niedziela, 15 czerwca 2014

Your love is my love

Zazwyczaj w sytuacji kiedy na rynku pojawia się jakieś nowe piwo, to robię się elektryczny. Ale kiedy pojawia się coś od AleBrowaru, dodatkowo w kolaboracji (kooperacja to podobno niesmaczne słowo) z właścicielem Nogne O, Kjetilem Jikiunem (wow), to wręcz płonę, póki go nie spróbuję.



Butelka jest dziełem sztuki, i należy jej się osobny akapit. Jest przecudna. Jedna z najlepszych butelek na świecie. Jedynym mankamentem jest brak etykiety. Jako ich kolekcjoner, rzewnie płaczę w poduszkę co noc.



Nogne O to bardzo dobry browar z Norwegii, z którego póki co żadnego piwa nie próbowałem. Piszę że jest dobry, bo wiem że jest. Sporo dobrego idzie się o nim naczytać, wystarczy wstukać w wyszukiwarkę.


Główny piwowar i założyciel przyjechał w połowie maja do Polski, i wraz z Michałem Saksem i Bartkiem Napierajem opracowali recepturę. Z tego co widać na filmie to nawrzucali trochę do kotła, abyśmy mogli się cieszyć ich nowym napitkiem.


Styl budzi zaciekawienie, bo jest to (uwaga): west coast belgian rye india pale ale. Eeeeeeee, macarena!


Głębia smaku, ocean doznań. Cytrusowa świeżość przeplata się z wytrawnymi kwatowymi aromatami, których jest niezliczona ilość. Czuć to żyto, piwo jest gęste i sycące. Minęło z 20 minut od przelania, a piana cały czas się trzyma. Goryczka bardzo duża, ale kolejny raz (tak jak i po szalonym Majku) niewystarczająca. Spora, ale setki jej nie daję. Jest średnio długa, szybko kontrowana sporą słodyczą. Niskie wysycenie, czyli pijalność na wysokim poziomie. Alkohol wyczuwalny dopiero w głowie. Przy końcówce przypomniały o sobie owoce cytrusowe (grepjfrut i cytryna).

Pokochałem to piwo, chyba ze wzajemnością, bo usta mi się kleją niemiłosiernie, myśląc o kolejnym spotkaniu.


Geniusz. Brawa dla AleBrowaru, brawa dla Kjetila z Nogne O, za stworzenie piwa tak bardzo nieszablonowego, i zarazem tak niesamowitego. Wish i had more.


Ocena
8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz