Czy to piwo jest artefaktem? Chyba nie, ale takie może sprawiać wrażenie, bowiem postać z etykiety, tajemniczo spogląda w nicość. Kim w ogóle jest owa kobieta?
Ta pani jest osobą, na cześć której nazwano to piwo. Księżną Burgundii, Marią Burgundzką. Jedyna córka Karola Zuchwałego, poślubiając w młodym wieku Maksymiliana Habsburga, została dziedziczką wielu terenów niderlandii, m.in. Burgundii, Luksemnurga i Brabancji. Zginęła młodo, w wieku 25 lat, na skutek obrażeń (złamała kręgosłup) upadku z konia.
Dobra, wystarczy tej historii, teraz czas na konkrety. Piwo jest w stylu kwaśnego belgijskiego red ale. Będzie zatem kwas, będzie czerwone, będzie dużo bąbelków, jak i wytrawnych aromatów. Po zaskoczeniu jakie otrzymałem przy Faro, jestem bardzo ciekawy czym (i czy) księżna mnie uwiedzie.
Sour Red Ale
6,8%
Zaraz po odkapslowaniu mnie odrzuciło, bo poczułem ocet. Ale taki naprawdę perfidny, gryzący w nozdrza. Po przelaniu jednak jest lepiej. Takie aromaty raczej w nalewkach, albo winie domowym. Moc czerwonych owoców: porzeczki, czereśnie, wiśnie, maliny. Jest także taki aromat bardzo słodkiego likieru. Sam zapach dużo mówi, bo zapowiada że będzie bardzo kwaśno, i będzie wytrawnie.
Nieprawdopodobne w smaku, coś jak domowe wino z porzeczek, ze sporym wysyceniem jak w winach musujących, przeogromnym kwasem i cierpkością. To piwo jest jednocześnie słodkie, kwaśne i wytrawne. Najpierw czujemy spore nasycenie i kwas, a zaraz później słodycz szybko przechodzącą w wytrawny, i niespotykany finisz. Zostaje na języku i mnie najbardziej przypomina posmak wiśniowy.
Jak dla mnie mogłoby być pite w dużo niższej temperaturze. Moje leżało około pół godziny w lodówce, i było ciutkę za ciepłe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz