich własnego piwa było strzałem w dziesiątkę, dzięki temu dostępność będzie spora, a i fani z całej polski będą mogli tego trunku skosztować.


The Kindest Of Ales
American India Pale Ale
15° Plato, alk. 6,5% obj.
70 IBU

Kolor to jasny bursztyn. Piwo ma niedużą pianę, która za to bardzo przyczepia się do shakera.

Zapach bardzo intensywny. Zdecydowanie dominują chmiele, idzie to w stronę trawiastości, żywicy, i sporej słodyczy. Tak, zdecydowanie trawa dominuje, ale pojawia się także spora dawka grejpfruta. Po ogrzaniu pojawia się kilka przejrzałych tropikalnych owoców pokroju mango i ananas, i już po tym można się spodziewać, iż samo piwo będzie bardziej słodowe, niż wytrawne.

Przy pierwszym łyku, przewidywalnie powitała mnie dosyć duża porcja karmelu. Nie jest to wbrew pozorom piwo słodkie, oj nie. Piwo ma sporą podbudowę, i mocno karmelowo-ciasteczkowe ciało stanowi porządną bazę. Chmiele podobnie jak w aromacie głównie pozostawiają całą masę trawiastej, żywicznej oraz grejpfrutowej goryczki. Goryczki, która jest na swój sposób wysoka, jednak bardzo krótka, i nie ma uczucia zalegania. Wysycenie średnie, bąbelków nie ma dużo, więc dobrze się pije, tym bardziej, że trunek jest treściwy. No, nawet mógłbym się rzucić na twierdzenie że dosyć gładko prześlizguje się przez przełyk, coś a'la syropek na kaszel (to jest zdecydowanie pozytywne stwierdzenie). Mam wrażenie, że przy ogrzaniu wychodzi delikatne masełko, jednak to ilości bardzo śladowe, zupełnie nieprzeszkadzające.

Udało się? Pewnie że się udało.

7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz