Pierwszego Imperatora nie piłem (co nie dziwne) z dwóch powodów: pierwszym jest fakt , że wtedy jeszcze nie siedziałem w temacie piwa rzemieślniczego, a drugim, że pewnie i tak nie udałoby mi się go kupić. Z tego co słyszałem, od momentu pojawienia się w sklepie, wystarczyło ledwie kilka osób, aby cały zapas zniknął.
Ni z gruchy, ryknęła wieść, że ma być druga warka Imperatora. Internet zawrzał, zaśmiecając skrzynki odbiorcze wielu sklepów, aby te odłożyły im po kilka butelek. Mnie się udało nabyć aż 3. Jedna na teraz, resztę spróbujemy za 'jakiś' czas.
O bezpośrednim nawiązaniu do Gwiezdnych Wojen chyba mówić nie muszę. Dla niezorientowanych: to piwo to pierwsze piwo w stylu porter imperialny. Różni się od pierwszej warki tym (podobno), że do tej dowalono więcej chmielu. Zatem spodziewam się mega treściwego, mocnego piwa, z owocowym kopnięciem. I znając Pintę, pewnie to dostanę.
Imperator Bałtycki
Porter Imperialny
24,7° Plato, alk. 9,1% obj.
109 IBU
Co mnie zaskoczyło: spodziewałem się że będzie gęste jak cholera, że praktycznie wczołga się do teku. Niestety jest dość rzodkie... Oczywiście nie odejmuje mu to punktów, ale smuci. Barwa bardzo, bardzo ciemnobrązowa, z rubinowymi przebłyskami. Piana genialna.
Nie trzeba się wwąchiwać żeby poczuć. Dosłownie sekundy po samym odkapslowaniu, w górę wzbijają się tumany cytrusów, tropików i świeżości. Niuch ze szkła tylko to potęguje. Co byście chcieli wyczuć, to w tym piwie to znajdziecie. Ananas? Proszę bardzo! Dojrzała marakuja? Jestem! Mango? Grejpfrut? Cytryna? Melon? Żywica? Wszytko jest, coś niesamowitego. Udało mi się także wyłapać ciemne słody, i czekoladę deserową. Póki co tylko powąchałem, ale stwierdzam że to dzieło sztuki.
Pierwszy łyk prezentuje nam piekielną gorycz. Aż się skrzywiłem, co nie zdarzyło mi się od naprawdę dawna. Na szczęście nie jest to goryczka, należąca do tych z gatunku tępych. Bardzo mocna, początkowo nawet lekko gryząca. po chwili delikatna i aksamitnie waniliowa.
Owocowość dalej stoi na wysokim poziomie, jednak dołącza do niej także czekoladowo-kawowa pełnia. Ciemne słody wyraźnie zaznaczają swoją obecność. Alkohol wbrew pozorom genialnie ukryty.
Po ogrzaniu, wyraźnie zapachu zaczyna dominować sosna, i pojawia się lekko gryzący, musztardowy aromat.
Ultra ciekawe piwo. Bardzo mocne, bardzo konkretne. Tyle w nim wszystkiego, że każdy znajdzie to co lubi. Prawdopodobnie z czasem leżakowania, owocowa pełnia ustąpi miejsca dojrzałości, i kawowo-czekoladowej pełni. Przekonamy się za pół roku/rok/dwa lata.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz