Witbier - Kormoran (Podróże Kormorana)
Kolejna piwo z serii Podróże Kormorana. Tym razem nasz obieżyświat zawitał do Belgii, gdzie w czasie przejażdzki na rowerze postanowił napić się piwa mleczarza. Dlaczego mleczarza?
„Letni dzień zachęcał do wyprawy. Tym razem wybrałem się na wycieczkę rowerową. Jadąc wiejską drogą nieopodal Hoegaarden mijałem kolejne urokliwe zabudowania wyglądające jakby pamiętały czasy średniowiecza. Z letniego rozmarzenia wybiło mnie dzwonienie... butelek. To mleczarz wracał z miasteczka. Pozdrowił mnie serdecznie i rzucił: „w taki upał to tylko piwo mleczarza!” Wjechałem do wsi, wszedłem do Cafe i (nie bez obawy) rzuciłem: „proszę piwo mleczarza”. Faktycznie wyglądało jak mleko, podane w małym wiaderku, kolor też daleko nie odbiegał od mlecznego. Pragnienie zwyciężyło… pierwszy łyk mnie zachwycił. Piwo było lekkie, ale sycące i gaszące pragnienie, miło szczypało w język i odurzało aromatem cytrusów i kolendry. „Dlaczego to piwo mleczarza?” – zapytałem. „Nazwę wymyślił mój ojciec. Jemu Pierre Celis – zanim zaczął warzyć piwo – przywoził mleko. Stąd piwo mleczarza.” – odparł uśmiechnięty właściciel kafejki.” Już wiadomo.
Bardzo lubię browar z Olsztyna, po pierwsze z powodu ich dużej ilości piw i stylów, podoba mi się zakres w jakim warzą, jako jeden z niewielu koncerniaków mają wiele gatunków, a po drugie nie boją się eksperymentować. Szybko zauważyli że nasz kraj przeżywa właśnie rewolucję piwną, i szybko się zaadoptowali wypuszczając między innymi serię Podróży Kormorana, w której to amerykaniec był naprawdę dobrym, jednym z lepszych amerykańskich ip, jakie przyszło mi pić.
Bardzo lubię browar z Olsztyna, po pierwsze z powodu ich dużej ilości piw i stylów, podoba mi się zakres w jakim warzą, jako jeden z niewielu koncerniaków mają wiele gatunków, a po drugie nie boją się eksperymentować. Szybko zauważyli że nasz kraj przeżywa właśnie rewolucję piwną, i szybko się zaadoptowali wypuszczając między innymi serię Podróży Kormorana, w której to amerykaniec był naprawdę dobrym, jednym z lepszych amerykańskich ip, jakie przyszło mi pić.
Powiem tak: ja nie przepadam za piwami pszenicznymi, nigdy nie był to styl który by mnie fascynował, i rzadko kupowałem takie piwa. Piłem raptem kilka witów, za bardzo mi nie podeszły (poza Hoegaarden który był naprawdę niezły), i szczerze powiedziawszy nie będę często kupował piw pszenicznych. Nie można jednak być zapartym w swoich ideologiach, i widzimisię, trzeba próbować wszystkiego, trzeba poszerzać horyzonty i odkrywać nowe smaki. Może akurat ten wit przekona mnie do piw z pszenicy. Wio!
Specyfikacja
Styl: Witbier
Ekstrakt: 12,5%, alk. obj. 4,6%
Wygląd
Bladożółty kolor, bardzo zmętniony, ale jednolity. Jak to przy pszeniczniakach obfita gęsta piana, wygląda jak ubite białka jaj. Oczywiście długo się utrzymuje i bardzo konkretnie oblepia szkło.
Zapach
Dominuje kolendra, ale jest niesamowita: wprawdzie wychodzi na pierwszy plan, ale nie jest bardzo intensywna, a stłumiona i przyjemna. Czuję chmiele, pszenicę, chyba trochę skórki pomarańczy. Bardzo orzeźwiająco, zachęca.
Smak
Niesamowicie odświeżające piwo. Nie byłem fanem witów, ale po tym chyba nim zostanę. Bardzo leciutkie, bardzo rześkie, smakuje identycznie jak pachnie. Czuć sporo cytrusów, fajnie współgrają z kwaskowością.
Dość niskie wysycenie, wydaje mi się że wyższe byłoby bardziej na miejscu, ale wtedy spadłaby pijalność, która jednak jest fantastyczna, bo piwo znika szybko, i to w dużych łykach.
Ogólna ocena
Jestem bardzo zadowolony, bo smakuje tak, jakbym chciał żeby smakowało. Nie jestem zawiedziony, wymagania zostały spełnione, a wypicie go na świeżym powietrzu (to nic że na balkonie) w ciepły dzień to bajka.
Ocena
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz