Hera z browaru Olimp
Będzie to mój pierwszy milk stout, jako kolejnego mam zaplanowanego Sweet Cow z Alebrowaru (akurat zabrakło).
Co mi się podoba w tym piwie, to wypisane wszystkie składniki, słody i chmiele na tylnej etykiecie. Ja to odbieram tak, że producent nie ma nic do ukrycia, i dlatego dzieli się z nami tymi informacjami. Bardzo profesjonalna i rzetelna informacja, zasługująca na duży plus.
Czy będzie to ambrozja, którą nie pogardziliby greccy Bogowie na dionizjach? Przekonajmy się.
Specyfikacja.
Rodzaj: Coffee Milk Stout
Ekstrakt: 12,1%, alk. obj. 4%
Wartość IBU: 25
Wartość IBU: 25
Wygląd.
Nieprzenikniona czerń, ze słabą, delikatną i szybko opadającą pianą.
Zapach.
Przypomina takie najtańsze cappuccino z torebki, albo kawę typu 2w1. Czuć też ciemne palone słody.
Smak.
Jest bardzo delikatne, jak kawka ze śmietanką. Laktoza daje o sobie znać, bo ten jest delikatniejszy w smaku porównując do zwykłego stoutu, i jest też bardziej słodki. Masakrycznie słabo nasycone, jakby było trochę odgazowane, albo było otwarte jakiś czas wcześniej. Strasznie wodniste. Pierwsze takie słabo nasycone piwo jakie do tej pory piłem.
Ogólna ocena.
Takie sobie. Szału nie ma, staniki nie latają. Dość średnie piwo z dość średniej (w zasadzie to trzymając się konkretnie to drugiej od dołu) półki. Szybko zapomnę jak smakowało. Tak czy siak, tragedii nie ma, da się wypić ze smakiem. Jedyne co mi przeszkadzało to trochę za słaby smak, i brak bąbelków.
Ocena.
6,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz