poniedziałek, 5 września 2016

Browar 100 Mostów: Rye RIS, Rye RIS Bourbon & Raspberries


Browar 100 Mostów swojego imperialnego stouta wypuścił na rynek już jakiś czas temu. Piwu trochę się dostało, szczególnie z powodu zbyt mocnej alkoholowości. No ale jak wiadomo z risami to nie problem. Impulsem do spróbowania wersji zwykłej, było pojawienie się w sklepach wersji niezwykłej.


Żytni ris został nie tylko leżakowany w beczce po burbonie, a dorzucono doń także maliny. To już drugie w Polsce podejście do takiego 'kombinowania'. Pierwsi byli chłopaki z Kingpina, gdzie ichniejszy Turbo Geezer zostal leżakowany w takim samym schemacie (bourbon + maliny).





Rye RIS


Pachnie bardzo klasycznie i risowo. Czyli gorzka czekolada, złamana kakaem i alkoholem, w tym przypadku bombonierka z alkoholem. Żyto nie jest jakoś specjalnie wyczuwalne póki co, co jest trochę dziwne. Chyba że zostało użyte wyłącznie w ilościach homeopatycznych do podbicia treściwości.

Chyba jednak nie, piwo wyobrażałem sobie zdecydowanie bardziej gęste. No bo jak widzisz że coś jest risem, a w dodatku żytnim to nie można sobie nie robić nadziei. Ale wracając do samego piwa, to poza nieco skąpą teksturą, jest to smaczne piwo. Powtarzają się motywy kakaowe, i na myśl nasuwa mi się coś innego: trufle. Wiecie, nie te drogie (bo takich nigdy nie jadłem), tylko czasem można je kupić zapakowane jak bombonierka. Efekt bardzo gorzkiej czekolady stawia piwo raczej pon stronie wytrawności niżby słodyczy, jednak na szczęście piwo nie jest wytrawne do granic możliwości dzięki nieprzesadzonej paloności oraz goryczce. Przy ogrzaniu wychodzi trochę alkohol, co jest wyczuwalne aczkolwiek nie przeszkadza. Bardzo klasyczny ris, wypity ze smakiem.

7/10


Rye RIS Bourbon & Raspberries BA

Wygląd i nalewanie identiko co w poprzednim przypadku. Różni się jedynie minimalną ilością malin na dni, które przez przypadek wlałem do szkła.

Aromat mnie mooocno zbił z tropu. Otworzyłem piwo zimne i... pachnie jak syrop malinowy. I to taki mega słodki, sztuczny skoncentrowany syrop malinowy. No cóż, tego się nie spodziewałem.
Dałem piwu się trochę ogrzać, i to był strzał w 10, bo tylko kilka stopni wystarczyło żeby zapach zmienił się diametralnie. Ten początkowo ostry owocowy zapach solidnie usunął się w tył, ustępując aromatom beczki. Nie jest to coś co powala, nie pachnie jak destylat, a nawet powiedziałbym że jest on bardzo nikły. Ale wyczuwalny. Wanilia i mokre drewno zdecydowanie można wyodrębnić. Reszta to gorzka czekolada, kakao i ciemne słody, takie jak w wersji podstawowej. Sporo się dzieje!


Smaczne to, ale bardzo mało risowe. Piwo wydaje się jeszcze bardziej wodniste niż wersja podstawowa. Z tym że należy wziąć pod uwagę fakt iż piwo było jeszcze trzymane w beczce! A jak wiem z doświadczenia to często tak się dzieje. Na szczęście efekt beczki w smaku to rekompensuje. Wanilia jest subtelna, pod nią czuć także mokre drewno. Nie sposób tego nie zauważyć. Kakaowa pełnia i w tym przypadku objawia się dopiero po chwili. Dzięki dodaniu malin, ta wersja wydaje się być nieco kwaskowa, lecz oczywiście nie kwaśna.
Nie można powiedzieć iż to piwo nie jest bogate, bo jak sami widzicie bardzo dużo się tutaj dzieje. Jednak całość jest w moim odczuciu nieco niedopracowana. Liczę jednak iż eksperyment w przyszłości zostanie powtórzony bo potencjał jest spory.



8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz