środa, 28 maja 2014

Lindemans Faro - dzika Belgia



Ciągle tylko te ipy, sripy, mam dość, obraziłem się, fuj, i w ogóle.
Żartowałem, kocham chmiel.
Jednak nie samymi ipami człowiek żyje, od czasu do czasu, trzeba przepłukać usta czymś innym niż amerykańskimi chmielami. Lambik od Lindemansa będzie ciekawą odskocznią.



Zacznijmy od tego, czym w ogóle są lambiki? Google wam powie, że są to piwa fermentacji spontanicznej, ja rozwinę w prosty do zrozumienia sposób.
Po kolei: pierwszym krokiem jest uwarzenie piwa. Jednak do fermentacji nie dodaje się zwykłych drożdży, to by było zbyt normalne. Dorzuca się wypłowiały, zwietrzały chmiel (celem jest uzyskanie niskiej chmielowości piwa), dziki szczep drożdży (np. Brettanomyces), zaszczepione beczki odstawia (otwarte), i piwo sobie fermentuje na swój sposób, łapie aromaty i żywe kultury bakterii z powietrza. Leżakuje długo, czasem bardzo długo. Kiedy piwowar uzna za stosowne, że wystarczy tego dobrego, (w przypadku gueze) następuje kupażowanie (ajć, trudne słowo!), czyli mieszanie. Bierze się odleżaną beczkę, miesza z jej świeższym odpowiednikiem i przyprawia widniejącym na składzie cukrem kandyzowanym. 



Co ważne, piwa robi się wyłącznie zimą, wiosną i jesienią. Dlaczego? W lecie jest za dużo bakterii. Piwo musi na swój sposób złapać aromaty.
Jak widać, wygląda jak szampan (błąd, wino musujące), opakowany w błyszczący papier na szyjkę.


Posiada kapsel, zdecydowanie większy niż wszystkie kapsle spotykane w standardowych piwach, oraz korek. Ależ dużo tych zabezpieczeń! 

Nawet firmowy korek dodali
 Nie udało mi się znaleźć, czy nazwa jest w jakiś sposób związana z miejscowością na południu Portugalii, nazywającą się tak samo jak piwo.



Specyfikacja
Styl: Lambic
Ekstrakt: brak, alk. 4,2% obj

Wygląd
Ciemny, odcień mocnej herbaty, wpadającej w czerwień. Z pianą nie ma szału, bo szumi i redukuje się szybko jak przy szampanach Miszeloandżelo.


Zapach
Sporo musujących aromatów, przeważnie spotykanych przy innych napojach typu wino. Jest wyraźna nuta jabłka, oraz dzikich owoców lasu. Wbrew przypuszczeniom, nie czuję tutaj kandyzowanego cukru, jednak w smaku powinien się już ujawnić.

Smak
Czegoś takiego jeszcze nie piłem. Ledwie zamoczyłem usta, a już dotarł bardzo musujący, cierpki, jabłkowy posmak, po którym daje się odczuć goryczka. Jednak jest ona szybko kontrowana wspomnianym wcześniej cukrem kandyzowanym, co daje niesamowite połączenie. Spore wysycenie połączone z kwaśnością, całkowicie odsuwają od nas fakt, że pijemy piwo, a nie wino musujące. Poza tym, jest strasznie dzikie, i nuty leśnych owoców takich jak jeżyny, jagody, borówki, miło wypełniają przełyk. Jest przepysznie.


Ogólna ocena
Jak gdzieś zobaczysz to kupuj. Nie będzie oceny, nie mam się do czego odnieść. Uważam że warto spróbować, bo sam jestem zaskoczony że piwo może tak smakować. Łamie ono wszelakie wyobrażenia o piwach, jakie zazwyczaj się pija. Fantastyczny trunek, totalne zaskoczenie. Na pewno będę sięgał po nie jeszcze nie raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz