sobota, 17 maja 2014

Krew czorta


Jakież było moje zmartwienie, gdy okazało się że dostawa Czarciej Krwi, pojawiła się w Krakowie w tak małym nakładzie. Nastawiłem się na to, że na spróbowanie przyjdzie mi poczekać kupę czasu, jednak rzeczywistość okazała się bardziej pozytywna. Wygrałem ostatnią butelkę w konkursie, w sklepie, w którym jeszcze nie byłem,  bo znajduje się na drugim końcu miasta. Podróż, która zajęła mi grubo ponad 30 minut, i około 17 przystanków, w godzinach szczytu, pomimo okropnego deszczu i diabelskiego wiatru była przyjemna. Współlokatorzy ostrzegali mnie, żebym nigdzie nie wychodził, jednak czego to się nie robi dla piwka! Wszystko szło po mojej myśli, dopóki nie połamało mi parasola, dzięki czemu wróciłem mokry jak pies do mieszkania (na szczęście nie śmierdziałem jak mokry pies).


Miałem sporą chrapkę na to piwko, z jednego zasadniczego powodu: recepturę ułożył Bartek Nowak, z blogu malepiwko.pl. Takie wypusty bardzo mnie cieszą, bo pokazuje to że blogerzy mogą zrobić także coś więcej, niż wyłącznie pisanie o piwie. Swoją drogą Bartek jest także piwowarem domowym, który bierze udziały w 'walkach' dla piwowarów domowych.


 Piwo w stylu Black India Pale Ale. Będzie gorycz. Będą cytrusy. Będzie czekolada. Będzie piekło?


 Specyfikacja
Styl: Black IPA
Ekstrakt: 16,2%, alk. 6,5% obj.
IBU: w przybliżeniu około 666

Wygląd
Pomimo bardzo ciemnego koloru (który notabene czarnym nie jest, bo widać pod światło rubinowe przebłyski), zauważyłem zmętnienie. No i piana. Poezja. Dawno nie widziałem czegoś równie pięknego. Czapa drobnej, kremowej, i gęstej jak bita śmietana piany.


Zapach
Ledwo otworzyłem to syknęło, uwalniając w powietrzu przepiękną moc cytrusów, i egzotycznych owoców. A to dopiero przed wnikliwym wwąchaniem się! Festiwalowe teku, pozwala na wiele, i nie dziwię się że zostało zaprojektowane specjalnie do piwa. Ilość aromatów, uwięzionych w specjalnie do niego zwężonej ku górze budowie jest przeogromna. Poza cytrusami, owocami egzotycznymi, takimi jak mango, liczi i ananas, wyraźnie melduje się karmelowa nuta, ciemne słody, niewielka ilość czekolady, oraz wiśnie. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie, że jest to zapach najbardziej zbliżony do wiśni. Jeśli dobrze pamiętam, to przypomina mi trochę Atak chmielu, tyle że z ciemnymi akcentami.


Smak
Czarcia Krew dopiero tutaj pokazuje pełnię swoich możliwości. Owoce są, ale jakoś w bardziej słodkiej formie niż w zapachu, podchodzą pod słodziutkiego melona, którego jadłem dziś rano, i grejpfruta. Akcenty czekoladowe dalej na poziomie bardzo niskim, jednak najbardziej warta uwagi jest goryczka. Piekło. Potęga. Jest olbrzymia, jednak wbrew pozorom... niska. Coś pięknego. Zaraz po wzięciu do ust, można odnieść wrażenie, że urwie gębę, ale im dłużej odczekam, tym słabnie, zostawiając bardzo przyjemny, owocowo-żywiczny aftertaste. Coś pięknego.
Dopiero teraz (około 15 minut po skończeniu butelczyny), sprawdziłem na etykiecie, i okazało się że ma 6,5%. Nie czuć w smaku, w odczuciu już bardziej.


Ogólna ocena
Pomijając fakt, że goryczka jest z nie tego świata (co akurat mi pasuje, ale zdaję sobie sprawę że innym nie), mógłbym to piwo polecić każdemu. Nie wiem, czy tak miało wyjść, i czy Bartek jest zadowolony z wypustu  Jana Olbrachta, od wersji swojego domowego piwa. Moje zdanie jest takie, że powinien być zadowolony. Wyszło piekło, gratuluję.

Ocena 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz