sobota, 2 stycznia 2016

Najlepsze Polskie piwa 2015


Rok 2015 bezpowrotnie minął, a wraz z nim kupa porządnie uwarzonego piwska. Pewnie każdy ma w głowie jakiś swój ranking piw które w tym roku wyjątkowo mu zasmakowały, ja więc także chciałem podzielić się moim zdaniem na ten temat z wami. Wybrałem kilka sztuk, piłem w tym roku wiele piw dobrych, ale tutaj wrzucę te, które były absolutnym topem, i najbardziej zapadły mi w pamięci.



Browar Kingpin: Geezer


Browar który na czele z blogerem- Michałem Kopikiem szturmem wjechał i na stałe zadomowił się w czołówce polskiego kraftu. Jednym z pierwszych piw był Geezer. FES (foreign extra stout, czyli coś pomiędzy lżejszym stoutem a stoutem imperialnym) warzony z dodatkiem wanilii burbońskiej, laktozy, kawy espresso oraz leżakowany na płatkach dębowych whisky okazał się piwem niezwykle bogatym. Pijąc pierwszy raz, nie mogłem wyjść z podziwu, że wszystkie powyższe dodatki są pojedynczo wyczuwalne. Każde. A to się zdarza wyjątkowo rzadko, że w finalnym efekcie dostajemy to, na co się nastawiamy. Nie taki lekki woltaż, bo 6,4% a zawsze piło mi się je wyjątkowo lekko i przyjemnie. To piwo to już klasyka moi mili, tym bardziej że praktycznie nie natrafiłem na słabą warkę tego piwa.

Bazyliszek: WWA


Wszelakie stouty warzone z użyciem dużej ilości słodów whisky zawsze powodowały uśmiech na mojej twarzy, i zaproszenie do spróbowania. To tamtej pory Smoky Joe był dla mnie wzorem, co prawda złapał kilka wpadek, ale dalej był wzorem. Do momentu spróbowania WWA. To piwo omamia nas totalnie torfowymi posmakami w ilościach niebotycznych. Etykieta prezentuje syrenę (takie auto) która z pieskiem opon sunie po drodze. Tam powinni być dorysowani także panowie kładący asfalt lub papę na dach, a w tle powinny rosnąć drzewa kakaowca. Tyle się dzieje w tym piwie. I nie przesadzam, bo miałem okazję pić to piwo lane kilka razy, i zawsze szedłem do pubu z nastawieniem spróbowania właśnie tego, konkretnego egzemplarza. Jak dla mnie numer 1 piw torfowych w PL w tym momencie.

Piwne Podziemie: Akka Dakka Blakka



Mistyczna wersja ciemnej ipy, która smakuje jak jasne piwo teoretycznie nie istnieje. Teoretycznie, bo zawsze coś było na rzeczy, jakaś czekoladka czy delikatna paloność która to zaburzała. Jednak to piwo z Piwnego Podziemia było prawdopodobnie najbliżej ideału. Kiedy pierwszy raz miałem okazję próbować tego piwa, to oszalałem. Potężny, intensywny, zabijający cytrusowy aromat i praktycznie żadnych ciemnych znaczników w smaku. A do tego niziutki ekstrakt, trochę przewyższający 11°Blg, i wręcz doskonała pijalność, piwo gasiło pragnienie lepiej niż niejedno gose. Żeby nie skłamać, w tym roku piłem to dwucyfrową ilość razy, ale i tak nie udało mi się zrobić zdjęcia.

Browar Lotny Trzech Kumpli: Califia


IPA w stylu west-coast, czyli bardzo wytrawna i pieruńsko nachmielona. Pita przeze mnie pierwszy raz wyrwała mnie totalnie z butów, nie wiedziałem co się dzieje, i był to szok typu spróbowanie czegoś na amerykańskich chmielach przez osobę pijącą do tej pory wyłącznie korpolagery. Nieprawdopodobnie cytrusowy aromat, rześki, i intensywny tak bardzo, że można było go wyczuć zanim barman postawił szklankę przede mną. Gorzkie jak cholera, ale z niezwykle przyjemnym, grejpfrutowym finiszem. Pierwszą szklankę wypiłem chyba w 10 minut, takie to dobre!

Pracownia Piwa: Mr. Hard (Whisky barrel aged)


Najlepszy polski barley wine został wlany do beczki po whisky. I co z tego wyszło? Coś absolutnie nieprawdopodobnego. Pierwszy raz miałem okazję spróbować go na festiwalu piwa w Warszawie, na którym miałem przyjemność lać owe piwo. I chyba dzięki temu udało mi się go wtedy spróbować, bo kolejka zrobiła się astronomiczna, a piwo skończyło się w 15 minut.
Nie dość, że baza jest genialna, to tutaj posmaki beczki po whisky przejęły lwią cześć tego piwa. Pachniało to naprawdę szlachetnym, ciężkim destylatem, pojawiało się mnóstwo aromatów i posmaków mokrego drewna, a całość dopełniał świetnie ułożony alkohol. Klasa!

Artezan: Samiec Alfa (Bourbon barrel aged)


Prawdopodobnie najlepsze polskie piwo jakie piłem do tej pory. I nie, nie mówię o tym dlatego że wszyscy mówią, bo miałem okazję je próbować już na samej premierze, czyli również na festiwalu w w Warszawie. Aromat był obezwładniający, szokujący, i genialny. Mnóstwo szlachetnych alkoholowych nut przeplatało się z waniliową beczkową nutą. Całości towarzyszyło niesamowite gęste, czekoladowe ciało. Świetnie zamaskowane 11% alkoholu, zdradzieckie jak jasna cholera. Jednocześnie chciało się brać następny łyk, i jednocześnie było szkoda brać następny łyk, pychotka!

Browar Szałpiw: Riberium Nigrum Arcanum


Szały w tym roku pojechały po bandzie, szykując w sumie aż 7 wersji swoich kwaśnych piw. Każdy o smaku innego owocu. Jednak jeden z nich, konkretnie to wersja z owocem czarnej porzeczki okazała się najlepsza. Kiedy pierwszy raz próbowałem go, a było to również w Warszawie, byłem w szoku że to jest takie pyszne. Motyw porzeczki był zdecydowanie nie do podrobienia, dosłownie jakbyśmy właśnie rozgryzali rzeczone owoce między zębami. Całości towarzyszył kwasek, a w zasadzie to kwas; mogłem odnieść wrażenie, iż było to jedno z najbardziej kwaśnych piw jakie przyszło mi pić, jednak i ciało trunek ten miało niezłe. Ten zawodnik to taki cichy zabójca, piło się go jak soczek, a alkoholu miał on prawie 6%. Świetne piwo, klasa światowa, brawo!

Browar Haust: Nessie


Wee heavy to w naszym kraju dosyć mało popularny styl. Coś takiego pomiędzy lekkim scotch ale, a mocnym alkoholowo barley wine. Ciężko zatem tak naprawdę znaleźć odnośnik, jednak ten wyrób z browaru restauracyjnego Haust z Zielonej Góry zrobił na mnie spore wrażenie. Mocna słodowa podbudowa, gdzie przewijało się także trochę zapachów słodu wędzonego torfem. Piwo w smaku okazało się niezwykle pełne i treściwe, karmelowe aczkolwiek nie słodkie. Fajna odskocznia i coś czego na co dzień się nie pija. Szkoda że pojawiła się tylko jedna warka w tym roku, może doczekamy się również wersji 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz