wtorek, 18 marca 2014

Bogini milk stoutu

Hera z browaru Olimp


Jak przystało na dzień Św. Patryka pasowało wypić jakiegoś porządnego stoucika, a nie jakieś zielone ludwiki piwne. Nie udało mi się dostać czegoś porządnego (nie chce żeby to zabrzmiało tak że niby to Hera nie jest porządna), dlatego zdecydowałem się na coś, co wypatrzyłem na półeczce. Chciałem już kiedyś to piwko kupić, ale jakoś odwlekałem, więc stwierdziłem że 17 marca to dobra data.
Będzie to mój pierwszy milk stout, jako kolejnego mam zaplanowanego Sweet Cow z Alebrowaru (akurat zabrakło).
Co mi się podoba w tym piwie, to wypisane wszystkie składniki, słody i chmiele na tylnej etykiecie. Ja to odbieram tak, że producent nie ma nic do ukrycia, i dlatego dzieli się z nami tymi informacjami. Bardzo profesjonalna i rzetelna informacja, zasługująca na duży plus. 
Czy będzie to ambrozja, którą nie pogardziliby greccy Bogowie na dionizjach? Przekonajmy się.



Specyfikacja.
Rodzaj: Coffee Milk Stout
Ekstrakt: 12,1%, alk. obj. 4%
Wartość IBU: 25

Wygląd.
Nieprzenikniona czerń, ze słabą, delikatną i szybko opadającą pianą.

Zapach.
Przypomina takie najtańsze cappuccino z torebki, albo kawę typu 2w1. Czuć też ciemne palone słody.

Smak.
Jest bardzo delikatne, jak kawka ze śmietanką. Laktoza daje o sobie znać, bo ten jest delikatniejszy w smaku porównując do zwykłego stoutu, i jest też bardziej słodki. Masakrycznie słabo nasycone, jakby było trochę odgazowane, albo było otwarte jakiś czas wcześniej. Strasznie wodniste. Pierwsze takie słabo nasycone piwo jakie do tej pory piłem.

Ogólna ocena.
Takie sobie. Szału nie ma, staniki nie latają. Dość średnie piwo z dość średniej (w zasadzie to trzymając się konkretnie to drugiej od dołu) półki. Szybko zapomnę jak smakowało. Tak czy siak, tragedii nie ma, da się wypić ze smakiem. Jedyne co mi przeszkadzało to trochę za słaby smak, i brak bąbelków.

Ocena.
6,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz