sobota, 19 grudnia 2015

Browar na Jurze: Jurajskie Świąteczne


Ostatnie dwa świąteczne piwa, które opisywałem na blogu były pierwszym razem, kiedy przyszło mi je pić. No i w gruncie rzeczy nie wiedziałem czego mogę po nich oczekiwać. Jednak to piwo z browaru na Jurze miałem okazję próbować w zeszłym roku. Zapamiętałem je dobrze, ale dlaczego na blogu nie pojawiła się recenzja: nie wiem. Cóż, czas zatem nadrobić zaległości.


Piwo to nie jest takim typowym świątecznym wyrobem z przyprawami typu cynamon, imbir czy gałka muszkatołowa. Tutaj tego nie znajdziemy, jednak spotkamy się z ciekawszymi rzeczami: kakao, miodem gryczanym oraz chili. Piwo jest stoucikiem, które dosyć mocno odfermentowało, i w połączeniu z owymi dodatkami bardzo dobre współgrywa. Niepokoić może jedynie dodatek aromatu czekoladowego, mnie to tam szczerze mówiąc nie przeszkadza, natomiast wojownicy ducha kraftu mogą mieć swoje do powiedzenia.



Browar na Jurze
Christmas Ale
16°Blg, alk. 5,6% obj

Nalewa się z dosyć nikłą pianą. Postanowiłem jej trochę pomóc, i zrobiłem to tak nieudolnie że udało mi wykonać efekt kaskadowy, znany z piw nalewanych z pompy. Zabieg ten sprawił że utworzył się zbity kożuszek, który jak się okazało wytrzymał szczątkowo do samego końca. A samo piwo ciemne jak noc.


Już po pierwszym powąchaniu nie można zaprzeczyć, iż kakao zostało dodane w ilościach ogromnych. Toż to pachnie jak świeżo otwarta paczka słodkiego kakao! Aromat ten jest świetny, choć można to interpretować jako zapaszek trochę sztuczny, jakby organiczny. Może być to wywołane przez dodatek aromatu czekoladowego. Poza tym można spokojnie wyczuć aromat papryczek chilli: przynajmniej ja, jako osoba będąca wyczulona na kapsaicynę, wyczuwam ją w każdym stężeniu. Pralinka w płynie!

Przewidywalnie, kakaowy motyw w smaku gra pierwsze skrzypce. Piwo jest słodkie, nawet bardzo słodkie, a biorąc pod uwagę że dodany został miód gryczany, całość sprawia wrażenie słodkiej czekoladki z bombonierki. Fajnie że piwo jest nisko wysycone, sprawia to że pijalność tego trunku wzrasta niesamowicie. A co z papryczkami? Dają o sobie znać, jednak w bardzo fajny sposób. Fani ostrego żarcia będą na bank zawiedzeni, jednak dla mnie to wystarcza. Po kilku łykach, czuję w gardle przyjemne ciepło, a na ustach delikatne szczypanie. To uczucie jest naprawdę subtelne, i tak moim zdaniem powinna być w piwie odczuwalna papryczka. Ma być muśnięciem, a nie dominantem. Dobra robota!


8,5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz