Piernikowy foch pojawił się w sklepach już jakoś pod koniec października lub początkiem listopada, jednak postanowiłem go nie otwierać. Wiecie, piwo które producent określa mianem piernikowego, jednocześnie odnosi się do toruńskich tradycji związanych z tym smakołykiem, ale także ze świętami Bożego Narodzenia, kiedy owe pieczemy, ozdabiamy i finalnie ładujemy w siebie na potęgę. Zresztą, to ledwo dwa miesiące, a z nim nic złego przez ten okres nie mogło się stać.
Piernikowy Foch
Piernikowe/Spiced Ale
16°Blg, alk. 5,6% obj.
15 IBU
że wcale tak ciemne nie jest. Ciemny brąz, to chyba najlepsze określenie. Jest klarowne, a pianę trochę muszę wymusić. Dosyć szybko się redukuje,
Pierniczek! Dosłownie, pierniczek! Jego aromat jest totalnie zdominowany, czuję się dosłownie jakbym otworzył pudełko z tymi przysmaki i zaciągnął się ich słodką wonią. Obecny wyraźnie jest także miód, zapaszek ten jest bardzo charakterystyczny, oraz korzenne przyprawy. Bardzo delikatnie dają się we znaki ciemne palone słody, jednak tego pierniczka nie jest w stanie nic pobić. Będzie słodycz na maksa.
Osoby, które nie przepadają za słodszymi piwami, zdecydowanie nie będą w stanie wypić tego cuda w całości. Jest tak jak można było oczekiwać, czyli pierniczek, lukier, miodek, przyprawy korzenne, goździki i kakao. Wydaje mi się że szczątkowo wyczuwam posmaki jakby rodzynek. Jest tych słodkich akcentów naprawdę sporo, a samo piwo dosyć mocno odfermentowane. Całość składa się zatem na dosyć treściwy napój, o dobrze ukrytym alkoholu, i fajnej pełni. Jednak chyba nawet dla mnie, osoby wielbiącej wszelaką słodkość w piwie, jedna butelka wystarczy. Wypiłem ze smakiem, ale na granicy. Więcej tego wieczora bym nie przyjął. Teraz to jakąś ipę 100ibu by trzeba przyjąć...
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz