Chciałem podać kilka powodów, dla których kupiłem to piwo, ale to chyba nie ma sensu, bo powód jest jeden. Butelka. Ładna pani na butelce skutecznie zachęciła mnie do nabycia jednego egzemplarza.
Pierwsze na blogu piwo z holenderskiego browaru Brouwerij 't IJ. Do tej pory, jedyną rzeczą od nich była podkładka, którą sobie przywłaszczyłem w krakowskiej Strefie Piwa.
Z tego co wyczytałem (i widziałem na zdjęciach), znajduje się w przepięknej lokalizacji, przy rzece i wielkim młynie.
Co do butelki, nie pisze praktycznie nic. Zero informacji, jedynie te widoczne na etykietce.
t' IJ IPA
India Pale Ale
alk. 7% obj.
Cholernie mętne, piwo jest całkowicie pomarańczowe. Piana. Muszę coś o niej mówić? Sami widzicie jak pięknie urosła, z góry wygląda jak chmurka.
W zapachu dominuje dojrzałe mango i lekka drożdżowość. I w sumie tyle. Jak na india pale ale to aromat bardzo słaby. Tak mi się trochę kojarzy z Deep Love, jakby trochę uboższa wersja, ale pachną podobnie.
A jak ze smakiem? Tak sobie. Goryczka jest wysoka, lekko gryząca, co może być także przyczyną wysokiego alkoholu. Goryczka nie wyklucza słodkości, która jest owocowa (pomarańcza, mango, marakuja), i bardzo wyraźna. Naprawdę spore wysycenie. Jak dla mnie trochę za duże, ale generalnie nie jest jak w świeżo otwartej coca-coli.
Szału nie ma. Po prostu poprawne piwo. Przynajmniej na etykietę można sobie popatrzeć.
Ocena 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz