sobota, 26 lipca 2014

Bad mother*fcker



Birbant trafił w 10 z doborem etykiet. Umieszczanie na nich włosów, może mieć nieskończenie wiele pomysłów. To tej pory widzieliśmy (zawsze tak będzie mi się kojarzył) żyda, blondynkę, blondynkę z warkoczem, a na tej widzimy pana. I chyba sami wiecie kim on jest.



Jeśli ktoś się jeszcze nie domyślił (w co wątpię) jest Samuel L. Jackson. A w zasadzie to postać grana przez niego w kultowym Pulp Fiction, czyli Jules Winnfield. Zarówno film jak i postać wryły się w nasze umysły, i są już klasyką w światowej kinematografii.
Zostawmy jednak opakowanie, a przejdźmy do zawartości. Jest to piwko w stylu robust porter, jednak w tym przypadku robust, oznacza bardziej wędzoność pochodzącą od dymu, niźli drewna i szynki. Przynajmniej taka powinna być. Wbrew nazwie nie jest to typowy przedstawiciel porterów, jakie znamy. Ten ma zawartość alkoholu rzędu 5,8%, a nie ponad 8%, jak przywyknęliśmy do tej pory.


Robust porter
14,7° Plato; alk. 5,8% obj.
49 IBU

Bardzo ciemne, patrząc pod światło ciemnobrązowe. Spora piana, oblepiająca szkło, i pozostająca do końca w postaci lekkiego kożuszka.


Pachnie całkiem konkretnie. Sporo słodyczy, kawy, czekolady. Paloność bardzo lekka, podchodząca bardziej pod dym i sadzę, niż palone słody. Mam wrażenie że udało mi się wyczuć lekką śmietankę, tak jak gdybym pił milk stouta. Wszystko dobrze ze sobą współgra, tworząc bardzo ciekawą mieszankę.


W smaku już tych ciemnych słodów jest dużo więcej. Dominują, ale nie przykrywają reszty, obecnej w postaci czekolady, kawy, delikatnego dymu, oraz lekkiej chlebowości (która nadaje minimalny kwaskowaty posmak). IBU bardzo fajne, palone, gładko przechodzące w słodkawy finisz. Piwo jest leciutko nasycone, i dzięki temu mega pijalne. Odczucia laktozy dalej są, bo piwo przemyka szybko przemyka się przez przełyk. Pycha!


Nie spodziewałem się, że tak mi zasmakuje. To zdecydowanie będzie jedno z tych piw, po które będę sięgał częściej. Wielki kciuk w górę!

8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz