Nieczęsto jest okazja próbować piw z Hiszpanii. Ja w prawdzie miałem już styczność z kraftem z kraju basków, jednak jak pewnie wiecie, stamtąd je przywiozłem. Natomiast aktualnie można już u nas kupić coś więcej, niż tylko Don Miguel.
Mnie udało się dorwać 3 piwa z La Pirata. Zerkając na ratebeer.com, okazuje się że mają całkiem dobre oceny. Żałuję teraz, że nie kupiłem wszystkich piw z tego browaru, a o ile się orientuję na pewno był dostępny russian imperial stout Black Block. No nic, najwyżej zrobię osobny wpis.
No to myyyk!
Viakrucis
American India Pale Ale
alk. 5,8% obj.
62 IBU
Najpierw otworzyłem amerykańskie india pale ale. Pierwsze piwo i od razu zawód.
Mocno nijakie w aromacie, gdzie na siłę można się doszukać jakichś owocowych zapachów, lecz dominuje utlenienie i delikatny diacetyl.
Niestety i w smaku się nie obroni. Spore wysycenie, aż za spore, nie pasuje do profilu piwa. Niemała goryczka, lekko zalegająca. No i jest zdecydowanie za duża kontra słodowa jak na te styl. Słabo
5,5/10
Black Storms
Black India Pale Ale
alk. 8% obj.
75 IBU
Aromat nie powala. Fakt, chmiel jest, ale nikły, bardziej objawiający się jako ziołowość. Nie ma charakterystycznej nuty słonecznika, jaka powinna towarzyszyć piwu w stylu black india pale ale. Jest za to delikatne utlenienie, występujące w postaci miodowości.
Okrutnie wysokie nasycenie rzuca się od razu w oczy. Przeszkadza. Po dwóch łykach czuje się, jakbym wziął łyka ze świeżo otwartej butelki z coca-colą. Pojawia się spora paloność pochodząca od ciemnych słodów, i co za tym idzie kwaskowość. Niestety akcenty ciemnej kawy i przypalanej kruszonki są jak dla mnie za intensywne. Wolałbym więcej ciała, w postaci wyraźniejszych cytrusów i goryczki, która w tym przypadku jest głównie alkoholowa. Szkoda.
6/10
La Tremenda
Imperial India Pale Ale
alk. 8,5% obj.
120 IBU
La tremenda to natomiast imperialna ipa.
Pierwsze wrażenie nie jest dobre. Dziadowska i brzydka piana, która szybko opada, a w piwie pływa masa farfocli.
Aromat także nie powala. Chmielowość która w tym stylu powinna być cytrusowa, tutaj jest wyjątkowo ziołowa, a oprócz niej pojawia się kosmiczny aromat rozpuszczalnika, oraz gumy balonowej.
Chociaż tyle że jest smaczne. Jest spora goryczka (ale bez jaj, w życiu nie ma 120 IBU), momentalnie kontrowana sporą dawką cukierkowej słodyczy. Główny profil tego piwa to słodkie tropikalne owoce takie jak mango i marakuja, jednak przy ogrzaniu i po połknięciu czuć wyraźny alkohol, jak dla mnie trochę suchy i przeszkadzajacy. Co zwraca uwagę to tekstura, piwo jest wybitnie gęste i oleiste, jak przy barley wine'ach.
Zdecydowanie najlepsze z całej trójki
7,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz