niedziela, 26 kwietnia 2015

Gose, Anderson Valley, czyli piwo z solą



Ale że co? Piwo z solą? Jak to? Wydaje mi się że chociaż raz słyszeliście, o dodawaniu do piwa soli. Istnieje wiele historyjek, że na przykład dodawanie soli do piwa, sprawia że lepiej ono smakuje, lub że po wypiciu zimnego piwa z solą, na drugi dzień gardło nie boli. Pierdoły nieskończone. Jednak są piwa, które z zawartością soli wyjeżdżają już z browaru. W tym wpisie, przedstawię wam mało znany styl Gose.


Warzenie piwa jest procesem niesamowicie ciekawym. Ludzie od zarania dziejów próbowali z tym procesem kombinować na wiele sposobów. Dzięki temu mamy piwa jasne i ciemne, słodkie lub gorzkie, mocne lub słabe. Istnieje także wiele stylów całkiem innych, od tych klasycznych. Jednym z nich, będzie dzisiejszy bohater, czyli Gose. Ale skąd w ogóle sól, i co ona wnosi?


Styl ten pochodzi z Niemiec, a konkretnie z Goslar. Przez to miasteczko przepływa rzeka Gose, skąd czerpana była woda do produkcji tego piwa. Goslar było dosyć bogate w surowce, wydobywało się tam między innymi srebro, miedź, cynk, ołów (jak w moim rodzinnym Olkuszu!). Część minerałów musiała zatem zakorzenić się w glebie, i przenikała do rzeki. 
Gotująca się brzeczka dodatkowo potęgowała to uczucie, ponieważ sporo wody odparowywało.

Ważnym zaznaczenia jest fakt, iż do piwa dodaje się również lactobacillusy, czyli bakterie kwasu mlekowego. Dzięki nim, piwo ma wyraźnie kwaskowaty charakter, podejrzewam że można go porównać do innego pszeniczniaka, berlinera weisse


Highway 128 Session Series Gose
Gose
Anderson Valley
alc. 4,2% obj.

Słomkowe, dosyć klarowne, ze słabiutką pianą.

Aromat od początku zapowiada, że słoność nie jest fejkiem, a prawdą. Wprawdzie na pierwszym planie górują słody, jednak zaraz za nimi czuć wyraźną, kwaskowo- mineralną nutę. Coś a'la oranżadki w proszku z dzieciństwa, lub kwasek cytrynowy.

Kurde bela, jestem lekko zbity z tropu. Lactobacillusy chyba stwierdziły 'Przejmujemy ten trunek!'. Pierwsze co czuć, to kwasek, który porównałbym do takiego z berlinera weisse. Z tym że tutaj baza jest pełniejsza, niż w berlinerze. Dopiero po chwili, jakieś 30 sekund po przełknięciu w gardle zalega się uczucie polizania grudki soli (niezapomniane wrażenia z wycieczek do Bochni). Piwo jest dosyć wysoko nasycone, co w sumie nie wpływa jakoś doskonale na pijalność, jednak odczucie świeżości i świetnego gaszenia pragnienia sprawia, że można je pić zdecydowanie w tempie lemoniady z lodem.

6,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz