czwartek, 28 stycznia 2016

Widawa & Kopyra: Ratel (Bourbon BA)


Rok 2015 zapamiętam jako przełom w sprawie leżakowania piw w beczkach po mocniejszych alkoholach. Mnóstwo browarów zaczęło z tego korzystać, jedni z lepszym, inni z gorszym skutkiem. Jednak jeden z browarów zaczął ten trend przed wszystkimi. Widawa. Wojtek Frączyk jako pierwszy użył beczki do leżakowania piwa. Wiele razy mu się to udało, co udowodniło między innymi zdobycie tytułu Kraftu roku (PTP czyli stare Birofilia), lub 1 miejsce na II edycji Beer Geek Madness. Nie dziwią zatem kolejne beczkowe wypusty.


To piwo jednak prawdopodobnie w całości jest zasługą Tomka Kopyry z sami wiecie jakiego bloga. Tomek czasami warzy swoje autorskie receptury właśnie w Widawie, i to piwo jest teko przykładem. Imperialny stout który został leżakowany w beczce po bourbonie. Beczki to tym destylacie są moimi ulubionymi, i generalnie moim zdaniem najlepiej nadają się do starzenia w nich piwa. Jednak nie ma co się już na wstępnie nakręcać.





Ratel
Imperial Stout (Bourbon BA)
22°Blg, alk. 9,2% obj

Nalewa się to totalnie bez gazu. Można by lać z metra, a utworzyła by się piana wielkości takiej jakby lać z metra mleko. Czyli duże bąble, wątpliwej jakości. Ja wiem że to jest piwo które uprzednio leżakowało w beczce po szlachetnym trunku, i może być mniej nasycone, no ale kurde. Barwa to dosyć przejrzysta czerń, przy nalewaniu i teksturze przypominająca porter bałtycki.

Pierwszy niuch, i już wiem że jest dobrze. Beczka jest wyczuwalna już od samego początku: wanilia, szlachetny alkohol (który przypomina mi ociupinę brandy lub koniak), oraz cała masa dębiny. Pojawia się również coś nietypowego, a mianowicie aromat przywołujący do mojej głowy aromat marmolady, róży, lub właśnie nadzienia do pączków. No i w zasadzie tyle, ciężko znaleźć jakieś czekoladowe akcenty, kakaowe, tylko trochę dają o sobie dać palone słody. Niby fajnie, ale jednak nie do końca, zdecydowanie brakuje ciała.



Niestety, przewidywania okazały się słuszne. Beczka nie uratuje piwa. Domysły były dobre, piwo okazało się totalnie przesiąknięte beczką po burbonie, bo obecne jest mnóstwo posmaków mokrego drewna, przewija się także gdzieniegdzie wanilia. No ale brakuje tutaj ciała. Ris musi być potężny, ris musi robić wrażenie, ris musi zachwycać i zachwycać teksturą. No ale cóż poradzić, zamysł artysty był chyba inny. Całość pomijając fakt braku wysycenia (co w sumie jest rzeczą drugorzędną), nie ma kompletnie bazy. Nie ma tego, czego się oczekuje przy risach: gęstości, czekolady, pralinki. Nic z tych rzeczy. Całości towarzyszy wyraźny alkohol, który w połączeniu z beczką tworzy niezbyt przyjemne odczucie szorstkości na języku,a z czasem przejmuję całość i trochę nachalnie piecze w gardło. Jest to dosłownie to samo uczucie towarzyszące popijaniu bourbonu. No ale to nie jest bourbon, a piwo które miało mieć tylko część tych cech. A nie większość.
Oj Tomek, nie postarałeś się.



6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz