poniedziałek, 21 marca 2016

Perun: Bafomet


Browar Perun jakoś specjalnie nie zawładnął moim sercem. Po pysznej Nocy Kupały, nastąpił chwilowy spadek formy, i po kilku wpadkach dałem sobie spokój. Raz że się trochę zraziłem a dwa że zbyt dużo jest na rynku wszystkiego, i trzeba niektóre pozycje jakimś algorytmem odrzucać. Jednak kiedy pojawia się ris 25 Plato, to takiego cymesa już raczej przegapić nie można.


Jeśli mnie pamięć nie myli, to właśnie poprzedni "farbowany" ris od piwowara Adama Czogalli wywołał tę internetową powódź i zalew spekulacji i komentarzy. Kraina Welesa miała 19 stopni ekstraktu, i według niektórych to było zbyt mało aby piwo można było nazwać mianem imperialnego stoutu. Ja się do tego aż tak nie ustosunkowuję, bo po to są widełki stylu (w tym przypadku zaczynające się od 18,2), aby z nich korzystać. To że coś ma niewiele więcej, oczywiście dalej jest risem, i jedyne co można powiedzieć to to, że nie robi aż takiego wrażenia jak na przykład 24°Blg. Koniec kropka.



Adam chyba stwierdził że pstryknie w nos wszystkich narzekaczy, i wypuścił na rynek już prawdziwego potwora o ekstrakcie 25 stopni. No i fajnie, teraz już nikt się nie doczepi. Słyszałem ze piwo jest bardzo mocno waniliowe, co uzyskane było z dodania wanilii. Jeśli to prawda, to musiało jej pójść bardzo dużo, gdyż jest to dodatek nieco wredny, i aby było coś czuć trzeba dać jej dużo więcej niż mniej.
Co oczywiste i co widać od początku, jest to trzecie, i wydaje mi się że ostatnie piwo z serii piw stworzonych dla zespołu Behemoth.




Bafomet
Russian Imperial Stout
25°Blg, alk. 11,6% obj.

Przelewa się jako niezwykle czarna ciecz, jednak przy delikatnym strumieniu można zauważyć rubinowe przebłyski. Tworzy się za to ładna piana, mocno zbita, i długo się trzymająca. Póki co książkowo.



Po tym co naczytałem się w internetach to aromat miał powalać wanilią, i być czymś niesamowitym. No i szczerze mówiąc, ta wanilia jest chyba trochę przehajpowana, bo nie uderza aż tak bardzo w nozdrza. Nie mówię że nie jest wyczuwalna, bo jest, jednak nie w takim stopniu jak się spodziewałem. Jednak na szczęście poza wanilią, dzieje się tutaj dużo rzeczy. Całość pachnie niezwykle przyjemnie, bo przewala się cała masa czekolady. Czekolada jest intensywna, przewija się w ogromnych ilościach, z czasem przechodząc w solidne gorzkie kakao. Pojawia się też aromat, którego nie potrafiłem zdefiniować jednak po czasie pojawiło się gromkie "wiem"! Murzynek. Takie ciastko w sensie. He he. Aromat pieczonego ciasta czekoladowego. Coś pięknego. Obecna jest także nuta likieru kawowego, sugerująca wyższy woltaż. Fajnie to się zgrywa z całością. Chyba faktycznie będzie pysznie.

Paaaanie, jakie to jest dobre! Muszę się przyznać że nie spodziewałem się aż tak smacznej rzeczy po tym piwie. Tymczasem śmiało można powiedzieć że wgniata ono w fotel, dosłownie. Murzynkowe akcenty także i w smaku są obecne, jednak moc gorzkiego kakao przejmuję pałeczkę. Miesza się ono z kawowymi, wytrawnymi posmakami, a powiedziałbym że nawet momentami wpada w słodkie, laktozowe nuty. Po wzięciu łyka przez moment staje się słodkie, żeby po chwili ustąpić znowu wytrawnym kakaowym posmakom, i w końcu dochodzącej do głosu chmielowej goryczce. Całości towarzyszy posmak czekoladek z rumem z bombonierki jakie zazwyczaj dostajecie od ciotek na imieniny. Mnie to odpowiada. Piwo jest dosyć treściwe, jednak gęstym nazwać go nazwać nie można. Przyjemnie się spożywa, a alkohol jest dalej fajnie ukryty. To znaczy jest wyczuwalny, jednak nie łamie języka, nie drapie w gardło, a jedynie przyjemnie rozgrzewa z brzuchu. No i wgniata w fotel, bo po wypiciu butelczyny nie chce się wstawać.
Dobra robota. Bardzo dobra robota.
Odważę się powiedzieć, że to na ten moment top 5 polskich risów.

9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz