czwartek, 21 sierpnia 2014

Big boot & running leg drop


Wąsosz warzy, fajnie nie? Amerykańska IPA na dziś.


Wąsosz całkiem niedawno został reaktywowany. Wcześniej funkcjonował pod innymi nazwami: GAB, Konstancin i Browar Południe. Obecne władze są jego czwartymi z kolei.


Warto nadmienić, że głównym piwowarem w Wąsoszu jest znany z browaru Olimp Marcin Ostajewski. Jak do tej pory ciśnie ostro, narzucając niesamowite tempo. Do tej pory zrobili już 6 piw: 9, 12, 15, Pszeniczne, Polka Pils, Pomorzanin, Terrence i Sir Arthur (soon). Serducho się cieszy z takiego obrotu spraw, i czeka na kolejne napoje.

Wiem że to wąsata butelka, ale dla mnie to na zawsze już będzie figura z Rio de Świebodzineiro

Jak widać po etykiecie i nazwie, można łatwo się domyślić, że głównym motywem zdobiącym ich produkty będą (są) wąsy. Pole do popisu jest szerokie, bo charakterystycznych wąsaczy jest cała masa. Tym razem nawiązali do Hulka Hogana, znanego zapaśnika i wrestlera z USA, którego prawdziwe imię brzmi właśnie Terrence.
Sam tytuł posta nawiązuje do jego finisherów,- charakterystycznych dla każdego zawodnika akcji zazwyczaj wykonywanych na koniec walki, przed odklepaniem (kiedyś się jarałem wrestlingiem, wstyd się teraz przyznać).
Swoją drogą ciekawi mnie, czy pojawi się coś w stylu Wałęsa Stout, Chaplin Mild, czy jadąc całkowicie po bandzie Hitler Porter. Cóż, pozostaje czekać ;)


Terrence
American India Pale Ale
15° Plato, alk. 6% obj.
55IBU

Z wyglądu typowa AIPA, tyle że z lichą pianą. Meh

Zapach to jest owocowa orgia. Dawno nie wąchałem tak genialnie nachmielonego piwa. Mógłbym po kolei wymieniać owoce, ale czy to ma sens? Autentycznie, daję sobie obciąć to czy tamto, że udałoby Ci się wyczuć to co chcesz. Mango? Jest! Liczi? Obecne! Limonka? Wiadomo! Tu jest wszystko, poważnie!
Obecne również ciasteczkowo, karmelowe aromaty od słodów. Ale spoko, są na tyle lekkie że tylko fajnie dopełniają całość.


Zazwyczaj biorę dwa łyki na początek. Tutaj wziąłem 5. Smak jest potwierdzeniem aromatu. Kupa słodkich i cytrusowych dobrodziejstw + żywiczny kopniak. Karmelowość nie męczy, i nie ma szans żeby przebiła te genialne, świeże owoce. Goryczka jest spora, podchodząca pod grejpfruta i pomarańczę; długa, ale absolutnie nie zalega. I w życiu nie będzie 55 IBU, to trochę przegięcie, bo w moim odczuciu to będzie miała około 70. Zresztą i tak zaraz posypią się hejty że za gorzkie itp.
Wysycenie średnie, skłaniające się ku niskiemu, które zdecydowanie (jeszcze bardziej) podbija pijalność. Alkohol praktycznie niewyczuwalny. Fakt, delikatnie piecze i grzeje w przełyk ale nie na tyle żebym mógł uznać go za wadę.


Ostateczny werdykt? Zmasakrował konkurencję. Najlepsza amerykańska ipa od... baaardzo dawna. Wydaje mi się, że nawet lepsza od pierwszych warek grand prix. Słodycz wprawdzie nie gra pierwszych skrzypiec, ale jest bardzo fajnie zbalansowana i nie przesadzona. Fantastyczne piwo.

9,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz