sobota, 15 lutego 2014

Bojan black IPA


Czytałem wczoraj o nim recenzję, i powiedziałem sobie dzisiaj oglądając panczemistów na 1500m na olimpiadzie, że jeśli polak złapie medal to wypiję albo Imperatora, albo Rowing Jacka, albo to (zważając że któregoś z nich może akurat nie być). Zygmunt Bródka złapał złoto, a ja ciemnego Bojana (liczę że ze wzajemnością).
Pierwsze piwo od browaru w Bojanowicach i od razu wiele różnych odczuć (później). Może dlatego że jest to moje pierwsze black ipa jakie piłem, może dlatego że trochę się o nim naczytałem, ale jest to piwo dosyć specyficzne. Widziałem że wiele osób narzekało na nie głównie z powodu koloru ("ono wcale nie jest czarne","nie rozumiem czemu nazwano je black" itp. itd. czyli milion innych przykładów mógłbym przytoczyć), jednak to które piłem ja było pięknie czarne i nawet pod mocne światło nie zmieniło tego koloru. Prawdopodobnie dlatego że jest to druga warka, ta już bardziej dopracowana, gdzie widocznie bardziej przyłożyli się do koloru. Dziś zmienię kolejność przy ocenie poszczególnych zmysłów, ponieważ doświadczyłem wielu nowych rzeczy :)




Specyfikacja
Rodzaj: black IPA/ cascadian dark ale
Ekstrakt: 14,0 %, alk. obj. 6,0 %
Wartość IBU: nie podana (wielka szkoda)

Wygląd.
Specjalnie patrzyłem pod mocne światło (raz w butelce, później w pokalu) i nie przepuszczało światła. Druga warka wygląda na czarną i tyle. Po nalaniu pojawiła się dość obwita i średniopęcherzykowa piana, która przez dłuższą chwilę się utrzymywała na powierzchni, jakiś czas później opadła, jednak delikatna warstwa towarzyszyła całej degustacji. Miała kolor kawy z mlekiem, gdybym nie wiedział co to za rodzaj piwa, to po samym wyglądzie pierwsze co pomyliłbym z porterem, bo wyglądają naprawdę podobnie (jedynie co to w porterze piana nie rośnie aż tak bardzo, i jest ciemniejsza).

Zapach 1.
Aromat słaby. Tu wcześniej wspomniane mieszane odczucia. Nie pachnie ono jak IPA. Czuć słody i palony karmel, ale to piwo trąci alkoholem, który praktycznie zabija wszystkie inne zapachy. Poza tym nie byłem w stanie nic innego wyczuć dopóki nie zacząłem pić i w późniejszej fazie ogrzewać. 

Smak.
Tutaj już czuć że jest to IPA bo pojawia się wyraźna goryczka. Uderza naprawdę mocno, jednak jest ona dość nieprzyjemna, i w mojej ocenie  drażniąca, chwilę po przełknięciu czuć tylko gorycz, która utrzymuje się bardzo długo i pali w gardło. Alkohol trochę słabo zamaskowany jak na piwo 6%. Jest ono dość dobrze pijalne z powodu niskiego nasycenia, nie czuć prawie w ogóle bąbelków.

Zapach 2.
Specjalnie po kilku łykach odstawiłem żeby się ogrzało, dałem mu chwilę żeby jeszcze mogło się obronić. To był dobry pomysł, ale nie ze względu na samo piwo, ponieważ pierwszy raz udało mi się rozpoznać: najpierw metaliczność, a później delikatne masełko. Daję sobie uciąć (yyy) małego palca u prawej ręki że po teście z wąchaniem na nadgarstku czułem atrament i gwoździe, co znaczy że wina metaliczności nie pochodzi z chmielu, a z jakiegoś materiału użytego w produkcji. Natomiast zaraz po (po ówczesnym chwilowym pobełtaniu w pokalu), dało się poczuć coś co od razu skojarzyłem z mitycznym diacetylem, którego pierwszy raz było mi zaznać. Od razu poznałem. Jestem przekonany w 99% że to było właśnie to, i jestem z tego faktu niesamowicie zadowolony.

Ogólne wrażenie.
Cieszę się że je wypiłem, bo co prawda nie należało ono do najprzyjemniejszych, ale przyniosło dużo pozytywnych i nowych odczuć. Trochę nie wstrzeliło się w moje kryteria smakowe poprzez ten alkohol w zapachu, jednak nie jest to złe piwo. Sięgnę po nie jeszcze, ale z czystej ciekawości co do sposobu produkcji i jakości kolejnych warek.

Ocena.
5/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz