Piwa z browaru Chimay są jednymi z najlepszych na świecie. Właściwie to nie ze stricte browaru, a z browaru klasztornego. Chimay jest jednym z kilku piw, które posiadają oficjalny emblemat piwa klasztornego.
Historia piw klasztornych z Chimay sięga stosunkowo niedawno, bo do lat 50 XIX wieku. Warzą na stałe 3 piwa: Chimay Triple (żółte), Chimay Bleue (niebieskie) i Chimay Rougue (czerwone).
Po stylu można się spodziewać sporo rodzynkowych, i ogólnie suszonych aromatów, oraz fantastycznie zamaskowanego alkoholu. Piwa belgijskie mają to do siebie, że alkohol jest słabo wyczuwalny, ale grzeje w żołądku.
Chimay Bleue/ Blue Grande Reserve
Belgian Strong Ale
alk. 9% obj.
W zapachu przede wszystkim rodzynki. Troszeczkę suszonych śliwek i czerwonych winogron ale bez szału. Lekki, niemęczący alkohol. W sumie bez szału, pachnie jak taki porządny koźlak.
Pierwszym co rzuca mi się w oczy, jest to takie fajnie wysycenie. Jest spore, ale bardzo leciutkie. Bąbelki delikatnie muskają wnętrze jamy ustnej, przyjemnie musując. Coś pięknego.
Spodziewałem się mocnego uderzenia alkoholu, ale takie mnie nie spotkało, bo jest on fantastycznie ukryty. Fakt, nie da się zrobić piwa rzędu 9% bez wyczuwania woltażu, jednak niebieskiemu niedużo brakuje.
Zapach pociągnął za sobą smak. Głównie wspomniane wcześniej rodzynki.
Piwo należy do tych wytrawnych. Ja akurat pije je w spokoju, w przerwie między wygranym przez Chile meczu z Hiszpanią, a kolejnym: Kamerunek z Chorwacją. Doskonale wypełnia czas, żołądek, a alkohol zaczyna dawać się we znaki.
Ocena
8,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz