Niedawno wrzucałem wpis, w którym opisywałem kilka piw z hiszpańskiego browaru La Pirata. Możecie zerknąć na nie tutaj. Żałuję, że nie zmieściło się w tamtej liście także i to piwo, jednak problemy z dostępnością robią swoje. Zatem będzie osobno, jako szybki łyk.
Black Block
Russian Imperial Stout
alk. 11,2% obj.
73 IBU
Czarne, gęste, niezwykle treściwe z równie gęstą czapą piany. Patrzcie na nią jakie cudo!
Aromat jest zdominowany przez zapach alkoholu, jednak nie jest to zapach przyjemny. Gryzący, lakierowy, dosłownie jak farba z puszki lub sporej. Na szczęście pojawia się coś poza tym. Sporo gorzkiej czekolady, mocno palonej kawy, i jedyny piękny zapach: trufle obtoczone w kakao. Coś pięknego, dosłownie jakbyśmy otworzyli bombonierkę pełną tych smakołyków.
Biorę pierwszy łyk, i nie wiem co się dzieje. Od razu atakuje mnie piekący w gardło alkohol, sekundę później zaklejająca słodycz, a później znowu pieczenie i ciepło w brzuszku. Mam wrażenie ze w tym piwie jest laktoza, bo słodycz jest typowo mleczna, no dosłownie fioletowa Goplana, jest także spora dawka wanilii. Nie dość ze słodkie, to gęste i treściwe. Spora czekoladowość i ulepkowatość przejmuje jednak całkowity odbiór piwa, mam wrażenie ze ta słodycz jest głównie po to, aby próbować ukryć wyłażący alkohol. Wysycenie niskie- jest w porządku. Goryczka wysoka, jak dla mnie za wysoka, długa, ciężka i palona. Jest spoko, ale to nie to.
Solidne, ale nieułożone. Było słodkie, takie jak lubię. Jednak lakierowy aromat zdominował całą przyjemność z tej słodyczy. Może kilka miesięcy w piwnicy podziałałoby sprzyjająco.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz