Wersja słabsza okazała się pyszna, toteż na wersję Fest niesamowicie się napaliłem. Już w internecie pojawiały się głosy iż jest to coś pysznego, dlatego jak tylko to piwo pojawiło się w sklepie, bez zawahania po nie pobiegłem.
Kilka słów co to w ogóle jest ten quadrupel. W Polsce póki co się mało warzy tego najmocniejszego belgijskiego stylu. Powinno ono charakteryzować się mocny, słodowym charakterem piwa, z rozgrzewającym alkoholem, jednak nie wychodzącym przesadnie. Obecne powinny być przede wszystkim nuty suszonych owoców (rodzynki, figi), oraz mówi się że wyznacznikiem stylu jest aromat kojarzony z zapachem gumy balonowej.
Może przypominać nieco barley wine, z tym że nieobecne tutaj powinny być chmielowe posmaki. Dodatkowo pojawiać się mogą przyprawowe posmaki.
Tyle w teorii, czas przekonać się jak to wygląda namacalnie!
Buba Fest
Quadrupel
25°Blg, alk. 11% obj.
Piwo jest niezwykle ciemne, jednak nie czarne. Bardzo głęboko rubinowe, przejrzyste z ładnie budującą się, aczkolwiek szybko opadającą pianą.
Mówi się że aromat to 90% smaku. Jeśli tutaj będzie to chociaż połowa tego, to już wtedy piwo będzie świetne. Pierwszy akord to zapach mocno karmelizowanego cukru, który pierwsze co skojarzył mi się z suszonymi, słodkimi daktylami. Jest także guma balonowa, czyli aromat tak bardzo pożądany przy quadruplach. Po ogrzaniu do głosu dochodzą aromaty rodzynek, nuta chlebowa (taka przypiekana skórka od chleba), oraz lekki alkohol w postaci rozpuszczalnika. Aczkolwiek jest to zapaszek dosyć subtelny, pojawiający się dopiero po mocnym zaciągnięciu się, więc nie gryzie. Generalnie - póki co jest świetnie!
Dwie butelki wrzucam do piwnicy, które w towarzystwie zwykłej, zeszłorocznej Buby będą czekały kilka lat na swoją kolej. Czekanie nie będzie należało to łatwych.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz