Nadrabiania zaległości nad Brewdogiem ciąg dalszy. Za jakiś czas pojawią się kolejne ich dwa klasyki, w świątecznym wydanie. Ale to później, dziś będzie wzmocniona klasyka.
Chłopaki ze Szkocji w swoim stylu, dosadnie przedstawiają to, co czeka na nas w środku butelki. Nie potrzeba wybitnie znać angielskiego, żeby zrozumieć bezpośredni przekaz.
Tak naprawdę jest to single hop black ipa, chmielona wyłącznie Simcoe. Wybór chmielu o tyle bezpieczny, co sprawdzony, ponieważ duża zawartość alfa-kwasów sprawia że jest on doskonałym dodatkiem, a wyrafinowany piwowar zrobi z niego fantastyczny użytek.
Libertine Black Ale
Black IPA
Brewdog/ Szkocja
alk. 7,2% obj.
65 IBU
Ej, wcale nie jest czarne. Przy zwężeniu na ipa glass, którą przywiozłem z Poznańskich Targów Piwnych, widać rubinowe przebłyski. Schodzi to jednak w dalszy plan, kiedy zauważysz pianę. Gęstą, ogromną, i totalnie zbitą. Wrażenie że nie opadnie nigdy może być słuszne.
W zapachu dominuje przede wszystkich chmiel. Objawia się głównie cytrusami, ale ciemne słody wnoszą wrażenie jakby były one zatopione w gorącej, deserowej czekoladzie, dodatkowo zasypane popiołem.
Od razu zwraca uwagę bardzo niskie wysycenie i tekstura, piwo ma konsystencję wodnisto-oleistą. Pierwszy łyk zapowiada sporą słodycz, która mimo wszystko nie przychodzi od razu. Szybko pojawia się konkretna goryczka, znana z mocnej, czarnej kawy (bez mleka i cukru), okraszona słodkim czekoladowym murzynkiem w mlecznoczekoladowej polewie. Cytrusy w smaku nie są już tak obecne jak w aromacie, jednak zupełnie to nie przeszkadza. Pomimo swoich 7,2 % alkoholu jest niewiarygodnie lekkie, i sakramecko pijalne.
Brewdog stworzył przepyszne piwo. Najlepsza black ipa jaką przyszło mi do tej pory pić.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz