Browar Probus mieści się w Oławie, miejscowości niedaleko Wrocławia. Tak jak wspomniałem, jest to browar o statusie restauracyjnym, w jego budynku mieści się zatem restauracja, ale i hotel, sale konferencyjne oraz fitness. Więc całkiem tego sporo. Powstał on w marcu 2015 roku, więc można powiedzieć że jest on świeżakiem. Do tej pory nie słyszałem o ich piwach, pierwszy raz dopiero w poznaniu, kiedy ich pils zdobył pierwsze miejsce w konkursie piw rzemieślniczych. Pils jest style niezwykle popularnym, jednak bardzo rzadko mamy okazję wypić dobrego przedstawiciela tego stylu. Jednak nie o nim dziś będzie mowa.
Smoked porter jest stylem jak dla mnie trochę mniej ciekawym niż smoked stout. Lubię kiedy w piwie pojawia się sporo czekolady, kawy i odrobina paloności. Porter w odbiorze jest piwem delikatniejszym, mniej degustacyjnym za to w moim odczuciu lepiej pijalnym. Wędzonka za to jeszcze bardziej podbija pijalność. Przynajmniej powinna. A co z tymi grzybami?
Jak mówi etykieta, w piwie znalazły się suszone podgrzybki. Jestem naprawdę ciekawy efektu, bo pierwotnie jak pomyślałem o piwie z grzybami, to nie brzmiało to dobrze. Jednak suszone grzyby? W wędzonym piwie? To może się udać.
Jednak muszę się dopieprzyć do jednej rzeczy. Etykietka, a w zasadzie wielkość czcionki. Mam dobry wzrok, i udało mi się przeczytać co tam jest napisane, jednak przewiduję że dla wielu innych osób tekst będzie zdecydowanie za mały. Jest to jeden mały niuans, który troszkę psuje efekt, podobnie jak brzydko naklejona etykieta. Minusik za prezencję.
Grzybobranie
Smoked porter
14,2°Blg, alk. 5,5% obj,
25 IBU
Ciemne, jednak nie czarne piwo z delikatnie tworzącą się pianą przelewa się do szkła. Jest dosyć klarowne, i gdybyśmy się uparli to moglibyśmy coś przez nie przeczytać.
O ile nie mam pojęcia, w jaki sposób grzybki zostały dodane, to po aromacie póki co ich nie wyczuwam. Pierwszy plan zdecydowanie zdominowała wędzonka. Intensywny aromat dymu, głównie takiego bukowego przełamany jest subtelną nutą deserowej czekolady, gorzkiego kakao i minimalnej ilości palonego słodu. Dopiero na ogrzaniu pośród wędzonki już dosyć wyraźnie idzie wyróżnić zapach suszonej śliweczki, lub suszu, i podejrzewam że ten efekt właśnie wywołał dodatek grzybków.
Po pierwszym łyku, już jednak wiemy co jest grane. Piwo nie smakuje jak taki klasyczny wędzony porter. Bo między wybijającą się ponad wszystko wędzonką, na języku pozostaje taki suchy posmak, który jednak pozwala doszukać się w nim czegoś więcej niż tylko wędzonki. Kompot z suszu będzie chyba najtrafniejszym porównaniem. Gra to rewelacyjnie, tym bardziej że piwo jest ogólnie lekkie i sprawia wrażenie wodnistego. Jednak wrażenie wodnistości jest w tym przypadku zupełnie pozytywne, bo dzięki temu pije się je niezwykle lekko. Alkoholu to ma lekko ponad 5 procent, co jest dawką dosyć bezpieczną. Całości dopełnia minimalna paloność, czekolada i posmak orzechów włoskich. Nagazowanie minimalne, jeszcze bardziej sprawia że chce się brać kolejny łyk.
No i piwo, które początkowo zapowiadało się szalenie dziwne, okazało się zadziwiająco smaczne. Czasem niestandardowe pomysły przynoszą niestandardowo dobre rezultaty.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz