Jeśli dobrze kojarzę, to już 3 piwo w kooperacji browaru Wojtka Solipiwko z agencją NOMONO. Pierwsze z nich niezwykle mi podeszło, i utwierdziło w przekonaniu że laktoza dodana do jasnego piwa wniesie więcej pożytku niż szkody. Drugiego prawdopodobnie nie miałem okazji spróbować, natomiast z trzecim zmierzę się za chwilę. Tym razem jednak nie ma mowy o lekkości i orzeźwieniu. przed wami potrójna żytnia ipa!
Na tego pana mówi że triple ipa, ale patrząc na parametry to powiedzenie hoppy rye wine nie będzie kłamstwem. Bo 24.5°Blg to już nie jest kaszka z mleczkiem. Plus prawie 120 IBU. To nie jest piwko jakie kupilibyście dla swojej wybranki na pierwszą randkę. To nie jest piwo którym orzeźwisz się po wysiłku. To nie jest piwo, które możesz postawić na wierzchu, bo zaraz zleci się stado hipsterów i zacznie robić mu zdjęcia.
Dlaczego? Bo etykieta to po prostu dzieło sztuki. Samo w sobie jest piękne, niezwykle przemyślane i świetnie się prezentujące. Czasami jest mi aż przykro że robię takie słabe zdjęcia tak pięknym etykietom. A może i pięknym piwom? Let we see.
NOMONO
Triple Rye IPA
24.5°Blg
9.8% alk.
118 IBU
No żyta to tutaj nie żałowano. Wjeżdża z buta, wyłamując drzwi, powoli i oleiście przelewając się do szkiełka (kupiłem je w Auchan za jakieś 3.50zł, ładne prawda?). Tworzy się minimalna piana, która wbrew pozorom bardzo długo się utrzymuje.
Aromat nie jest szczególnie intensywny, ale i tak bardzo mi się podoba. Dominują tutaj iglaki, sosna, i generalnie cała masa żywicy. Ewidentnie czuć moc piwa, bo gęstość (alkoholowa) daje ostro po nosie. Żyto na obecny moment niewyczuwalne. Jednak mimo wszystko, piwo niesamowicie pachnie mi lasem: ściółką, i żywicą. Może i aromat jest mało lotny, ale co z tego?
Ojejku, ładnie sobie to NOMONO poczyna. Coś mówiłem że nie czuć żyta w aromacie, prawda? Bullshit. Odczucie w ustach jest wręcz nieziemskie. Piwo jest tak napchane gęstością i lepkością, że można je pomylić z olejem kuchennym. Bez kitu, przy prawie 25°Blg, to odczucie jest dodatkowo spotęgowane poprzez moc alkoholu. Piwo odfermentowało do 9.5% alkoholu, więc i ciała sporo pozostało. Mnie to cholernie pasuje, bo jak piwo jest mocne, to powinno być odpowiednio podbudowane. Tutaj to żyto kojarzy mi się głównie z kukurydzianymi płatkami śniadaniowymi (ej, nie miałem na myśli DMS), szczególnie w aftertaste. A, także i o nim słów kilka. Początkowo piwo wydaje się gorzkie w opór, ale to tylko pozory. Na szczęście goryczka jest mega intensywna, ale i krótka, na finiszu ustępuje czystym żywiczno-karmelowym posmakom. No właśnie, karmelowym. Dochodzimy do momentu który dzieli fanów india pale ale. Słody karmelowe w IPA: za czy przeciw? Ja osobiście jestem przeciw, no ale cicho. Nie mamy do czynienia ze zwykłą ipą, tylko triple ipa. 24.5°Blg. Tego nie można już traktować jako ipa, a bardziej jako barley wine, lub w ty przypadku rye wine. W mocniejszym odpowiedniku to właśnie karmel się liczy. I to ie tyle karmel uzyskany ze słodów karmelowych, co z karmelizowania brzeczki podczas gotowania. Tu działa to świetnie, dzięki czemu uzyskany został przyjemny aromat biszkoptów nasączonych w herbacie. A alkohol? No cóż, trochę go czuć. Ale kłamał nie będę: pasuje on do odbioru całościowego. Piwo mocno nachmielone ma być świeże. To jest świeże, i jest też subtelnie alkoholowe. A może warto by tak kupić buteleczkę na baaaardzo długi leżak? Ciekawe czy takie utlenienie dobrze by mu zrobiło...
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz