wtorek, 8 grudnia 2015

Lervig: Barley Wine Bourbon BA


Generalnie bardzo lubię piwa w stylu barley wine. W sumie to odważę się powiedzieć, iż jest to mój ulubiony piwny styl, i staram się próbować praktycznie każdą pozycję jaka pojawia się na rynku. Jednak do tej pory, nie potrafiłem tak naprawdę wybrać jednego piwa, które uważałbym za najlepsze wino jęczmienne w swoim stylu. Aż do teraz.


Generalnie ta sztuka nie wyróżnia się jakoś znacznie na półce sklepowej. Bardzo klasyczna etykieta, zaciekawia dopiero napis 'aged in bourbon barrels'. BW leżakowany w beczce po bourbonie? Kurde bela, brzmi to srogo. Cena również całkiem przystępna, zamyka się poniżej 25zł. Za piwo leżakowane w beczce i to takiego woltażu jest nieźle. No więc bez dłuższego zastanowienia nabyłem.

No i szczerze mówiąc jak wsadziłem do lodówki to o nim zapomniałem. Dopiero po upływie jakichś 2 miesięcy otworzyłem, tak po prostu, bez głębszego przygotowania do niego. No i to był błąd, że nawet nie nastawiłem się na to, co mnie czeka. Nawet zwyczajnie nie szukałem opinii o nim w internecie, a okazało się że to 21 barley wine na świecie według ratebeera. Srogo. Ale co do samego piwa...



Lervig Aktiebryggeri
Barley Wine (Bourbon BA)
alk. 13% obj

Już przy nalewaniu widać że w sumie nie wygląda jak taki typowy barley wine. Kolor jego nie jest rubinowy, a bardzo ciemny, z jedynie lekkimi czerwonawymi przebłyskami. Tworzy się za to pięknie zbudowana piana: niezwykle drobne pęcherzyki powietrza delikatnie pną się i piętrzą wraz z nalewaniem, tworząc zbitą, i trwałą bryłę. Niestety dosyć szybko opadającą. Niezwykle książkowo i doskonale.

A aromat... Aromat jest obezwładniający. Wręcz złoty... Cala masa likierowej słodkości przeplata się z mega słodkim aromatem wanilii, który wynikł z użycia beczki po bourbonie. Zdecydowanie wyraźny jest alkohol, ale nie przeszkadza. Sprawia jednak wrażenie alkoholu niezwykle szlachetnego. Pralinki z alkoholem, daktyle i nasączone w alkoholu rodzynki tylko dopełniają całości tego genialnego aromatu. Aromatu, który (co rzadko spotykane) wydaje się wręcz gęsty. To będzie sztos. Już na tym etapie można to śmiało stwierdzić.

Pomimo bardzo szybko zanikającej piany, piwo nie jest wcale tak słabo nagazowane. Fakt, ilość gazu jest minimalna, jednak dzięki temu piwo jest niezwykle degustacyjne. Tak powinno być. Niezwykła jest tekstura tego Lerviga: oleiste, wręcz tłuste, i niezwykle pełne piwo. Przy pierwszym łyku można odnieść wrażenie ze jest dosyć agresywne: przełyk atakuje dosyć konkretna goryczka i lekko gryzący alkohol. Ale to tylko złudne, pierwszy łyk zawsze jest zaskakujący, więc dajmy mu chwilę. Wraz z ogrzaniem staje się coraz pyszniejsze. Nieprawdopodobnie pyszniejsze. Alkohol się wygładza, podobnie goryczka która jest intensywna, jednak taka bardzo 'smooth', subtelna. Zaczynają wyłazić na wierzch posmaki mokrego drewna. Beczka działa. Do głosu zaczyna dochodzić wanilina, szlachetny alkohol, oraz posmaki typowe dla szlachetnych mocniejszych trunków. Można to posmakować dopiero po ogrzaniu. Poza tym, charakterystyczny jest posmak fig, i daktyli. Piwo jest słodkie i wyklejające. Usta się kleją jak cholera, co można zdecydowanie uznać za zaletę. No i nie zamula. To właśnie odróżnia ten najlepsze wina jęczmienne, ta wszechobecna, lecz nie zaklejająca słodycz. Alkohol, który początkowo mi delikatnie wyłaził, teraz już jest totalnie niewyczuwalny. Świetnie się skomponował z całością.

Przykład piwa doskonałego i kompletnego. Zdecydowanie najlepsze piwo w tym stylu jakie przyszło mi pić.

10/10





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz