wtorek, 28 października 2014

Festiwale piwa są fajne


Tekst teoretycznie można by zakończyć po samym tytule. Wiemy jak jest. Niektórzy możliwe że jednak nie wiedzą, i się zastanawiają 'jak to jest'. Dla wielu festiwal piwa jednoznacznie kojarzy się z popijawą czy żłopaniem piwka pokroju Oktoberfestu. Z tym żłopaniem to może i trochę racja, bo naszym celem niby po piwo. Jednak taki festiwal pomimo że na piwie w głównej mierze się opiera, to w nim wcale nie piwo jest najważniejsze.

Miejsce
Piwnych festiwali w naszym kraju pojawia się coraz więcej. W tym roku do mapy piwnych festiwali dołączyły między innymi Warszawa, Kraków (konkretniej to Zabierzów) czy Oborniki Śląskie. Pokazuje to potencjał, jaki taki festiwal posiada.
Dlatego też kiedy decydujemy się jechać na przykład do Poznania, automatycznie stajemy się turystami, i nierzadko wyglądamy z aparatem i mapą w ręce jak wycieczki japończyków. Taka festiwalowa hala czy obiekt raczej nie będzie jedynym miejscem, w którym spędzimy swój czas, bo wyraźna większość zdecyduje trochę się poszwędać a to po rynku, a to posiedzieć w jakiejś kawiarence, a to pozwiedzać zabytki. Sam festiwal jest do tego doskonałą okazją i pretekstem, sami z siebie byśmy się raczej nie zdecydowali, żeby "od tak", pojechać sobie na drugi koniec Polski żeby tylko pobyć w danym mieście.


Przygoda
Nie zapominajmy o samej podróży. Zapamiętamy ją na długo, tym bardziej jeśli jedziemy do nowego miasta po raz pierwszy. Jedziesz pociągiem (ale super!), samochodem (ale super!), lub na stopa (ale super!). Nawet jeśli przez cały wyjazd nie będzie działo się nic specjalnie ciekawego (raczej tak nie będzie), to i tak wniknie on nam w pamięć. Dla mnie rok 2014 był debiutem na piwnych festiwalach. Byłem już we Wrocławiu, Żywcu (tyle że tam nic nie spróbowałem bo byłem kierowcą) i Krakowie, i każdą z tych imprez wspominam z uśmiechem na twarzy. Uśmiechem podziwu lub politowania (uśmiech to uśmiech, prawda :)?)
Szybki przykład: wracając z Żywca w zupełnej ciemności zgubiliśmy się w jakichś pipidówach, i zaczął jeszcze padać deszcz. Stwierdziłem że gorzej być nie może, i właśnie wtedy zepsuły się przednie wycieraczki. Pomimo tego że przez ponad 100 km jechałem bez nich, i bałem się tak, jakbym właśnie miał umrzeć, to teraz wspominam to z uśmiechem.

Szkło
Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że kupisz sobie ładną szklankę lub pokal, z nadrukowanym logo festiwalowym. Możliwe, że sam od siebie byś się nie zdecydował na zakup takowego, jednak festiwale dbają o swoich klientów zapewniając coraz większą różnorodność w naczyniach z których pijemy. Kufle, szklaneczki, pokale, po TeKu czy szklanki do india pale ale,- co festiwal to inne szkło. A jak Ci się uda przywieźć do domu to będzie fajna pamiątka (polecam owijać w bluzy).
Zastanawiać może też tak mała pojemność szkła, bo raczej półlitrowych ani (o zgrozo!) litrowych nie doświadczymy. Dlaczego? Bo tu nie chodzi o ilość, ale o jakość. Piwo przeważnie degustujemy, próbujemy różne style, testujemy nowe premiery. Ilość 200ml w zupełności wystarczy, aby wydobyć z piwa wszystkie aromaty, smaki, niuanse i docenić jego pełnię. Do tego spróbujemy ich zdecydowanie więcej, niżbyśmy mieli wyżłopać 5-6 (ewentualnie 11) półlitrówek i na tym skończyć.


Piwo
Ale zaskoczenie, co nie? Na wielu festiwalach browary przywożą ze sobą coś specjalnego, jakąś premierę czy coś niedostępnego na co dzień w sklepach specjalistycznych. Dodatkowo przeważnie mamy dostęp do rzeki butelek, również rzadko spotykanych, lub specjalne sprowadzanych z zagranicy. Wiem co mówię, mój portfel także wie, biorąc pod uwagę to co przywiozłem ze sobą z festiwalu Birofilia w Żywcu.


Atmosfera
Fakt że jestem obecny na danym wydarzeniu sprawia że się cieszę, że mogę tu być, a później o tym opowiadać znajomym, którzy nie byli. To uczucie że bierzesz udział w imprezie, która następny raz powtórzy się dopiero za rok, czyni to wydarzenie wyjątkowym. Także to Ty tworzysz to miejsce, ale o tym w następnym punkcie.

Ludzie
Rzecz najważniejsza. Festiwal byłby niczym, gdyby nikt nie przyszedł. To ludzie w największej mierze tworzą wydarzenie. To od nich zależy, czy impreza się uda. Jeśli frekwencja będzie spora, istnieje duże prawdopodobieństwo, że należeć będzie do udanych. Jednak kiedy ludzi zejdzie się za dużo, a kolejki będą miały po kilkanaście metrów, to już nie będzie już tak wesoło. 


Gwarantuję, że poznasz kogoś nowego. Praktycznie niemożliwym jest staranie się za wszelką cenę unikać kontaktu z ludźmi. Może się też zdarzyć, że nieświadomie nawiążesz kontakt z jakimś blogerem (niekoniecznie najlepszym w Polsce), piwowarem, sędzią piwnym, lub po prostu inną osobą która lubi piwo tak bardzo jak Ty.

Po lewej "Oko na piwo", po prawej "Smakosz Grzegorz". Każdy z nich tak samo nieświadomy obecności drugiego.
Takie festiwale pozwalają także poznać kupę ludzi z branży. Możesz pogadać sobie z gościem, który uwarzył piwo, które właśnie sączysz ze szkła. W większości przypadków będziesz sobie mógł z nimi zrobić zdjęcie, przybić piątkę, czy po prostu stuknąć się szkłem. To jest w tym wszystkim najfajniejsze, jesteś w kręgu ludzi, którzy właśnie teraz wpływają na polską piwną rewolucję. Na ludzi dzięki którym dany festiwal żyje, i będzie żył w przyszłości.

_____________________________________

A Ty masz jeszcze jakieś własne propozycje, dlaczego wybierzesz się na kolejny najbliższy piwny festiwal?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz