wtorek, 17 czerwca 2014

Can't touch this



Z tego co wyczytałem jest to jedno z piw które trzeba spróbować. Ekstremalnie nachmielona IPA, książkowy odpowiednik tego stylu. Ja jeszcze nie próbowałem, czas nadrobić zaległości od Brewdoga. Dziś Jack Hammer, czyli taki duży młot pneumatyczny.
  

Jak widzicie, na butelce jest napis 'west coast india pale ale'. Co oznacza ten przedrostek już tłumaczę. West coast, czyli chmielenie jak na zachodnim wybrzeżu. Bardzo mocne, bardzo goryczkowe piwo. Ostatnio przy 'Deep love', tego skrótu nie rozwinąłem, dlatego teraz nadrabiam zaległości.



Nie pasuje mi jedna rzecz. W butelce pływa cała masa jakiejś zawiesiny. Nie, nie są to drobinki chmielu, nie są to także drożdże. Kopyr mówi, że to są gluty. Ja wyczytałem, że może to być zawiesina białkowa. Nie wygląda to zachęcająco, powiedziałbym że obrzydliwie.
Pomimo tego otwieram, przecież nie wyleję Brewdoga, to dopiero byłby skandal.



West Coast India Pale Ale
alk. 7,2% obj.
100 IBU

Cudowne aromaty. Mango, ananas, cytrusy i żywiczność. Idealny przedstawiciel stylu.

Podobno IBU jest  w granicach 100 jednostek tej skali goryczy. Powiem, że nie tylko podobno, bo ma to 100 IBU. Goryczka wgniata w fotel. Dosłownie, z siłą młota pneumatycznego. Jednak jest to jedna z tych goryczek szlachetnych: jest szybka, i przyjemna. Początkowo ogromna, szybciutko się uspokaja, przechodząc w łagodny, żywiczny finisz. Samo piwo jest mocno owocowe, z wyraźnym, aczkolwiek nieprzeszkadzającym alkoholem.


Mnie podeszło, dałem mamie do spróbowania, i śmiałem się, kiedy się krzywiła. Zdecydowanie nie dla pana Mietka z budowy, oni lubią tylko takie z napisem 'mocne', 'pełne', lub 'strong'. Daję okejkę, książkowa IPA.

8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz