wtorek, 8 marca 2016

Pracownia Piwa & Kingpin


Minął niecały miesiąc, odkąd ostatni raz byłem w browarze w Modlniczce, a tu nadarzyła się kolejna okazja aby móc się tam pojawić ponownie. Okazja analogiczna co ostanie kooperacyjne warzenie, tym razem jednak w Pracowni pojawiła się niepełna ekipa królów szpilek, znanych jako browar Kingpin. Przy takiej kooperacji oczywiście absurdem byłoby, aby powstało piwo bez jakichkolwiek dodatków.

Cóż zatem powstanie? Tak naprawdę to nie wiem. Ale czy to ważne? Będzie czarne, będzie bardzo czekoladowe, i będą niestandardowe dodatki. Dużo imbiru, oraz dużo trawy cytrynowej. Tyle wiem. Efekty i premiera będą dostępne już za miesiąc, na Warszawskim Festiwalu Piwa.




Warzenie przebiegło w spokojnym tempie i przyjemnej, koleżeńskiej atmosferze. Niestety nie mogłem być w browarze od samego początku warzenia, i kiedy zjawiłem się w Modlniczce to pierwszy zasyp już został wykonany.
Na wejściu za to przywitał mnie cudowny zapach świeżego imbiru, którego obieraniem trudzili się najwięksi specjaliści. W pocie czoła pracowali z obieraczkami w rękach, aby sprostać wymagającemu zadaniu w terminie. Jeden z nich doznał strasznej kontuzji, jednak się nie poddał. Browarnik to musi być twardziel, a nie!
A swoją drogą, od tego zapachu automatycznie zachciało mi się sushi, ale niestety nie spełniłem tej zachcianki. Ale trochę tego żółtego cuda (muszę się przyznać) podjadłem.





Miałem okazję popatrzeć także jak śrutuje się słody. Niby nic ciekawego, nie wiem czego się spodziewałem. Ten większy pan dźwigał ciężkie worki ze słodem wysoko wysoko, ten chudszy tylko odbierał te będące już w workach, ześrutowane.



Jak to bywa na warzeniach, naturalnym zjawiskiem okazało się próbowanie prawie gotowych wyrobów.

Wheat Wine Hey Now, pamiętacie takie piwo z zeszłego roku? Ulepkowe, zaklejające, przez swoją słodycz praktycznie niepijalne. Natomiast wersja 2016 już totalnie wywala z butów. Nie spodziewałem się aż takiej cytrusowości! Ulepkowatość zmieniła się w przyjemną słodycz, ale pełne, gęste ciało i maksymalnie dobrze ukryte procenty pozostały. Pychotka!

Torfowe Wee Heavy próbowałem na poprzedniej wizycie, jednak było zdecydowanie zbyt młode. Teraz już się doleżało, torfowy akcent wyszedł do przodu, a w smaku pojawiła się cudowna landrynka. Kolejne piwo ze świetnie ukrytym alkoholem, pomimo chęci, będzie problem żeby wypić kilka szklanek jednego wieczora.

Wróci także 6 Joseph's Street! Upgrejdowany! I to w dwóch odsłonach! Obie z kawą, obie z inną kawą: jedna z Gwatemali, a druga z Etiopii. Będzie więc okazja porównać to samo piwo, z różną odmianą kawy. tego chyba w polskim krafcie jeszcze nie było.



Nie umknęło mi także ocenienie jakość dwóch risów: z laktozą i wersji torfowej. Oba są bardzo dobre. Oba będą ryły berety. Ojejku, jak bardzo będą ryły berety.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz