środa, 28 grudnia 2016

Deer Bear: Vermont IPA & Chocolate Factory



Nowych browarów część dalsza. Od jakiegoś czasu dosyć duży szum zrobił się nad browarem Deer Bear, kontraktowcem warzącym w Wąsoszu. Wszystko to za sprawką gose, które wielu okrzyknęło najlepszym polskim gose. Po takiej rekomendacji postanowiłem się szerzej przyjrzeć temu browarowi, a święta to dobry moment żeby dać im szansę.
Chciałem napisać, że browar jest nowym graczem na polskiej scenie, ale dobrze że sprawdziłem co nieco, bo nieźle bym się ośmieszył. Grzegorz Durtan, główny piwowar, warzy piwa dla jelenia-niedźwiedzia już ponad rok! Browar obchodził niedawno swoje 1 urodziny, gdzie zaprezentował między innymi portera bałtyckiego uwarzonego w oparciu o recepturę piwowara domowego. Cieszy mnie niezwykle, że jest kolejny browar spełniający marzenia piwowarów amatorów, o uwarzeniu własnego piwa na dużych garach. Tak trzymać! Dodatkowo w internetowym sklepie twójbrowar można kupić zestaw surowców, i samemu uwarzyć sobie identyczne piwo z tej serii (to znaczy na razie tylko porter). No obłęd!


Dziś na tapetę wezmę 2 piwa. Niestety nie udało mi się dorwać popularnego gose, ale nie mam co narzekać. Vermont IPA i mleczny stout leżakowany na rzekomo ogromnych ilościach ziaren kakaowca. Mnie nie trzeba dwa razy namawiać, szczególnie patrząc jak ładnie etykietki mnie do siebie wołają ze sklepowej półki.


Vermont IPA (Piwowar domowy)
Vermont IPA
14°Blg, alk. 5.6% obj.

Vermot IPA powinna mieć to do siebie, że poza mętną zawartością, piwo powinno być kremowe, i niezwykle soczyste chmielowo. Kolor się zgadza, chociaż apetyt rośnie w miarę jedzenia i chciałbym mieć trunek jeszcze bardziej mętny. No ale nie ma co narzekać. W przeciwieństwie do piany, która powstaje szybko, i równie szybko zanika.

Przy powąchaniu czuję zawód. Mam wrażenie że piwo jest przepasteryzowane, bo oprócz dosyć intensywnego aromatu chmieli amerykańskich, objawiających się głównie zapachem owoców tropikalnych czuć charakterystyczny tostowy aromat, który prawdopodobnie pochodzi od pasteryzacji, a właściwie to od niewłaściwie przeprowadzonego procesu pasteryzacji. Wielka szkoda, bo podejrzewam że wersja lana, która tego procesu uniknęła musiała świetnie pachnieć, patrząc jak fajnie, pomimo wady powyżej to wygląda tutaj.

No, chmielowej soczystości odmówić piwu nie można. Dodatek płatków owsianych zrobił swoje, dzięki czemu mamy trunek pełny, i fajnie śliski na języku. Z cielistości można być zadowolonym, piwo pije się naprawdę dobrze, i sprawia wrażenie mocno pijalnego. Chmielu nie żałowano, nie brakuje po raz kolejny posmaków od owoców tropikalnych (dominuje lekko przejrzały ananas), a w późniejszej fazie także i cytrus się pojawia. Goryczka jest intensywna, lecz krótka, chce się sięgać częściej po szkło i brać kolejny łyk. Niestety ten tostowy posmak także minimalnie czuć w smaku. No ale póki piwo się dobrze pije to można to pominąć prawda?

6.5/10


Chocolate Factory
Chocolate Milk Stout
16°Blg, alk. 5.9% obj

Kojarzycie takie gorące czekolady jakie się kupowało w kawiarniach, po wierzchu posypane jeszcze kakao? Tak to pachnie. Jak gorąca czekolada. Ziarna kakaowca wprowadziły wręcz całe morze aromatów czekolady w płynie. Pachnie to nieziemsko słodko i intensywnie, można by się nawet pokusić o stwierdzenie że pachnie troszkę sztucznie, jakby dodane zostały do niego sztuczne aromaty. Niemniej fajnie że pod kakaową śrutą znalazło się miejsce dla ciasteczkowej słodowości, i subtelnej nuty tytoniowej uzupełniającej całość. Póki co jestem zadowolony.

Spodziewałem się słodkiego, i ciężkiego ulepku,a dostałem świetnie pijalne (lecz deserowe) piwo. Ale po kolei. Aromat co prawda zwiastuje ogromną słodyczkę, lecz nie jest ona mimo wszystko tak zaklejająca. Występuje ona w postaci (tak, znowu) gorącej czekolady. Intensywna, mleczna czekolada, słodkie kakao Nesquick, płatki śniadaniowe Chocapic. Na finiszu muśnięcie słodkiego, czekoladowego mleka. Czy jednak jest to ulepek? Absolutnie nie. Słodycz jest niezwykle wysoka, ale powiedzieć że piwo jest przesłodzone to mit. Osobiście uważam że pijalność jest bardzo wysoka, chce się brać kolejny łyk chociażby dla tego efekty gładkości, jaki zostaje po każdym łyku. Podoba mi się. Po czasie jednak wpływ ziaren kakaowca na piwo wydawać się może nieco przytłaczający. No ale wypicie całej butelki dla mnie osobiście nie stanowiło problemu. Nawet przegryzałem sobie w międzyczasie batonika WW.

7/10

Deer Bear pozostawił po sobie dobre wrażenie. Nie ukrywam, w przyszłości bardzo chętnie będę sięgał po ich piwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz