wtorek, 20 grudnia 2016

Browar Golem: Lilith (Imperial Stout)


Jak tylko Lilith pojawiła się na rynku to można było odnieść wrażenie że z miejsca stała się piwem kultowym. Dlaczego? W sumie to wszyscy którzy wypowiadali się o tym piwie, wypowiadali się wyłączenie pochlebnie. A jeśli tak mówią, to aż żal nie spróbować prawda?



Lilith została uwarzona przez browar Golem, który swą siedzibę ma w Poznaniu, a warzy kontraktowo w browarze Kamionka. Browar tworzy trzech chłopaków, piwowarów domowych i od samego początku zaczęli stawiać na hebrajskie nazwy swoich piw. Browar powstał w 2016 roku, i do tej pory zaserwował nam 10 piw.
Lilith jest jednym z najświeższych wypustów. I podobno już na starcie miażdży konkurencję, jest także przez wielu stawiana w czołowej trójce wśród polskich imperialnych stoutów. I to pomimo młodego wieku, z tego co mówiono na PTP minęły (w tym momencie) 4 miesiące od uwarzenia. No cóż, zobaczmy czy to prawda czy brednie.


Lilith
Imperial Stout
24°Blg, alk. 10% obj.

Nalewa się niezwykle czarny płyn, bez jakichkolwiek rubinowych przebłysków. Nasycone minimalnie, dzięki czemu tworzy się piana która dosyć szybko się niweluje.

Może i mam lekki katar, ale i tak czuję wszystko pięknie i wyraźnie. I już na tym etapie mogę potwierdzić fakt, iż to piwo będzie się pięknie starzało. Potęga słodowości i mnogość ich ilości zapowiadają dobre piwsko. Cała masa ciemnej czekolady, gorzkiego kakao i takiej mocnej do bólu, kwaśnej czarnej kawy. No i już tu można stwierdzić że słodko nie będzie, bo właśnie owy kwaskowy posmak sugeruje nam iż ciemnych słodów użyto tu bez liku. Głupio byłoby nie wspomnieć o chmielu, którego jest cała masa. Czuć je bardziej ziołowo niż cytrusowo. Na samym finiszu i po ogrzaniu wyodrębniła się wyraźna nuta orzechowa, jak dla mnie kojarząca się najbardziej z orzechami laskowymi. Mocno po ogrzaniu wychodzić zaczął alkohol, no ale wiecie...


Smak już jest totalnie bezkompromisowy. Piwo wydaje się być mocno cieliste, i tekstura jest dosyć pełna. Nagazowanie minimalne w stylu, co akurat kompletnie nie przeszkadza a wręcz plusuje. Ris zdecydowanie idzie w kierunku wytrawności, gorzkie kakao, gorzka czekolada, cała masa mocnej, kwaskowej kawy, oraz niespotykanie wysokie odczucie popiołowości i wytrawności. Do tego dołącza się niezwykle wysoka goryczka chmielowa, idąca w stronę ziołową. Zalega ona dosyć mocno w gardle. Wrażenie zalegania łączy się zapewne z popiołowością wspomnianą wcześniej, i z wyczuwalnym alkoholem wspomnianym teraz. Choć to akurat nie jest problemem, bo piwo z czasem będzie tylko lepsze. No właśnie, będzie tylko lepsze bo na ten moment jest jak dla mnie zbyt młode, agresywne i nieułożone. Po czasie goryczka się ułoży i zmięknie, podobnie alkohol. Czego brakuje temu risowi? Głównie słodyczy. Nie ma kompletnie żadnej kontry dla wytrawnych posmaków, po których jeszcze uderza intensywna chmielowa goryczka. No niestety, ja nie jestem fanem pójścia w tą stronę przy imperialnych stoutach. Jednak wiadomo, to że nie smakuje mi, nie znaczy ze jest niedobre. Jak widać, jestem w zdecydowanej mniejszości ;)

7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz