sobota, 14 stycznia 2017

Olimp: Bacchus & Tanatos



Olimp jak to Olimp, miewał wzloty i upadki. Wielokrotnie wypuszczali piwo bardzo dobre (np. Panakeja), żeby za chwilę uwarzyć coś mega słabego. Bardzo dobrze za to zapamiętałem Hadesa, czyli imperialnego stouta warzonego z dodatkiem papryczek chilli. Ostatnio pojawiły się dwa piwa, właśnie w tym stylu. No i jak to ich nie kupić i przytulić?


W Olimpie się trochę pozmieniało. Zarówno zmienili miejsce warzenia, jak i jakiś czas temu zmienił się główny piwowar. Aktualnie stery przejął Łukasz Szynkiewicz, znany do niedawna jako piwowar domowego browaru Absztyfikant, a aktualnie już kontaktowego browaru rzemieślniczego Absztyfikant. Czyli jedzie na dwa baty. No ale kto mu zabroni? Dopóki piwa będą smaczne, to raczej nikt.


Bachhus jest imperialnym stoutem do którego dodany został moszcz z winogron. O ile się nie mylę, jest to pierwsze w Polsce piwo z takim dodatkiem. Jestem niezwykle ciekawy co on wniesie, podejrzewam więcej nut cierpkich, kwaskowatych oraz naturalnie - winnych.
Tanatos za to jest uwarzony z dodatkiem słodu whisky. Czyli będzie torfik. Liczę, że nie będzie przegięty, bo tak naprawdę nie piłem do tej pory żadnego risa z delikatnie zaznaczoną torfową wędzonką, Zazwyczaj były to mocarze zabijające aromatem bitumicznym.
Oba piwa nalane są do pojemności 300ml. Dlaczego? Nie rozumiem tego. Piwa wyszło finalnie tak mało że trzeba było zmniejszyć pojemność na pojedynczą butelkę? Maszyna nie leje porządnie do 0,33l? Innego wytłumaczenia nie widzę. Bo raczej nie chcieli zrobić klientów w konia, że jak naleją mniej do jednej butelki, to dzięki temu co dziesiątą butelkę, jedenasta będą mieli gratis. Nie widzi mi się to.


Bachhus
Wine RIS
25°Blg, alk. 9.5% obj.

Nalewa się czarny płyn, z rubinowymi refleksami, niespecjalnie gęsty. Piana jest tęga, zbita, bardzo drobnopęcherzykowa, i w powolnym tempie opada. Fajnie.


Bardzo ładnie to pachnie muszę przyznać. O ile piwo się ogrzeje. Bo w sumie to otworzyłem je nieco zbyt zimne, i trzeba było czekać. Pierwszy niuch to sos sojowy, co troszkę może dziwić przy w sumie nieco świeżym piwie (w ciemnych mocnych piwach, aromat sosu sojowego pojawiać się może już po kilku miesiącach leżakowania, kiedy piwo powoli zaczyna się utleniać), ale jest na tyle subtelny że pasuje. Nieco w tle intensywna dawka paloności, no nawet wpadająca już w delikatny tytoń, który z kolei łączy się z gorzką czekoladą i podobnie gorzkim kakao. Nieco w tle obecne są nuty orzechowe i biszkoptowe, a całości dopełnia minimalny aromat suszonych czerwonych winogron, lub żurawiny. Naprawdę bardzo kompleksowo.

Sam aromat zwiastował mi dużo bardziej słodkie piwo. A tutaj gorzkie kakao i paloność dominują. Piwo jest treściwe, choć nie oleiste. Bardzo dobrze nasycone, minimalnie, dzięki czemu piwo sprawia wrażenie trunku wybitnie deserowego. Bardzo fajnie że ciągle obecne są akcenty ciasteczek maślanych i biszkoptów. A co z tymi winogronami? Są wyczuwalne dopiero na finiszu, jako subtelna kwaśność i cierpkość. Nie jest to kwaśność pochodząca od zakażenia czy od użycia słodów barwiących i można to łatwo odróżnić. Piwo jest dosyć dobrze ułożone, alkohol prawie w ogóle nie jest wyczuwalny, no może po maksymalnym ogrzaniu zaczyna nieco drapać w gardło. Złożony, niestandardowy imperialny stout, bardzo smaczny.

7.5/10


Tanatos
Whisky RIS
27°Blg, alk. 10% obj.

Prezencja i nalewanie identiko jak w Bachhusie. Z tym że konsystencja może nieco gęstsza.


Spodziewałem się torfowej bomby, a tutaj pozytywnie się zaskoczyłem. No ale uściślijmy. Ewidentnie czuć że użyty został słód wędzony torfem. Jednak na całe szczęście nie bombarduje nas aromat palonej instalacji i gorącego asfaltu, jest on przyjemnym uzupełnieniem zapachu gorzkiej czekolady, i całej masy wanilii i marcepanu. Ciężko mi uwierzyć, jak udało im się uzyskać tak intensywne aromaty. Piwo w zasadzie można tylko i wyłącznie wąchać. Po całkowitym ogrzaniu dochodzi jeszcze aromat biszkoptów. No kurde, zaskoczyłem się pozytywnie.

Po pierwszym łyku uderzyła mnie solidna wytrawość. "Znowuuuu" pomyślałem. Jednak mój zmysł smaku znam dobrze, i pierwszym łykiem się nie sugeruję. Lubi sobie pogrywać skubaniec, często też robi mnie w konia. Tym razem tak było, drugi łyk już naprowadził całość na właściwe tory. Tanatos zdecydowanie idzie w "team słodyczka". Mnie to bardzo odpowiada, bardziej tężne piwa które są słodsze są po prostu lepsze, bo wtedy ma co kontrować ewentualny wysoki woltaż. Tutaj mamy jakieś 10%. Czuć? No fakt, może czuć, ale minimalnie. Na końcu języka, po wzięciu łyka. Po tym jak czekoladowa, mleczna słodycz, troszkę wędzonki, posmaku migdałów i wanilii zaleje gardło. Więc spoko, mi to bardzo odpowiada. I wydaje mi się, że Tanatos baaardzo dobrze się może zestarzeć. Bo minimalne tylko utlenienie może sporo dać temu piwu. Może nie jest jakoś niesamowicie gęste, jednak i tak zrobiło na mnie wrażenie. Podobnie jak cały browar Olimp, tymi dwoma mocarzami. Chylę czoła, bo lubię być w taki sposób zaskakiwany. Good job.

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz