sobota, 4 lipca 2015

Omnipollo, Hypnopompa



Szlag mnie trafia, bo akurat jak przyszły upały to ja nie mam nic lekkiego do picia. W lodówce same 9-cio procentowe potwory, a żadnego wita, żadnej apy ani pszenicy. Tragedia. Jak już nie ma czym ugasić pragnienie, to należy załadować się procentami. Imperialny stout, warzony ze słodkimi piankami marshmallows ze szwedzkiego browaru Omnipollo wydaje się być fajnym pomysłem.


Na całą warkę poszło 100kg pianek marshmallows. Na pewno kiedyś je jedliście, nie wierzę że nie. Liczę zatem że piwo będzie słodziutkie. Tym bardziej, ze w składzie znalazła się jeszcze wanilia pochodząca z Tahiti. Czy będzie to dobre połączenie? Musi być.

Na stronie szwedzkiego browaru, znajdziemy informację iż samego piwa są jeszcze dwa warianty: jeden ze złotym kapslem był leżakowany w beczce po bourbonie, a te z zieloną naklejką dojrzewały w beczkach po koniaku. Ale to musi być dobre. Prawdopodobnie tamtych wersji nie dostaniemy, gdyż podstawowa Hypnopopompa jest spotykana niezwykle rzadko. No ale dobrze na początku poznać bazę, aby w ewentualnej przyszłości posmakować kombinacji co nie?


Hypnopompa
Imperial Stout (z dodatkiem pianek marshmallows i wanilii z Tahiti)
alk. 11% obj.

Czarne, gęste, z delikatną pianą. Budzi grozę.

Szczerze mówiąc nie wyczuwam kompletnie tych pianek w aromacie. Po użyciu ich w takich ilościach spodziewałem się ich wyraźnego profilu, a tu lipa. Podobnie jak wanilia, nic z tych rzeczy. Pianek nie ma, ale pachnie bardzo ładnie. Mnóstwo kakao, palonego jęczmienia, oraz spora dawka alkoholu. Aromat już wiele mówi: piwo nie będzie utrzymane w słodkich klimatach. Zapowiada się wytrawna bomba.


Kurczę, trochę jestem zaskoczony. Po aromacie spodziewałem się solidnej porcji paloności, aż wykręcającej mordę, oraz mocnego uderzenia alkoholu, tymczasem to piwo jest... za dobrze zbalansowane. Nie jest zdecydowanie za bardzo palone, choć aromaty ciemnych słodów dominują. Głównie w postaci kakao oraz deserowej czekolady. Co ważne odnotowania, w smaku wanilia już jest odczuwalna, jako lekka słodycz na finiszu. Co dziwne, piwo posiada lekki posmak orzechów laskowych, co w sumie mi odpowiada. Alkohol jest wyczuwalny, aczkolwiek nie rzuca na kolana swoją mocą, jest fajne ułożony i jedynie daje o sobie znać. Piwo nie jest wybitnie degustacyjne, wbrew pozorom szybko się je pije, co tym bardziej mnie zaskoczyło ponieważ jest niezwykle pełne i treściwe. Gęste jak cholera.
Jedynie przy ogrzaniu, piwo nabiera dziwnego, mocno brzeczkowego posmaku. Kto próbował piwa jeszcze przed fermentacją będzie wiedział o czym mowa.

Pomimo braku smaków wspomnianych pianek, jest to bardzo dobry przykład jak powinien smakować imperialny stout. Wszystko na swoim miejscu, wszystko bardzo fajnie współgra. Daję okejkę.

8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz