środa, 4 lutego 2015

Piwna blogosfera się sprzedaje

www.pieniadz.pl

Załóżmy, że zastanawiałeś się kiedyś nad kupnem jakiegoś piwa. Trzymasz rękę na pulsie, i nie chcesz kupić kota w worku więc postanawiasz przeczytać opinię kilku na kilku blogach z góry wyszukiwarki. Nagle konsternacja, gdyż jeden z nich pisze że wylał do kibla, drugi że smaczne ale nie w stylu, a trzeci rozpływa się w zachwytach. Można pomyśleć są gusta i guściki. Owszem, tak może być. Jednak niektóre guściki tak naprawdę są kłamstwem, szytym grubymi pieniędzmi.


Jurek napisał kiedyś tekst, o współpracy browarów z blogerami. Ujął sprawę we właściwy sposób, zachęcam się zapoznać z jego wpisem. Tak jak zaznaczył, każdy na tym zyskuje: browar zyskuje target, większą zauważalność i dobre słowo, a bloger piwo do zrecenzowania + jakiś gratis. JAKIŚ.
Jest jednak jedna grupa która na tym nie zyskuje.
Tak, są to konsumenci.
Czyli między innymi Ty.

To, że jesteśmy okłamywani na każdym (no, może na co drugim) kroku jest wiadome. Jednak czasem sytuacja wymyka się spod kontroli.
Przez ostatni czas udało mi się porozmawiać z kilkoma osobami właśnie na temat blogerów. Niektórzy nie wiedzieli nawet że jestem jednym z nich. Celowo nie przedstawiłem się jako osoba z tego brudnego i zaciemnionego zakątka internetu, która tylko żebrze o gratisy i klikanie w ich słabe linki, bloger, żeby poznać ich szczerą opinię. I co się okazało? Ano kilkoro z moich rozmówców ujęło to w słowa, które można przedstawić w następujący sposób: blogowanie kończy się wtedy, kiedy zaczyna się biznes. Prawda? I tak, i nie.

Dopóki ktoś bloguje wyłącznie dla czystej satysfakcji jest fajnie. Jeśli wkłada pieniądze w reklamę i dostępność też jest fajnie. Wykonywanie dobrej roboty i cenienie samego siebie nie jest złe, więc warto docierać do większej ilości ludzi z dobrą nowiną.

Jednak czy browar powinien mieć coś do blogera który słabo ocenił ich piwa?
Jestem zdania, że dobry i uczciwy browar powinien zarówno przyjąć pochwały za piwo doskonałe które wyszło spod ich ręki, jak również powinien sobie wziąć do serca krytykę za produkt ewidentnie słaby, bądź wadliwy. Sytuacje kiedy browar wkurza się na blogera, że ten zjechał ich piwo z góry na dół, zmieszał z błotem i innymi fekaliami są jak dla mnie komiczne, i dyskwalifikujące ich rolę na rynku. Jak wiadomo prawda w oczy kole, i jeśli już zdecydowali się na zaprezentowanie ludziom swojego produktu, należy mieć chłodną głowę i nie popadać w paranoję jeśli się nie przyjmie za dobrze. Jak dla mnie niefajne jest płacenie blogerom za kłamstwa, szczególnie wynikające z nieumiejętnego dopracowania produktu.

Lecz mam na myśli kłamstwa, nie lekkie naginanie prawdy.

Jeśli napisałby do mnie browar, chcąc podesłać swoje piwo nie miałbym nic przeciwko. Tak naprawdę to ucieszyłbym się jak cholera! Doceniłbym ten gest, byłoby to dla mnie uznaniem, i swoista nagrodą za to co robię. W takim przypadku, gdy pisałbym recenzję, na pewno ogólną ocenę podniósłbym o jeden, może półtora punktu. Za sam fakt, oraz podziękowanie za ich dobre chęci. Jednak piwo jeśli byłoby ewidentnie słabe, nie zachwycałbym nim się jak nowym mercedesem za osiemset kafli. Wtedy prawdopodobnie nie robiłbym wpisu. Nie widziałbym sensu, aby napisać że jest lipa, tylko poinformowałbym browar o tym w wiadomości prywatnej.
Ale do jasnej cholery nie wziąłbym kasy za wychwalanie ewidentnie słabego/wadliwego piwa.

Ja tam nie mam zamiaru się sprzedawać. Nie mówię tego z wyrostem, to po prostu się nie stanie. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji kiedy robię ludzi w konia na temat tego co piję. Zdaje sobie sprawę, po co czyta się blogi, i wiem że skoro ktoś docenia to co robię, to nie warto robić go w bambuko.

('Sprzedanie się' rozumiem jako pisanie na siłę rzeczy które nie są prawdą. Nie mówię o artykułach sponsorowanych pisanych na przykład dla jakiegoś serwisu. To całkiem inna sprawa, jest to bowiem wynagrodzenie, a nie perfidne danie w łapsko za gadanie bredni)

Z drugiej strony nie można też wrzucać całej piwnej blogosfery do jednego worka. Nie każdy wszystko odbiera tak samo, na przykład jeden jest wyczulony na diacetyl, i wyczuje nawet najmniejsze stężenie, a drugiemu nawet perfidne masło w aromacie nie będzie znacząco przeszkadzało (wtedy jednak warto wspomnieć że jest). Jednak jeśli ktoś już jakiś czas prowadzi bloga, i wyczuwa takie rzeczy w innych butelkach, a nie w chwalonym przez siebie, to można mieć przypuszczenia że wpis powstał "przy współpracy".
Tylko komu tu teraz tak naprawdę wierzyć? Który jest szczery, a który gada pierdoły? Ten co ma więcej lajków, czy ten którego nikt nie czyta?

Jednak kiedy widzę sytuację, że ktoś zachwala coś, na co to kompletnie nie zasługuje, to szlag mnie trafia. Tym bardziej, kiedy robi to osoba (teoretycznie) godna zaufana. Nie pochwalam takiego zachowania, a wręcz gardzę nim. Wystrzegam się tego, i dalej będę to robił. To nie jest zgodne z duchem craftu.
Piwni blogerzy generalnie się wspierają, jednak nie powinno dochodzić do sytuacji, kiedy każdy wzajemnie poklepuje się po pleckach, wyłącznie dlatego że działamy w tej samej, małej internetowej piaskownicy.

Zauważyłem także, że praktycznie każdy (no dobra, nie każdy ale większość) bloger ma wśród swoich fanów osoby totalnie oddane. Wiecie, swoich wyznawców. Takich, które za swoim mentorem są w stanie wskoczyć w ogień, niezależnie od tego co mówi. Przyznaję się bez bicia, sam kiedyś byłem takim psychofanem (ale czyim to już nie powiem :D). Ślepo wierzyłem we wszystko co przeczytałem, a jak wiemy siła sugestii jest siłą nieocenioną.
Po pewnym czasie jednak sytuacja się uspokoiła, i większość wpisów już teraz czytam z zimną głową. Rozpoczęcie blogowania także miało na to wpływ, bo prowadząc stronę i opierając się na kimś to można co najwyżej nauczyć się obierać ziemniaki wiertarką czy zrobić omleta w mikrofali. Cieszę się, że potrafię trzeźwo (hehe) spojrzeć na niektóre sprawy, bez grama sugestii. Presja innych osób także jest spora, łatwo zmienić zdanie pod jej wpływem.

A jak jest ze mną?
Ja jako bloger o piwie nie ściemniam. Przynajmniej się staram tego nie robić, jednak czasem i mnie uda się czegoś nie wyczuć.W ogóle to zauważyliście, że od jakiegoś czasu nie ma u mnie wpisów o słabych piwach? Nie jest tak, że po prostu każde mi smakuje, jednak jeśli napiję się czegoś słabego, to nie robię wpisu. Szkoda czasu dla opisywania słabych piw.

Nie bądźmy śmieszni, nie wierzmy wszystkiemu co słyszymy. Miejmy swój rozum, czytajmy także inne blogi, zwracajmy uwagę na wpisy ludzi, którzy postrzegają sprawę z innej strony. Nie zamykajmy się wyłącznie w jednym pokoju, rzućmy także okiem na resztę mieszkania.

Jeśli obserwujesz więcej niż jeden blog, chciałbym żebyś zostawił komentarz. Ciekawi mnie także i Twoje zdanie na ten temat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz