sobota, 16 sierpnia 2014

Amerykańska pszenica


Tak szczerze mówiąc, to Browar na Jurze specjalnego uznania u mnie nigdy nie miał. Przy okazji piłem ich piwa, ale niczego nigdy nie urywały, jednak nie były też jakieś paskudne. Były po prostu nudne. Ostatnio nastąpiła zmiana wizerunku. Czy nowe etykiety pociągną za sobą nową jakość ich piw?


O etykiecie można powiedzieć wiele, każdy ma swoje zdanie. Jak dla mnie, ta jest rewelacyjna. Chwytliwe i charakterystyczne kolory sprawiają, że piwo łatwo na półce zauważyć, i przyciągnąć tym uwagę potencjalnego klienta.
Mimo wszystko przypomina mi też trochę herb jakiegoś klubu lotniczego.
Zobaczymy jak będzie w innych piwach, i czy kolorystyka będzie się zmieniała wraz ze stylami. 


Widać też że podpatrzyli co nieco od chłopaków z Pinty, którzy jak wiemy warzą w Zawierciu kontraktowo. Style, które jakiś czas temu były zarezerwowane jedynie dla browarów rzemieślniczych, zaczynają wchodzić 'na salony'. Coraz więcej większych instytucji warzy coraz więcej nowofalowych stylów, co w mojej opinii odbija się bardzo dobrze na ich wizerunku. Nie boją się wrzucić czegoś nowego, co niekoniecznie wszystkim powinno przypaść do gustu. Tym razem jest to amerykańska pszenica z dodatkiem pieprzu.
Chociaż wydaje mi się że pieprz może być jedynie dodatkiem typu wow.


Amerykańska pszenica
American wheat
Alk. 4% obj.
IBU 15

Z wyglądu wszystko spoko. Ładny pomarańczowy kolor, spora średnioziarnista piana, która mimo wszystko za szybko opadła. W zamian fajnie zdobi szkło.


Nie no, pachnie przecudnie. Moc tropików, wybija się pomarańcza, mango i bardzo rześka marakuja. Jestem pewny że to jest marakuja, jadłem dziś lody o takim smaku i smakowały/pachniały identyko. Czuć pszeniczny zasyp, jest bardzo intensywny, ale zarazem bardzo lekki i rześki. Póki co pieprzu zero.


Jeśli chodzi o smak, to mnie konkretnie wgniótł w ziemię. To jest przepyszne! Od razu przypominają się dwa smoki od Pracowni Piwa. Zaraz po nim, to jest drugie tak rześkie piwo jakie przyszło mi pić. Tak samo słodkie owoce grają pierwszy plan, jest tak samo przyjemnie kwaskowate, ale mniej goryczkowe. Mniej, nie znaczy mało goryczkowe. Jest ona wyraźnie zaznaczona, pozostawiając po sobie brzoskwiniowy, skórkowy posmak. Nic tu nie jest przesadzone, nic nie zostaje z tyłu, wszystko jest na swoim miejscu. O alkoholu to już w ogóle można zapomnieć że jest. Niestety pieprzu dalej nie czuję, odstawię na chwilę żeby się ogrzało, bo piję je dość zimne.
Po ogrzaniu wydaje mi się że wiele się nie zmieniło, pomimo tego mam wrażenie że goryczka jest jakby trochę dłuższa. Nie wiem czy takie było jego zadanie, w końcu jednak to tylko dodatek i nie musi diametralnie wpływać na smak piwa.

Jestem więcej niż zadowolony. Obserwowanie Pinty przyniosło póki co owocny rezultat. Na ten moment to jest absolutny hicior. Oby tak dalej!

9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz