czwartek, 30 października 2014

Cocoa psycho



W porównaniu z innymi blogerami piję i degustuję dosyć mało. Spore mam także zaległości w klasykach dość dobrze znanych, i popularnych. Piję także mało risów (russian imperial stout), bo nie jestem jakimś ogromnym fanem tego gatunku, pomimo że mocne piwo powinno nam zaoferować o wiele więcej. Zatem czas podgonić, 'Cocoa psycho' z Brewdoga na dziś.


Tak jak wspominałem, russian imperial stouty są piwami mocnymi. Zawartość alkoholu w nich zazwyczaj nie jest mniejsza niż 8%. Dzięki temu te piwne potwory są jednocześnie mocno alkoholowe, wytrawne, ale i wspomniany alkohol powinien być dobrze ukryty. Powinniśmy czuć, że piwo jest mocne, ale nie powinno nam śmierdzieć perfidnym spirytusem, jak to czasem bywało w piwach z dopiskiem strong.

Akurat do tego modelu, Martin i James (piwowarzy Brewdoga) postanowili nawrzucać masę innych dodatków. Już nazwa sugeruje o obecności ziaren kakaowca, jednak skład jest trochę bogatszy, bo znajdziemy w nim też ziarna kawy, oraz wanilię. Dodatkowo leżakowało ono w beczkach z dodatkiem chipsów zestruganych z drewna dębowego. Damn, sounds good!



Cocoa psycho
Russian imperial stout
alc. 10% obj.
IBU 85

Już przy przelewaniu robi nieprawdopodobne wrażenie. Tekstura tego piwa aż wgniata w ziemię, można odnieść wrażenie że z butelki wylewa się ropa. Drobnopęcherzykowa piana, w kolorze z jakim jeszcze nie miałem do czynienia dopełnia całości.

Wytrawność w zapachu wręcz powala. Od pierwszych niuchów wiadomo, że mamy do czynienia z zawodnikiem wagi ciężkiej, alkohol przebija się bardzo wyraźnie, ale nie gryzie. Do czynienia mamy także z mega przypalonym, prażonym aromatem, oraz mocnym ekstraktem kawowym. Takim, jakbyście zasypali kawiarkę niewyobrażalną ilością świeżo zmielonej kawy, a efekt przelali do filiżanki. O kakao nie wspominając.


W życiu nie miałem w ustach piwa o tak głębokim smaku, i tak oleistym odczuciu w ustach. Jest jednocześnie śliskie, i wyklejające. Wytrawne, i gładkie Gorzkie, i słodkie.
Ale po kolei.
Pierwsze co rzuca się w oczy to ogromna paloność. Nie wiem jaki jest procent ciemnych słodów, pozostaje podejrzewać że ogromny. Gorzka czekolada (ale taka przynajmniej 90%), wytrawne, niesłodzone espresso, i oczywiście kakao. Już sama nazwa i piana to zwiastowała, jednak finalne odczucie jest niesamowite. Po tym jak już weźmiemy łyk, pojawia się posmak deserowej czekolady, suszonych śliwek w czekoladzie, i w końcu gorycz. Ogromna, ściągająca i gryząca, kakaowa gorycz. Piana opada, ale to kompletnie nie przeszkadza. Przy piwie tak mocnym i bogatym ma drugorzędne wrażenie. Chmiele kompletnie niewyczuwalne.
Po ogrzaniu staje się nieco słodsze, za to uaktywnia się alkohol. I to mocno.

Usta wykleja konkretnie. Mimo ogólnych zachwytów i zaskoczeń, piwo jest całkiem spoko. Jednak jak dla mnie zdecydowanie za wytrawne, i za mocno przypalone. Poza tymi dwoma aspektami nie ma się do czego doczepić. Piwo typowo degustacyjne, do spokojnego sączenia przy książce i kominku.

9/10





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz